Słuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973

Kolejna rzecz od Murakamiego w Polskich księgarniach? A przecież jeszcze całkiem niedawno świętowaliśmy premierę "Bezbarwnego Tsukuru Tazakiego i lat jego pielgrzymstwa"! W tym przypadku nie mamy jednak do czynienia z nadzwyczajną literacką płodnością japońskiego pisarza. Dziś recenzowany duet to bowiem dwie pierwsze w ogóle powieści Murakamiego, które do tej pory pojawiły się jedynie w Kraju Kwitnącej Wiśni, Rosji, Chinach i Korei. Japończyk długo blokował ich wydawanie poza swym ojczystym krajem, ale wreszcie i my swojego przekładu się doczekaliśmy! Polski wydawca wrzucił natomiast na rynek oba te tytuły jako jeden produkt.

O czym opowiadają te dwie książki? Szczerze mówiąc - naprawdę ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć. Dylemat tego typu właściwie całkiem często pojawia się u mnie w przypadku powieści Murakamiego, tutaj jednak osiągnął on poziom niebotyczny. "Słucha pieśni wiatru" i "Flipper roku 1973" najogólniej dotyczą bowiem życia bezimiennego bohatera, opowiadającego historię w narracji pierwszoosobowej, oraz jego przyjaciela Szczura. Tytuły te łączą więc przede wszystkim te elementy, są one bowiem dwoma trzecimi tzw. "trylogii Szczura", w której skład wchodzi także jedna z mych ulubionych pozycji od Murakamiego - "Przygoda z owcą".

Co ciekawe jednak, jest pewna bardzo istotna różnica pomiędzy tymi powieściami, którą widać na pierwszy rzut oka. Chodzi o sam styl pisania Murakamiego. W "Słuchaj pieśni wiatru" dostajemy bowiem coś, czego chyba w żadnej innej książce Japończyka, a przynajmniej nie na takim poziomie. O czym mowa? O prostocie formy.

"Słuchaj pieśni wiatru" jest bowiem napisana naprawdę zwięźle i konkretnie. Uderza w Czytelnika dosadnie, serwując co chwilę świetne teksty, które wprost idealnie nadają się jako osobne cytaty. Sam dwoma takimi "aforyzmami" podzieliłem się na Facebooku. Jeden z nich wrzuciłem na swój prywatny profil, drugi natomiast na fanpage bloga. Poza tym rozdziały są bardzo krótkie, a dużą ich część stanowią dialogi. Jest prosto, ale - co najważniejsze - nie prostacko. Wciąż bowiem coś pięknego w tej literaturze tkwi. Naprawdę szkoda, że Murakami w swej późniejszej twórczości nie korzystał już z takiego poziomu prostoty.

Sam "Flipper roku 1973" wygląda już bowiem inaczej. Choć w Japonii tytuł ten wydany został raptem rok po "Słuchaj pieśni wiatru", formą różni się już całkiem sporo od swego poprzednika. Wszedł tu już Murakami w swoją kultową metaforyczność na każdym, nawet najdrobniejszym poziomie. I - jak to zwykle u niego bywa - metaforyczność tę można jednak mimo wszystko odpuścić i czytać ten tytuł po prostu jako dobrą powieść.

We "Flipperze" miłość Murakamiego do przenośni doprowadziła także do innego bardzo istotnego elementu jego twórczości - motywów totalnie abstrakcyjnych. Oczywiście "Słuchaj pieśni wiatru" też nie jest powieścią do końca "normalną", ale zdecydowanie bliżej jej do takiego "Norwegian Wood" niż "Przygody z owcą". Może jednak takie było właśnie zamierzenie Japończyka w stosunku do "trylogii Szczura"? Pierwsza powieść miała nie obfitować w przesadne "dziwactwa", druga wprowadzić je w całkiem sporym nasileniu, by ostatecznie huknąć z jeszcze większą siłą abstrakcji w "Przygodzie z owcą"?

Co natomiast jest najważniejsze dla przeciętnego Czytelnika? Że nowy-stary duet książkowy od Murakamiego jest, po pierwsze, krótki, po drugie zaś, totalnie wciągający. Jeśli Wasz weekend polega na kompletnym relaksie, całość połkniecie w jeden dzień. Ja miałem co prawda trochę zajęć, ale i tak nie dałem rady i często rzucałem wszystko w kąt, by skupić się na Murakamim. Tym samym przeczytałem całość praktycznie w dwa dni.

Czy więc warto sięgnąć po "Słuchaj pieśni wiatru" i "Flipper roku 1973"? Pff, głupie pytanie - oczywiście, że tak! To prześwietne pozycje, nie tylko dla największych fanów Murakamiego! Myślę, że spokojnie można rozpocząć swą przygodę z Japończykiem właśnie od tego duetu. Potem natomiast od razu dorzucić sobie "Przygodę z owcą". Literacki zachwyt gwarantowany. Polecam!

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

0 komentarze: