Krvavy to raper zdecydowanie inny od wszystkich pozostałych. Odbija od tego, co prezentuje klasyczna szkoła hip-hopowa, trzymając się jednocześnie z dala od fenomenu niuskulu. Sam swoją muzykę nazywa "rapem rytualnym" i zdaje się to być określenie jak najbardziej odpowiednie. W jego twórczości odnajdziemy cały ogrom nawiązań do słowiańszczyzny, dawnych rytuałów i wierzeń. Wszystko to podkreślane jest przez agresywne, gardłowe wyrzucanie z siebie kolejnych wersów przez Krvavy'ego. Jego ostatnim wydawnictwem jest wypuszczona w ubiegłym roku płyta "W Czerńotchłań". Ten oraz inne albumy Krvavy'ego możecie zupełnie za darmo pobrać STĄD.
Co natomiast dzisiejszy gość ma nam do powiedzenia na temat literatury?
Nie czytasz? Nie piszesz.
Nie czytasz? Nie żyjesz.
A w moim przypadku także - nie piszesz? Nie żyjesz.
Zacznę od procesu czytania. Wcale nie chodzi mi o to, by czytać jak najwięcej w sensie ilościowym. Wyzwania pokroju "Przeczytam 52 książki w 20xx roku" to jakaś marna kpina i sprowadzanie czytelnictwa do taśmowego obrabiania wzrokiem ciągów znaków. Zdecydowanie wartościowsze jest przyswajanie mniejszej ilości książek, a poświęcenie im większej ilości czasu oraz uwagi.
W taśmowym obrabianiu książek brak jest zazwyczaj jednego - etapu "post produkcji", czyli interpretacji i analizy. Po co w ogóle zabierać się za książkę, jeśli nie można poświęcić czasu na jej właściwy odbiór? Może współcześni ludzie czerpią przyjemność z samego składania liter w słowa,
a słów w zdania? Zasłyszałem kiedyś, że poezja (a według mnie także i proza) to sztuka łączenia znaków w ciągi pięknie sensowne. Cóż więc nam, czytelnikom, po samych znakach, jeśli brak im odgórnie nadanego sensu, który tylko czeka na nasze odczytanie i interpretację? Oczywiście, możemy wspomnieć tu o ornamentalistach, którzy przeładowują tekst środkami stylistycznymi (popularny slogan, tfu! przerost formy nad treścią...), jednakże nie zapominajmy, że w dalszym ciągu spoiwem słów są znaczenia!
To co najpiękniejsze w literaturze czeka nas po samej lekturze, to jest po przetworzeniu znaków
na słowa i uświadomieniu sobie ich znaczeń. Rozmyślania nad lekturą w jej trakcie oraz
po przeczytaniu są najpiękniejszym procesem, bo wewnętrznym i subiektywnym, a nie po prostu fizycznym. Przystańmy więc na chwilę, miast rozkochiwać się w ilości. Wiem, że numery kuszą,
ale jesteśmy tu dla liter...
Przechodząc do procesu pisania - świadomość czytelnicza zwiększa naszą świadomość podczas pisania. Często spotykam się z pytaniem "jak zacząć pisać?", a odpowiedź na nie jest banalnie prosta - zacząć czytać. Odkodowywać znaczenia i sensy, by równie świadomie tworzyć swoje własne. Nikogo nie zmuszam do sięgania po opracowania teoretyczne, choć z takimi również warto się zaznajomić. Mamy na scenie rapowej kilka wybitnych jednostek, które w fenomenalny sposób potrafią ubierać emocje i myśli w słowa i zdania. Cóż z tego, jeśli namiętnie w sposób nieświadomy "łamią" pole znaczeniowe (semantyczne) utworu. Przykładem może być BISZ B.O.K. i utwór „Jurodiwy”,
w którym nagle (wręcz znikąd!) pojawiają się wersy "Pierdolę nowe buty, idź w chuj z nowym autem" czy też wzmianka o kosmicie. Klimatyczny utwór staje się nagle smutną groteską. Smutną,
bo poczynioną nieświadomie (a więc kiczem?). Całe szczęście są i tacy, którzy w sposób mistrzowski bawią się polami semantycznymi słów i tworzą groteskę umyślnie - tu przytoczę zespół Morowe
i utwór Nocna Strawa, gdzie:
"(...) żółta żmija
z ludzką głową
rozmiarów oka
z człowieczym stosunkiem
do boskiego <<nie zabijaj>
pływa w makaronie".
Brakuje mi na polskiej scenie ludzi, którym w twórczości towarzyszyłoby większe obycie literackie.
Bo jak mam cieszyć się z "Powierzchni tnących" przy "fiku miku na patyku"? NIE podoba mi się tu, jakem eMCe.
Nie piszę? Nie żyję. Proces konwertowania stanów emocjonalnych i odczuć na słowa stało się
po prostu częścią mnie. To nałóg, terapia, przyjemność i przekleństwo zarazem. Aby pisać, muszę dostarczać sobie bodźców, więc czytam. A co czytam? Głównie poezję (rzadziej prozę) romantyczną ze słowiańskiego kręgu kulturowego, choć także i dzieła anglojęzyczne. Tu wymieniłbym przede wszystkim twórców polskich, takich jak: A. Mickiewicz, R. Zmorski, S. Goszczyński, A. Malczewski; słowackich: Janko Kráľ, Ján Botto i już w zasadzie modernistycznych: Ján Hrušovský, František Švantner. Z klasyków czarnego romantyzmu i jego kontynuatorów: A. E. Poe, H.P. Lovecraft,
A. Blackwood.
Podbudowę filozoficzną zawdzięczam dziełom egzystencjalistów, nihilistów i pesymistów, takich jak: F. Nietsche, F. Dostojewski, J. Sartre, A. Schopenhauer, F. Kafka, E. Cioran.
Jeśli zaś chodzi o pisarzy współczesnych, to lubuję się przede wszystkim w twórczości Jacka Dukaja, Jacka Piekary, Andrzeja Ziemiańskiego i szlacheckich powieściach Jacka Komudy.
Swój wywód podsumuję krótką listą powieści/książek/zbiorów/poezji, które mocno zapadły mi
w pamięć i duszę:
- J. Dukaj- "Król Bólu" (przede wszystkim opowiadanie "Linia Oporu")
- A. Blackwood- "Wierzby"
- E. Cioran- "O niedogodności narodzin", "Zły Demiurg", "Na szczytach rozpaczy"
- A. Schopenhauer- "O wolności ludzkiej woli"
- A. Mickiewicz- "Dziady", "Poezje", "Sonety krymskie"
- A. Malczewski- "Maria"
- J. W. Goethe- "Król olch"
- E. A. Poe- "Nevermore"
- H.P. Lovecraft- "Model Pickmana"
- L. J. Pełka- "Polska demonologia ludowa"
- Antologia poezji słowackiej
- Pismo Święte
Niezbyt mi licuje dość intelektualny wstęp z wymienianymi potem powieściami Piekary czy Ziemiańskiego, ale poza tym wspaniały wpis, co najlepiej od Krvavy'ego przesłuchać na samym wstępie? :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że można spokojnie zacząć od najnowszego albumu, czyli w "W Czerńotchłań" :)
UsuńCzy moja mini recenzja w konkursie miała jakiś wpływ na wybór Krvavego do tego cyklu? ;)
OdpowiedzUsuńOwszem, nawet wspominałem o niej Krvavemu! :)
Usuń