Muzyka do spacerowania po zaśnieżonym mieście

Ponoć jeszcze nie w całej Polsce spadł w śnieg, w Krakowie mogliśmy się jednak nim cieszyć przez ostatnie dwa czy trzy dni. Nie jestem może jakimś wielkim fanem tego białego puchu, z drugiej jednak strony, zima wydaje mi się bez niego nijaka, pozbawiona jakiegokolwiek piękna. Śnieg dodaje charakteru miastom i wsiom, tworzy zupełnie nowe obrazy, o które ciężko w pozostałych częściach roku.

Inaczej się spaceruje w takich klimatach. Świat wydaje się inny, jakbyśmy zostali nagle przeniesieni do zupełnie innej krainy. Śnieg zakłada odmienne spojrzenie na wszystko wokół nas, wymaga, byśmy się do niego dostosowali. Zimą emocje są zupełnie różne od tych, które odczuwamy latem - a przynajmniej ja tak mam. Do rozwoju tych emocji i myśli, potrzeba natomiast odpowiedniego tła.

Rzadko "ocieplam" sobie zimę muzyką. Nie puszczam letnich kawałków, by poczuć się, jakby właśnie był środek lipca. Zamiast tego, poddaję się temu, co proponuje mi zima i śnieg. Już jesień przygotowuje powoli moją playlistę na chłodne dni, wprowadzając więcej spokojnych, może nawet i smutnych kawałków. Ale to dopiero pierwszy śnieg zmusza do ostatecznej zmiany płyty w odtwarzaczu.

Godzina 16 czy 17, koniec zajęć w liceum. Latem byłby to środek dnia, zapowiedź mnóstwa rzeczy, jakie można jeszcze zrobić po wyjściu ze szkoły. Zimą mamy natomiast lód i spadające z nieba płatki śniegu, a wszystko to przykryte płachtą nocnego nieba. Czas na podróż do domu - spokojną, wyciszoną.

Jest jeden kawałek, który niezmiernie kojarzy mi się z chodzeniem po zaśnieżonym mieście, jeszcze właśnie z czasów licealnych. Gdy grał mi on wówczas w słuchawkach, czułem się, jakbym występował w jakimś klipie. Wszystko wokół mnie, ta cała zimowa sceneria, idealnie pasowała do muzyki. Ludzie w grubych płaszczach, buty uderzające o śnieg, lampy uliczne oświetlające spadający z nieba puch. A w tle huczało "hardlakes".



Indigo Tree - zespół, który przez większość swego istnienia był duetem, dopiero pod koniec działalności zamieniając się w trio. Uwielbiany przez najzagorzalszych fanów polskiej alternatywny, swoistych "hipsterów totalnych", sięgających po muzykę jak najbardziej niszową. Bo takiej niszowości Indigo Tree trudno odmówić. Jednocześnie jednak nie można zapomnieć o oddaniu fanów zespołu, którzy po ogłoszeniu jego rozpadu niejednokrotnie lamentowali.

Czym jest muzyka Indigo Tree? Niewątpliwie alternatywnym rockiem, chociaż pod gatunek ten można podpiąć bardzo wiele różnorodnych kapel. Duet, którym się dziś zajmuję, bazuje przede wszystkim na wokalu i gitarze - obu przerzuconych przez mnóstwo efektów, tworzących niewątpliwie niepowtarzalny klimat. Twórczość Indigo Tree jest bardzo spójna, choć na pewno nie nudna i błaha. Gdy usłyszysz jeden kawałek tego duetu, klimat tej muzyki rozpoznasz w pozostałych kawałkach po raptem paru sekundach. 

Filip Zawada oraz Peve Lety stworzyli dwa wspólne albumy, bardzo ciepło przyjęte w polskim środowisku muzycznym. Pierwszym krążkiem było "lullabies of love and death" z roku 2009. Promowały go - jeśli się nie mylę - dwa single: "kitchenoflove" oraz "iamthecar". Ten drugi, według statystyk YouTube'a, jest najpopularniejszym trackiem zespołu w ogóle. Całe "lullabies of love and deatch" można natomiast odsłuchać na Bandcampie Indigo Tree.


Drugi krążek, zatytułowany "Blanik", pojawił się mniej więcej rok po premierze pierwszego. Płyta ta kontynuowała charakterystyczny styl Indigo Tree, nie będąc jednak błahą kopią debiutanckiego albumu. Mi "Blanik" przypadł do gustu chyba jeszcze bardziej, w szczególności za sprawą wspomnianego już "hardlakes". Krążek ten może się pochwalić także wieloma innymi, bardzo dobrymi kawałkami, takimi jak choćby "lovegaps" czy "lazy". Co ciekawe, całą płytę można znaleźć na Spotify, choć nastąpiła tam mała pomyłka i "Blanik" zostało uznane za nazwę zespołu, a "Indigo Tree" za tytuł albumu.


Muszę przyznać, że niesamowicie dobrze pisało mi się ten tekst. Była to dla mnie ciekawa podróż muzyczna, przenosząca mnie do wielu wspomnień i widoków zaśnieżonych miast. Niejedno z nich miało bowiem okazję migać mi przed oczami w rytm nie tylko "hardlakes", ale i pozostałych kawałków Indigo Tree. Jeśli Wam również muzyka tego zespołu się spodoba, będzie mi niezmiernie miło. Szkoda by bowiem było, gdyby tak nietypowy twór na polskiej scenie alternatywnej odszedł w zapomnienie.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

8 komentarzy:

  1. Ciekawy zespół. Przyznam, że nie wiedziałam o jego istnieniu. Polecam Daughter - zespół mało znany, a szkoda..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daughter mało znany? Oj, nie powiedziałbym :)

      Usuń
    2. Żartujesz? W którejś części GTA nawet w radiu był. :D

      Usuń
    3. Hmm, coś nie kojarzę, ale może masz rację!

      Usuń
  2. Najlepsze na zime i spacery Bisz/Kosa-Zimy EP polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście znam i od czasu do czasu sobie puszczam :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. No to pewnie będą się one pojawiały częściej! :)

      Usuń