Nie pamiętam już nawet, jak dawno temu miałem zabrać się za recenzję Frankie's. Z tą - i kilkoma innymi miejscówkami, które w "Knajpingu" powinni się już pojawić - mam jeden konkretny problem: nie przyszedłem tam z myślą o recenzowaniu. Wpadliśmy ze znajomymi przypadkiem, zjedliśmy coś na szybko i ruszyliśmy dalej. A potem wróciliśmy tu raz, drugi, trzeci - i tak dalej. I dopiero po którejś wizycie z rzędu uświadomiłem sobie, że "Knajping" na temat Frankie's powinien się pojawić. Chwała mi więc, iż wreszcie udało mi się temat ten ogarnąć.
Pasowałoby na początku wytłumaczyć, czym w ogóle jest Frankie's. Bo to nie jest taka typowa knajpka, jaką mamy przed oczami mówiąc: "chodźmy coś zjeść". Nie dostaniecie tu wielkich talerzy pełnych mięcha, nie dostaniecie ociekających tłuszczem burgerów, nie trafią się tu nawet frytki. Nie do końca wiem, co znaczy określenie "hipsterska knajpka", ale intuicyjnie myśląc o tym określeniu, przychodzi mi na myśl właśnie Frankie's. Jeśli więc jesteście gotowi na trochę mniej typowe podejście do "Knajpingu" i jedzenia w ogóle - czytajcie dalej.
Menu Frankie's to zasadniczo trzy główne elementy. Pierwszy z nich, to napoje, czyli zarówno soki, koktajle, jak i kawa. Tych pierwszych jest bodajże trzy razy więcej o drugich, przez co wybór smaków jest naprawdę różnorodny. Nie próbowałem wszystkich, ale myślę, że połowę już przynajmniej sprawdziłem - żaden mnie nie zawiódł.
Naprawdę - każdy tutejszy miks można pochłonąć za jednym razem. A praktycznie wszystkie kombinacje są tu w jakiś sposób wyjątkowe. Weźmy dla przykładu Kick Start, czyli kombo jabłko, banan, marchew. Brzmi jak "Kubuś" albo inny tego rodzaju sok? Cóż, w smaku wypada już inaczej, bo w sporej mierze czuć tu marchew. Ale naprawdę nie trzeba być jej fanem, by uszy się od tego trzęsły.
Podobnie sprawa ma się z "dziwniejszymi" kombinacjami. Nie przepadam za szpinakiem, ale Green Sky, gdzie pojawia się między innymi on, wypiłem szybciej niż bym się tego spodziewał. Podobnie sytuacja wyglądała z Pump Me Up, gdzie jedną z głównych ról gra... ogórek! Jeśli natomiast chodzi o koktajl, próbowałem do tej pory jednego - Micado z awokado, miodem i mlekiem. Trochę się go obawiałem, bo nie przepadam za mlekiem. Ostatecznie jednak, gdy już zacząłem go pić, zupełnie nagle zorientowałem się, że w kubku nic już nie ma. PYCHA!
A co z jedzeniem? Do tej branży zaliczają się kolejne dwie główne kategorie. Po pierwsze: kanapki. Kosztowałem ich raz albo dwa, ale chętnie serwowałbym je sobie codziennie na śniadanie. Oprócz ciekawych kombinacji smakowych, ich najfajniejszym elementem jest pieczywo pur pur, odbiegające w smaku od typowego, polskiego chleba. Warto sprawdzić chociaż raz.
Zdecydowanie bardziej obleganą przeze mnie częścią menu są jednak w przypadku Frankie's... sałatki. Dwie mięsne, dwie rybne, jedna serowa - wszystkie niby proste, acz naprawdę przepyszne! Ostatnio szczególnie przypadły mi do gustu te zawierające pełnoziarnisty makaron, które potrafią wypełnić nawet najbardziej burczący brzuch. Do sałatek można wybrać cztery dressingi i spośród nich naprawdę trudno byłoby mi wskazać najlepszy. Wszystkie pasują idealnie do sałatek, a każda z nich wprowadza zupełnie inną nutkę smakową do potrawy.
Jeszcze jedno, niesamowicie ważne pytanie - jak wypada sprawa cen? Cóż, przyznać trzeba, że na pewno nie należą one do najniższych. Najbardziej opłacalną opcją jest zestaw zawierający dużą sałatkę i duży sok - taka przyjemność kosztować nas będzie 25 złotych. Naprawdę można się za to we Frankie's nieźle najeść, a do tego mamy pewność, że wszystko robione jest na miejscu ze świeżych produktów. Oczywiście, nie jest to idealne wyjście dla każdego, ale jeśli już uda Wam się skosztować czegoś w tej knajpce, nie będziecie zawiedzeni i będziecie mieli ogromną ochotę tam wrócić - choćby po to, by zgarnąć na wynos pyszny sok lub koktajl.
A gdzie w ogóle Frankie's można znaleźć? W Krakowie szukajcie lokalu na ulicy Stolarskiej, w okolicy choćby konsulatu amerykańskiego. Cieszyć powinni się również mieszkańcy Olsztyna, którzy swoje Frankie's znajdą w otwartej nie tak dawno temu Galerii Warmińskiej. Najszczęśliwsi mogą być jednak Wrocławianie, którzy mają dostęp do lokalu w aż czterech różnych miejscówkach! Nic, tylko pozazdrościć!
0 komentarze: