Babcia Rabuś

Mógłbym napisać, że książkę zatytułowaną "Babcia Rabuś" kupiłem przypadkowo. Że wróciłem pewnej nocy z melanżu i nie do końca ogarniając rzeczywistość poklikałem coś na komputerze. Gdy obudziłem się rano, na Kindle'u znalazłem pobrany e-book z tym tytułem. Ale to nieprawda. "Babcię Rabusia" kupiłem z własnej woli, namówiony przez intrygująco pozytywne opinie oraz - jakżeby inaczej - porządną promocję. Teraz przyszła pora na recenzję.

"Babcia Rabuś" jest opowieścią o... małym chłopcu, Benie. Zwyczajnym chłopcu, z raczej zwyczajnymi, trochę szalonymi rodzicami, chodzącego do zwyczajnej szkoły. Całkiem zwyczajna jest właściwie także jego babcia. Według chłopca jest ona nudną, starszą kobietą, która jedyne co potrafi zrobić, to ugotować parę różnych dań, z czego każde ma w sobie sporą ilość śmierdzącej kapusty.

Inne minusy babci Bena? Co chwilę puszcza bąki, udając, że nic się nie stało. Zamęcza wnuczka grą w Scrabble, czego sam Ben szczerze nienawidzi. No i wreszcie - chłopak zostaje do niej odsyłany co piątek, gdyż rodzice chcą wieczór spędzić sami, oglądając książkowy odpowiednik "Tańca z gwiazdami". Pewnego dnia Ben postanawia jednak z własnej woli wybrać się do staruszki. Wtedy odkrywa rzecz niezwykłą - jego babcia jest rabusiem!

Jak tylko usłyszałem o samym koncepcie powiastki, byłem wręcz wniebowzięty. Nie wiem, jak Wy się na to zapatrujecie, ale dla mnie pomysł zrobienia z typowej babci wielkiego rabusia jest po prostu przezabawny! Sam tytuł mówi Ci: "to nie może być zła książka!". Powtórzę jeszcze raz: to jest opowieść o Babci Rabusiu!

Gdy już przestałem śmiać się z pomysłu i tytułu, szybko zostałem rozbawiony przez samą zawartość książki. Mam nadzieję, iż żadna osoba nie wzięła mnie za chorego psychicznie człowieka, gdy jechałem tramwajem wpatrzony w Kindle'a i uśmiechnięty od ucha do ucha. Tym bardziej, jeśli ktoś zajrzał mi przez ramię i zauważył po pojawiających się od czasu do czasu obrazkach, że czytam jakąś książkę dla dzieci.

Ale "Babcia Rabuś" to nie jest jakaś kiepska bajeczka pełna słodkości, która ma usypiać małe bobasy. Tworowi Davida Walliamsa zdecydowanie bliżej do książkowych przygód Mikołajka czy animacji o Shreku. Na pozór jest to bowiem rzecz przeznaczona dla dzieci - w rzeczywistości jednak, wiele radości może ona przynieść także dużo starszym czytelnikom. Ba, powiem więcej! Jest tu wiele fragmentów skierowanych wprost do dorosłych! Tylko oni wyłapią bowiem niektóre dowcipy i będą niesamowicie ubawieni z ich powodu.

"Babcia Rabuś" to książka, która niewątpliwie wyciągnie z Was dzieciaka. Ubawi nawet największych smutasów, choć oni się do tego i tak nie przyznają. To nie jest perfekcyjna powiastka - co to, to nie. Choć porównałem ją do opowieści o Mikołajku, ciągle daleko jej do nich. Ale "to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy". 

Przez cały proces czytania, historię o nietypowej babci wchłania się bowiem z prędkością światła i bez zająknięcia. By poczuć się na chwilę dzieckiem, by poprawić sobie humor nawet w najgorszy dzień, by zabić każdą nudę - Babcia Rabuś zawsze czeka, by wesprzeć swoje kochane wnuczęta. I chwała jej za to.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej.

0 komentarze: