Jak dostawać książki za darmo?


Na spotkanie kółka książkowego w pobliskiej bibliotece ma przyjść standardowy skład, liczący pięć osób. Anka wydaje całe kieszonkowe od mamy na powieści, Józia od czasu do czasu kupuje do tego nową zakładkę, bo nieustannie je przegryza, stresując się na romansach Nicolasa Sparksa, Janusz jest bibliotekarzem, więc wszystkie nowości ma jako pierwszy (czego reszta mu zazdrości), a na Kubę wszyscy patrzą z przerażeniem i niechęcią, bo czyta EBUKI. I tylko Grażyna się coś spóźnia...

Wbiega nagle uradowana do biblioteki, z paczką pod ręką. Szybko rozrywa kopertę, z której wyskakuje pachnąca świeżością książka. Nieznany tytuł, nieznana autorka, ba! - nawet wydawnictwo jakieś takie nietypowe. Czwórka naszych bohaterów patrzy ze zdziwieniem na Grażynę. Ta wypina do przodu piersi, poprawia okulary (inspirowane tymi Harry'ego Pottera, a jakże) na czubku nosa i wykrzykuje wręcz z dumą: "DOSTAŁAM TO ZA DARMO! DO RECENZJI!".

W tym momencie następuje scena zdziwienia rodem z najbardziej typowego anime. Rozdziawione usta, wielkie oczy i wydobywające się z ust "to nie-nie-niemożliwe!". Wiedzieli, że Grażyna prowadzi bloga o książkach, czytali oczywiście każdy post na nim. Czasem wpisywali nawet jakieś komentarze, żeby przyjaciółce nie było smutno. Teraz jednak wspólna radość zamieniła się w równie wspólną nienawiść - Grażyna dołączyła do legendarnego grona ludzi, którym wysyła się do recenzji książki.

Źródło: Flickr.com
Dla wielu "nieuświadomionych" jest to jedno z najbardziej tajemniczych zagadnień w ludzkości. Jak dostawać książki do recenzji? Czy trzeba pracować w wielkim portalu informacyjnym albo chociaż mieć bloga, którego dziennie odwiedzają setki tysięcy internautów? Czy to prawda, że wydawcy mają do rozdania po dziesięć recenzenckich egzemplarzy każdej powieści? Cóż - magia "książek do recenzji" szybko znika, gdy chociaż na chwilę człowiek staje się członkiem tego "elitarnego światka".

Jeśli zawsze marzyłeś, by dostać książkę do recenzji, sposób na to jest w istocie niezmiernie łatwy. Zakładasz bloga literackiego, piszesz kilka lub kilkanaście recenzji, tworzysz fanpage, a potem zapraszasz do polajkowania go wszystkich swoich znajomych. Im bardziej lubiany jesteś, tym lepszy odzew uzyskasz. Czy trzeba umieć dobrze pisać? Niekoniecznie. Dzisiejsze "blogi literackie" to w dużej mierze kopalnia błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, a także okropnego stylu. No i jest jeszcze jedna rzecz, której w blogosferze jest pełno - darmowe książki do recenzji.

Źródło: Flickr.com
Masz bloga miesiąc czy dwa, na koncie kilkanaście recenzji i setkę fanów na Fejsbuku. Czas więc na książki ZA DARMO. Wyszukujesz w Google wszystkie wydawnictwa, jakie tylko uda Ci się znaleźć, po czym wysyłasz do wszystkich jednego i tego samego maila. Piszesz, że jesteś blogerem książkowym i chciałbyś dostawać książki do recenzji. Nie licz na Murakamiego i inne mainstreamowe hity. Ktoś jednak odpisze na pewno. Prawdopodobnie będzie to jedno z cholernie niszowych wydawnictw, które wydają jedynie kiepskie romansidła. Oczywiście - kiepskie, patrząc obiektywnie. Bo i tak w recenzji uznasz je za arcydzieła. W końcu dostałeś te książki ZA DARMO.

