Seksualna niedostępna

"Chcę iść z Tobą do łóżka" rzucone przez kobietę wprost w stronę faceta, jest dla mężczyzny miłe i w jakiś sposób na pewno budujące. Gdy słowa wypowiada ta jeszcze jakaś naprawdę "niezła sztuka", a nie natarczywa brzydula, to efekt takiego zdania jest jeszcze lepszy. Możecie więc rzeczywiście skoczyć razem do mieszkania któregoś z Was i spędzić razem upojną noc. Ale, Droga Kobieto, pamiętaj jedno - takim tekstem to Ty serca faceta nie zdobędziesz. 

Z dostaniem się do jego majtek nie powinno być problemu - sorry, wszystkimi ludźmi w jakiś stopniu rządzą zwierzęce instynkty. Ale jeśli masz nadzieję, że po takiej przypadkowej nocy facet obudzi Cię z rana zapachem pysznej jajecznicy na boczku i da Ci buzi w czółko, to damn girl, muszę Cię zawieźć - tak nie będzie. No chyba że Twój mężczyzna jest zdesperowanym 30-latkiem, którego poprzedniej nocy rozprawiczyłaś.

Większość facetów (od razu powiedzmy sobie wprost, że są wyjątki, coby nie zostawiać niedomówień) chętnie przyjmą do wiadomość kobiecą chęć skoczenia gdzieś na szybki numerek. I oni właśnie dokładnie tak tę propozycję odbiorą - wyłącznie jako przygodny seks. Jestem wręcz w stanie stwierdzić, że więcej prawdy jest w stwierdzeniu "przez żołądek do serca" niż "przez seks do serca".

Dlaczego? Tu nawet nie chodzi o to, że "skoro mi dała, to pewnie każdemu innemu też, więc pewnie jest niezłą zdzirą". Szybki seks czy nawet samo zaproszenie nań, skreśla kobietę z męskiej listy potencjalnych miłości życia z innego powodu - on już ją zdobył. Dorwał ją jak jaskiniowiec mamuta i może teraz iść się pochwalić znajomym przy piwie, jakiej to fajnej dupeczki nie zaliczył poprzedniej nocy. Oczywiście nie wspomni o tym, że to ona sama mu się podstawiła. Tę myśl najchętniej od razu wypycha na obrzeża pamięci, coby nie umniejszać swojemu instynktowi łowieckiemu.

Jak więc zdobyć męskie serce? Nie kładąc od razu kawy na ławę, a zabawić się z facetem w podchody. Dawać mu znaki w rodzaju "podobasz mi się", ale nie mówione wprost, a jedynie drobnymi gestami, zuchwałym spojrzeniem, ponętnym uśmiechem. Mężczyzna musi ruszyć na polowanie, podczas którego nie dostanie swojego celu od razu, a będzie przezeń wodzony, dzięki czemu zbliży się do niego. Wiecie - trochę taki miłosny syndrom sztokholmski.

I tak oto w raptem kilku akapitach, dzięki pomocy analogii do ludzi prehistorycznych i polowań na mamuty (jakkolwiek to brzmi abstrakcyjnie) weszliśmy w głąb męskiej psychiki. Teraz już, Droga Kobieto, dobrze wiesz, co zrobić, jeśli z jakimś facetem chcesz się tylko przespać, a czego innego należy dokonać, by przytulić go do siebie na dłużej. #psychologiapenisa pełną gębą.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

10 komentarzy:

  1. Nie zgadzam się w zupełności z treścią tego posta. Nie piszesz do końca prawdy. To co napisałeś tyczy się bardzo młodych kobiet i mężczyzn. Wraz z doświadczeniem zmienia się sposób patrzenia na zaloty i naprawdę, nie ma znaczenie kiedy pojawi się łożko, a faktycznie jakość pożycia. To co napisałeś jest dobre dla natchnionych romantyzmem chłopaczków lub konserwatywnych dziewcząt. I to nie podróż wgłąb męskiej psychiki ale wgłąb konserwatywnych przekonań i chłopięcej psychiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz - z doświadczeniem (z wiekiem) zmienia się sposób patrzenia na cały świat, nie tylko na zaloty, miłość czy seks. Ty również będziesz miał jeszcze inne zdanie na te tematy za kolejne kilka, kilkanaście czy nawet i kilkadziesiąt lat. I nie wiem, szczerze mówiąc, gdzie Ty tu widzisz "konserwatywne przekonania". Do takich raczej zalicza się zachowywanie czystości do ślubu i tym podobne sprawy.

      Usuń
  2. Wiele jest prawdy w stwierdzeniu "chodzi o to, żeby gonić króliczka, a nie, żeby mieć króliczka". Za to niewiele w tym miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, bo "prawdziwą miłość" można jednak osiągnąć dopiero po złapaniu króliczka. W czasie pogoni może być co najwyżej fascynacja, zauroczenie, ewentualnie zakochanie.

      Usuń
  3. Abstrahując od tematu. Zauważyłeś ostatnio wzrost liczby komentarzy pod notkami? Czy to tylko moje mylne wrażenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłem. Wzrost jest naprawdę spory i nie będę ukrywał, że mnie to mega cieszy :)

      Usuń
  4. W sumie to czytam Cię regularnie od dłuższego czasu, ale poza jednym wyjątkiem, kiedy skomentowałam post odnoszący się do Medium/ Tau, nie wyrażałam opinii. I nie wiem z czego to wynikało. Ale teraz zamierzam się uaktywnić, bo wiem, jak fajną rzeczą jest dla blogera interakcja z czytelnikiem, możliwość przedyskutowania czegoś. Muszę tylko przyznać, że uaktywniam się nie bez powodu. Robię to dlatego, że nie chcę czegoś stracić. Bo widzisz, kiedy nie było komentarzy albo pojawiały się nieliczne, miałam dużą pewność, że nic mnie nie ominie. Ale teraz już nie mogę być tego taka pewna. Oto jestem. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać, bo - tak jak piszesz - możliwość interakcji z Czytelnikami jest dla blogera jedną z najfajniejszych rzeczy, jakie mogą mu się przy okazji prowadzenia bloga zdarzyć :)

      Usuń
  5. A mnie bawią faceci z "instynktem" łowcy w klubach. Przeważnie ich podejścia są żenujące... Czy spontaniczne "chodźmy do łóżka", czy pytanie: "dasz mi swój numer telefonu?"... po przetańczonej jednej piosence - obie kwestie nie dotyczą na pewno miłości. Zdarza się jednak "to coś". Rzadko, ale jednak. Spojrzenie, przypadkowy dotyk, nie wiem.
    Miałam kiedyś dziwną, ale miłą sytuację w klubie. Złapał mnie za rękę facet, który obserwował mnie od jakiegoś czasu, po to, by mi powiedzieć, że... świetnie tańczę, i że pokochał to, jak się ruszam, jaka jestem energiczna. To wyznanie miłosne nie było poważne, aczkolwiek całkiem przyjemne. Wymieniliśmy się numerami telefonu, ponieważ okazał się wyluzowanym typem. Nazajutrz wysłaliśmy sobie po wiadomości "było fajnie się poznać". I tyle. To mi się podobało.
    Nic na siłę. Żadna gonitwa króliczka. Żaden podryw.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też takie podejście bawi, ale może to dlatego, że ja zwyczajnie takiego czegoś robić nie lubię. Taki randomowy podryw w klubach mnie ani trochę nie jara, nadaje się - moim zdaniem - tylko do zaliczenia na szybko jakiejś przypadkowej, podpitej panienki.

      Usuń