Gdy tylko zabrałem się za czytanie książek Stephena Kinga, automatycznie spotkałem się na swej drodze z tekstami typu: "musisz też sprawdzić Mastertona!". Trudno się temu dziwić, bo ten brytyjski autor jest naprawdę niesamowicie popularny w Polsce, przez co dość często nasz kraj odwiedza. A Mastertona polecali mi wszyscy - od znajomych, przez Czytelników, na moim własnym Tacie kończąc. Obok tylu rekomendacji nie mogłem więc przejść obojętnie. I tak udało mi się z nich skorzystać przed paroma tygodniami.
"Śpiączka" to jedna z najnowszych publikacji Mastertona, w oryginalne znana jako "Community". Dlaczego wybrałem ten tytuł zamiast któregoś klasyka od brytyjskiego pisarza? Jak to najczęściej w moim przypadku bywa - za wszystkim stoi e-bookowa promocja, która miała miejsce już dobre parę miesięcy temu. I choć "Śpiączka" musiała sobie trochę poczekać w mojej książkowej kolejce, wreszcie spojrzałem na nią łaskawym okiem.
Na sam początek krótka uwaga, którą warto sobie zapamiętać jeszcze przed zabraniem się za czytanie powieści Mastertona. Nie wiem, jak to wygląda w wersji papierowej, jednakże przed daniem głównym w e-booku zaserwowany nam jest mniej więcej stronicowy tekst, zatytułowany "O książce". Zasadniczo, ma on nam krótko przybliżyć fabułę powieści - i to jest jak najbardziej zrozumiały zabieg. Nie rozumiem tylko, dlaczego tekst ten jest w rzeczywistości streszczeniem całej książki! Gdybym nie zorientował się w połowie czytania tego "wstępu", że coś tu nie gra, znałbym całą fabułę "Śpiączki" jeszcze przed jej przeczytaniem! Ktoś, kto wpadł na ten "genialny" pomysł, powinien zostać ukamienowany przez Narodową Radę ds. Spoilerów.
Wróćmy jednak do samej książki. Ta opowiada historię młodego Amerykanina, Michaela, który jadąc wraz ze swoją dziewczyną w stronę tajemniczej góry Shasta, ulega wypadkowi samochodowemu. Budzi się po długim czasie w małym miasteczku Trinity, słynnym w szczególności dzięki swej klinice. To tutaj leczony jest Michael, który doznał przez wypadek utraty pamięci. Lekarze i społeczność Trinity chce przywrócić go do zdrowia i przypomnieć mu jego przeszłość. Bohater nie czuje się jednak komfortowo w osadzie zamieszkanej przez nietypową i zachowującą się strasznie dziwnie społeczność. Nie czuje się także przekonany co do prawdziwych zamiarów lekarzy, szczególnie, gdy pracują nad przywróceniem jego pamięci i sugerują, że jego imię oraz nazwisko to tak naprawdę "Gregory Merrick".
Historia początkowo cierpi trochę na chorobę zwaną "ale to już było". Ma się wrażenie, że "Śpiączka" to zlepek kilku różnych schematów wrzuconych do jednego worka. Mimo tego, nie można Mastertonowi odmówić umiejętności wciągnięcia w swą historię. "Śpiączkę" chce się czytać jak najwięcej, z radością pochłania się jej kolejne rozdziały i brnie ku jej końcowi.
W dużej mierze jest to zasługa niesamowicie konkretnego stylu autora. Fabuła naprawdę pędzi jak szalona - tu nie ma miejsca na zbędne opisy, mało jest niepotrzebnych dygresji, zdecydowana większość spostrzeżeń bohatera ma jakiś związek z fabułą. Kolejne zwroty akcji mają tu miejsce co chwilę, jeszcze bardziej przyciągając uwagę czytelnika. Konkret przejawia się także w strukturze technicznej powieści - rozdziały są krótkie, każdy do połknięcia w mniej więcej dziesięć minut, co dla mnie jest rzeczą wręcz idealną.
Tego typu podejście do pisania nie niesie jednak ze sobą wyłącznie plusów. "Śpiączka" jest bowiem treściowo tworem raczej prostym, a w kilku miejscach naprawdę wręcz prostackim. Parę scen skwitowałem jedynie uśmiechem politowania, szczególnie w przypadku naprawdę słabo poprowadzonego na kartach powieści seksu. King też jest autorem raczej "popowym", ale jego styl potrafi w jakiś sposób urzec i wyróżnić się z tłumu. Mastertonowi trochę tego brakuje i tworzy on swą opowieść w trochę zbyt typowy (jak dla mnie) sposób.
"Śpiączka" okazuje się więc być trochę takim tworem mainstreamowym - smaczną zupką instant, ale mimo wszystko instant. To rzecz typowo rozrywkowa, do szybkiego spałaszowania bez zbędnej refleksji. Nie mówię, że to źle, bo w takiej formie całość sprawuje się naprawdę dobrze i okazuje się być tworem idealnym szczególnie dla niedzielnych czytelników, tylko od czasu do czasu sięgających na szybko po jakąś krótką powiastkę. Ja jednak poza samą fabułą lubię jej ładne podanie, a tego tu mi trochę brakowało.
Nie mogę jednak podważać, że "Śpiączkę" czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Dlatego też na pewno jeszcze Mastertona sprawdzę (tym razem w bardziej klasycznym wydaniu), gdy będę akurat potrzebował odpoczynku po co bardziej ambitnych tytułach. Jeśli akurat czegoś podobnego szukacie, zdecydowanie powinniście zainteresować się "Śpiączką". To powieść, która Was nie przemęczy, a raczej zapewni całkiem przyjemny, odmóżdżający odpoczynek po ciężkim dniu.
Tak z innej beczki. Polecam książkę Departament 19, którą napisał Will Hill. Są 4 części, ale dopiero 3 po polsku. Jest ona o wampirach, ale nie o takich, jak ze Zmierzchu (całe szczęście), tylko takie konkretne :D
OdpowiedzUsuńChyba trochę nie moje klimaty, ale może kiedyś się uda przeczytać. Dzięki za polecenie! :)
Usuń