Możesz mi nie wierzyć, ale tak to rzeczywiście wygląda. Spokojnie można dostawać za darmo mnóstwo książek,  nawet się przy tym zbytnio nie wysilając. Jeśli nie masz wysokich wymagań, a dodatkowo jesteś kobietą (bo większość tytułów to romanse), to prawdopodobnie będziesz takim obrotem spraw usatysfakcjonowana. Wśród części znajomych może nawet zapewni Ci to jakiś tam prestiż.

W końcu nie każdy dostaje książki do recenzji, prawda? Choć każdy mógłby, gdyby wiedział, że nie jest to wcale takie trudne.

PS Uprzedzając pytania - sam na blogu bodajże dwa albo trzy razy skorzystałem z zasady "recenzja za książkę". Całą resztę tytułów, które opisuję, po prostu kupuję.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Nagłówek postu powstał na bazie zdjęcia z serwisu Flickr.com

7 komentarzy:

  1. A jakbym napisał negatywną recenzję tej kiepskiej darmowej książki to by się na mnie obrazili i nie wysyłali więcej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak zrobilem kilkakrotnie na pewnym portalu muzycznym, zgadnij kto dzis tam nie pracuje

      Usuń
    2. Myślę, że to zależy od wydawnictwa. Ja napisałem kiedyś dość mocno krytyczną recenzję książki, którą dostałem do przeczytania i opisania (nie na bloga), ale jakoś nie było z tym problemów. Warto jednak przypomnieć, że miała kiedyś miejsce sytuacja, w której to blogerka była straszona sądem za wytknięcie błędów w recenzowanym przez siebie tytule - http://www.zombiesamurai.pl/2014/06/novae-res/
      Idealne wyjście? Brać do recenzji tylko "pewniaki", które wydaje nam się, że ocenimy pozytywnie. I my nie będziemy zadręczać się jakimś shitem, i wydawca nie będzie miał krytycznej recenzji w swoim portfolio.

      Usuń
    3. Zależy od profilu książki, wydawcy paranormal romance czy harlequinów nie mają nic przeciwko negatywnym recenzjom w ambitniejszych serwisach, bo to utrwala podział na "klasykę" ("coś dobrego") oraz literaturę masową, popularną ("coś szybkiego"), co jest w przypadku wielu powieści głupie, ale napędza sprzedaż zarówno tych masówek, bo kupują je masy, jak i powieści "lepszych", bo sprzedadzą ich mniej, ale za to w cenie pięćdziesięciu złotych, nie zaś dwudziestu pięciu.

      Usuń
  2. Słowa "Nieznany tytuł, autor a i wydawnictwo jakieś dziwne", przypomniały mi historię z zielonogórskiego klubu fantastyki. Jak organizował parę lat temu bachanalia fantastyczne, to dostał od wydawcy parę egzemplarzy książek na nagrody/recenzje/takie tam. Autor mało znany, tytuł wydawał się sztampowy. A wiecie jako to jest z fantastyką - na jedną dobrą książkę przypada osiemnaście "Mrocznych zabójczych cesarzy krwi". Tak więc książek nikt nie chciał, w konkursach wybierane zawsze były inne nagrody i tak sobie książki przeleżały kawał czasu. Aż w końcu jakiś zdesperowany członek klubu wziął jeden egzemplarz i przeczytał.
    I się okazało że to bardzo dobra książka jest.
    Jeżeli kogoś interesuje: Imię wiatru -Patrick Rothfuss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat fantasy to w ogóle ma mocny problem, bo - według mnie - jakieś 99% tytułów książek z tego gatunku brzmi po prostu niesamowicie kiepsko, niczym ci "Mroczni zabójcy cesarzy krwi". Trzeba więc zwyczajnie posiłkować się opiniami znajomych, internautów i recenzentów. Toteż za polecenie dziękuję - zanotuję sobie, że warto sprawdzić :)

      Usuń
  3. Co do książek Patricka Rothfussa - naprawdę polecam!

    OdpowiedzUsuń