Przyjaciół poznaje się wszędzie

"Przyjaciel" jest jednym z tych pojęć, którego konkretnie zdefiniować nie potrafię. Trudno mi jakoś słowami wskazać, kiedy zwykły znajomy zmienia się w przyjaciela właśnie. To trochę jak z miłością - nie potrafię opisać, czym zauroczenie czy zakochanie różni się od tego najpełniejszego uczucia. Wskazywanie takich różnic jakoś jest poza zasięgiem moich możliwości. Przyjaźń i miłość się po prostu czuje.

Bo nawet jeślibyśmy spróbowali także określenia zdefiniować, to wyszłoby na to, że i tak każdy z nas przygotowałby coś zupełnie innego. Choćby dlatego, iż ludzie mają bardzo różne podejście do przyjaźni. Jedni utrzymują, że wystarcza im jeden prawdziwy druh, a reszta to tylko "koledzy". Inni każdego od razu nazywają "przyjacielem", zwierzając mu się z całego życia po wypiciu szklanki wódki. Jeszcze inni są natomiast jakimiś totalnymi anarchistami i przyjaźni w ogóle nie uznają.

Ja natomiast jestem w tym przypadku człowiekiem naprawdę różnorodnym. Słowo "przyjaciel" byłoby mi zdefiniować trudno przede wszystkim dlatego, że ja określam nim ludzi może nie przesadnie wielu, ale z którymi mamy bardzo różne więzi.


Zacznijmy może od czegoś "najnormalniejszego". Mam przyjaciół w dość standardowym tego słowa znaczeniu. To znaczy - widujemy się często, gadamy twarzą w twarz, śmiejemy się razem, potem wymieniamy też parę esemesów czy wiadomości na Fejsie. Oto - rzec można - przyjacielski ideał. Nie tak szybko jednak, Moi Drodzy.

Bo jednocześnie mamtakich przyjaciół, z którymi naprawdę świetnie dogadywaliśmy się w realu, ale poza takimi spotkaniami praktycznie nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Chyba zwyczajnie oboje nie czujemy takiej potrzeby. Nie że mamy siebie dość po całym dniu wspólnie przegadanym, ale zwyczajnie w rozmowach przez internet czy telefon nie czujemy się tak swobodnie.

Następne! Z paroma przyjaciółmi dane mi jest spotykać się bardzo rzadko. Z częścią z nich utrzymuje jakiś tam kontakt dzięki internetowi, ale z drugą partią jakoś nam to nie wychodzi. Ale gdy już spotykamy się po kilkutygodniowej czy nawet kilkumiesięcznej przerwie, dogadujemy się ze sobą tak, jak za starych, dobrych lat. I czy to też nie brzmi jak ideał przyjaciela?

Na dodatek, nawet biorąc tych wszystkich przyjaciół w kupę, nie biorąc pod uwagę tej różnicy w sposobach rozmowy z nimi, i tak wyjdzie na to, że różnią się czymś jeszcze! Chodzi tym razem mianowicie o tematy, jakimi sobie nawzajem spamujemy głowy.

Nie jestem typem człowieka, który jakoś dużo lubi mówić na temat swoich życiowych przemyśleń czy czegokolwiek tego rodzaju. Wiele wkurzających mnie rzeczy czy problemów chowam zwyczajnie w sobie, nie wypuszczając ich zbyt często na zewnątrz. Zwyczajnie nie czuję takiej potrzeby.

Dlatego większość moich przyjaciół nie jest żadnymi moimi spowiednikami czy jakimiś barmanami w old-schoolowym pubie, którym można się wyżalić. Paru osobom "nie trułem dupy" ani razu, paru raptem raz czy dwa. Nawet gdy spotykamy się w cztery oczy, wymieniamy się ogólnikami ze swojego życia, ale nigdy nie wgłębiamy się jakoś przesadnie w najgłębsze, najbardziej prywatne sprawy.

A mimo to uważam ich za przyjaciół. Bo - jak już wspomniałem - przyjaźń się czuje. Potrafię bez problemu wskazać, czy ktoś jest moim przyjacielem, czy tylko dobrym znajomym. Nie muszę przeliczać dokładnie każdego z ich plusów i sprawdzać, czy aby na którymś z nich się nie zawiodłem.  Nie patrzę na częstotliwość naszych kontaktów czy tematy, jakie w rozmowach poruszamy. Jeśli ktoś jest moim przyjacielem - ja to wiem. Tak po prostu.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)
Oba zdjęcia wykorzystane w dzisiejszym poście zostały natomiast zrobione przez Martinę Lanotte

8 komentarzy:

  1. Lubię Ciebie czytać... bo to bardzo życiowe mądre a zaraz proste ( nie uwłaczając kompletnie z tą prostotą ) ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ tych pozytywnych komentarzy się ostatnio pojawiło! Ale każdy z nich przywołuje na mej twarzy coraz większy uśmiech, więc nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć zwyczajnie: dziękuję! :)

      Usuń
  2. Jako, że komplementy u niektórych powodują zakłopotanie to nie napiszę nic pozytywnego na temat wpisu i bloga ogólnie, mimo, że są ku temu podstawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, dziękuję! :D Mi na szczęście komplementy raczej dodają siły do dalszej pracy niż zakłopotania :)

      Usuń
  3. Też tak mam, po prostu wiem kto jest moim przyjacielem, a kto jedynie znajomym, niezależnie od tego jak długo się znamy i jak często się widujemy.
    PS Świetne stwierdzenie: "Przyjaciół poznaje się wszędzie", będę cytować :)
    PS 2 Bardzo lubię Cię czytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - i nawet nie musimy sobie chyba tego wprost z nimi mówić, bo oboje jesteśmy tego pewni.
      PS Też mi się spodobało, a wpadło do głowy zupełnie przypadkiem :)
      PPS Dziękuję za miłe słowa! Ja natomiast bardzo lubię czytać takie komentarze :)

      Usuń
  4. Zgadzam się z tym, świetne: "Przyjaciół poznaje się wszędzie". Bardziej... barwne (same określenie "przyjaciel" jest takowe) niż nasze polskie przysłowie. :)

    OdpowiedzUsuń