Dlaczego wolę e-booki?

Choć e-czytelnictwo z każdym kolejnym miesiącem się rozwija (także w Polsce), to wciąż zwolenników czytników jest mniej niż fanów "prawdziwych", papierowych wydań. Co jednak mnie wciąż strasznie dziwi - ci drudzy bardzo często potrafią więc wyszydzić tych pierwszych. Dlaczego tak jest? Szczerze tego nie rozumiem.

Prawdziwy mol książkowy powinien się cieszyć z każdej osoby czytającej literaturę - nieważne, czy robi to ona korzystając z grubych tomów, czytnika, tabletu czy nawet i komputera. Tym bardziej, że wielu ludzi preferujących na obecną chwilę papierowe wydania, niekoniecznie nie myśli w ogóle o przenosinach na e-booki. Czasem taki człek jest zwyczajnie niezdecydowany, czy czytnik warto nabyć. Dziś więc chciałbym zaprezentować Wam pięć argumentów, które sprawiają, że e-booki zdecydowanie są mi bliższe od wersji papierowych.

Łatwiejsze czytanie w tramwaju/busie

To jest właściwie chyba najważniejszy obecnie dla mnie argument. Aktualnie bowiem zdecydowanie najczęściej książki czytam w komunikacji miejskiej. Kilka razy próbowałem z własnej woli taszczyć ze sobą papierowe wydania, ale podczas stania przez kilkanaście czy kilkadziesiąt minut niewygodę powoduje nawet najcieńsza powiastka. Mój Kindle jest natomiast drobny, poręczny i możliwy do całkowitej obsługi za pomocą jednej ręki. Więcej mi do egzystencji tramwajowej nie potrzeba.

Brak psucia książek

Zawsze bardzo dbałem o papierowe książki. Po ich przeczytaniu przeze mnie, często nie było widać praktycznie żadnego śladu użytkowania. Czasem jednak zdarzało się, że przez nieplanowany, przypadkowy ruch, zaginała mi się np. jedna stronica. Jakkolwiek głupio to brzmi - strasznie mnie to wkurzało i psuło moje "poczucie estetyki". Z czytnikiem problemów takich zwyczajnie nie mam.

Książki są tańsze

Zaraz się tu pewnie zleci ktoś, kto powie, że przecież najpierw trzeba kupić czytnik, a on przesadnie tani też raczej nie jest. Pewnie, ale po kilkunastu czy kilkudziesięciu promocjach, gdzie e-booki można wyrwać za mniej niż dychę, zwróci się to w mgnieniu oka. Jeśli ktoś pochłania książki w takim tempie jak ja (minimum jedna na tydzień), czytnik okazuje się ostatecznie prawdziwą ulgą dla portfela.

Wszystko w jednym, małym urządzeniu

Bodaj najdłuższą książką, jaką przeczytałem do tej pory w całym swym życiu, jest "I rozpętało się piekło" Maxa Hastingsa. Miałem ją w formie e-booka (tak nawiązując jeszcze do argumentu o cenie - w tym przypadku zaoszczędziłem dobre ponad pięćdziesiąt złotych!), a całość w edycji papierowej miała około tysiąc stron. Na Kindle'u mam również chociażby "To" Kinga czy książki Clancy'ego, które także do najcieńszych nie należą. I wszystko to znajduje się w jednym urządzeniu. Tym samym, podczas dłuższej podróży, nie muszę taszczyć ze sobą kilku papierowych tomów, w razie gdybym zdążył któryś z nich skończyć np. w połowie drogi. Nie - mi wystarczy jeden, drobny Kindle. 

Kupowanie instant

Jestem totalnym zwolennikiem cyfrowej dystrybucji. Uwielbiam to, że mogę sobie wejść na stronę księgarni sprzedającej e-booki, kupić ją i po paru sekundach móc już ją czytać. Nie muszę wychodzić z domu ani czekać na kuriera, który przyjdzie z książką najwcześniej następnego dnia. Lenistwo? Niekoniecznie. To raczej oszczędność czasu i wygoda.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

2 komentarze:

  1. Jak przeczytam wszystkie papierowe książki, które czekają na półce, to kupuje czytnik ;)

    OdpowiedzUsuń