Oglądacie sobie w spokoju jakiś thriller czy inny film sensacyjny. Fabuła dopiero się rozkręca, okazuje się, że ktoś kogoś zabił, a śladem nikczemnego złoczyńcy ma ruszyć główny bohater. Na pewno to znacie - przecież to schemat powielany wielokrotnie. Nasz heros nie wie jednak, jak znaleźć i ostatecznie złapać swojego oponenta. Co więc robi? Podchodzi do ściany.
Bierze czyste kartki, flamaster, zdjęcia i dokumenty, po czym zaczyna tworzyć plan działania, zrozumiały tylko dla niego. Dla Widza wygląda to jak kupa poprzyklejanych zupełnie randomowo rzeczy - dla niego jest to jednak czytelny i sensowny sposób na wykrycie zabójcy. W tle leci pompatyczna muzyka, a heros, odwrócony plecami do kamery, przygląda się swojemu działa. Nagle przeskakuje mu coś w głowie i przemyka mu tam myśl: "już wiem!".
Źródło: Flickr.com |
Wychodzi więc prawda na jaw - gdy poszedłem do sklepu po kartki samoprzylepne, tak naprawdę nie zależało mi najbardziej na ogarnięciu sobie życia. Ja po prostu chciałem być jak super detektyw rozkminiący niebezpieczną sprawę. Poczuć się na chwilę jak bardzo ważny człowiek, robiący bardzo ważne rzeczy w bardzo ważnym pokoju, rozklejający bardzo ważne karteczki z bardzo ważnymi napisami na bardzo ważnej ścianie. I udało się. Ale przy okazji wyciągnąłem z tego wszystkiego także inny istotny profit.
Moim planem było ogarnięcie sobie jednego, konkretnego elementu życia - bloga. Miałem ciągle mnóstwo pomysłów na różnorodne posty, których z jakiegoś powodu jeszcze nie wykorzystałem. Ciągle jednak o nich zapominałem. A to dlatego, że były one rozsiane po różnych urządzeniach, a to dlatego, iż moje oko padało na nie raz na pół miesiąca.
Chciałem więc załatwić te dwa problemy za jednym zamachem. Przeniesienie idei z wirtualnych dysków do postaci "fizycznej" wydało się więc najbardziej sensowne. Dzięki "blogowej ścianie" nie tylko miałem mieć wszystkie pomysły na posty w jednym miejscu, ale też miałem być w jakiś sposób zmuszony do codziennego z nimi obcowania. Wstaję rano z łóżka, przeciągam się i widzę żółte karteczki na ścianie. To samo dzieje się, gdy się ubieram, a potem, gdy wracam z mieszkania i gdy ostatecznie kładę się do łóżka. Choćbym nie chciał - muszę na kartki spojrzeć.
Pytanie jednak najważniejsze brzmi - czy to działa? Myślę, że tak. To znaczy - na razie nie wykorzystałem przesadnie wielu z tych pomysłów do rzeczywistego pisania postów. Ściągnąłem do tej pory jakieś trzy czy cztery karteczki z wykorzystaną już ideą. Ale w istocie ta moja "blogowa ściana" ma więcej plusów.
Przede wszystkim, rzeczywiście więcej myślę na temat pomysłów na posty. Chociażby dlatego, że przyklejenie głupiej karteczki na ścianę sprawia mi sporą satysfakcję, z jakiegoś powodu większą niż zwyczajne wpisanie czegoś do wirtualnego notatnika na telefonie. Poza tym, rzeczywiście staję od czasu do czasu przed ścianą, wpatruję się w nią i rozmyślam nad tym, co już tam wisi. Zwykle po prostu doklejam tu i ówdzie po kartce, zdarzało się jednak, że nad głową pojawiała mi się jaśniejąca żarówka, po czym zabierałem się do pisania.
Nie, nie musicie być blogerami, by taka obklejona ściana była dla Was przydatna. Przecież możecie przyczepiać tam jakieś istotne daty, by na pewno o nich nie zapomnieć, ważne pojęcia na egzaminy, które dzięki temu szybciej Wam zapadną w pamięć czy po prostu pomysły na fajne rzeczy, jakie macie ochotę zrobić w swoim życiu.
Ja też zaczynam powoli rozszerzać zakres haseł na mojej ścianie. Kilka kartek na niej dotyczy projektu, który od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie. Ale na razie cicho sza!
A tak moja ściana prezentowała się jeszcze parę dni temu. Od tamtego czasu doszły gdzieniegdzie jeszcze dwie czy trzy karteczki. |
Ja to myślałem o takiej tablicy na markery, ale to może być pomysł prostszy i tańszy do wcielenia w życie, dzięki!
OdpowiedzUsuńTeż myślałem o takiej tablicy, ale cała ściana to jednak większa przestrzeń i swoboda działania :)
UsuńŚciana wygląda na piwnicę...? -o.o- Dobre karteczki, skoro się jeszcze trzymają jako tako! -o.o-
OdpowiedzUsuńCzasami z tego korzystam. Ta idea przydałaby mi się jeszcze w kilku kwestiach... Być może skorzystam. :)
Pozdrawiam!
Haha, nie, to przez filtr tak dziwnie ta ściana wygląda :D A karteczki rzeczywiście całkiem niezłe, bałem się, że będą regularnie odpadały, a na razie twardo się trzymają.
UsuńRównież pozdrawiam! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKarteczki samoprzylepne https://somax.eu/207-karteczki-i-bloczki-samoprzylepne
OdpowiedzUsuńto bardzo użyteczny gadżet. Ja często wykorzystuję je w pracy w biurze do oznaczania dokumentów lub też szybkiego robienia ważnych notatek. Zdecydowanie ułatwiają one życie :).
Osobiście używam takich karteczek często u siebie w biurze, gdyż niestety pamięć bywa zawodna. Jednak podstawowym moim narzędziem pracy są pieczątki https://www.maxsc.com.pl/pieczatki-2/pieczatki-standardowe/podzial-wedlug-tresci/firmowe/ których codziennie stawiam bardzo dużo.
OdpowiedzUsuń