Psze pana, czy tu wolne?

Jest taka międzyludzka, niepisana zasada w pociągach, w których nie ma rezerwacji miejsc. Polega ona na tym, że czy to wchodząc do jakiegoś przedziału, czy też dosiadając się do jakiegoś zestawu siedzeń w wagonach bezprzedziałowych, mówi się magiczne: "przepraszam - wolne?". Można ten zwrot rozwinąć, można i skrócić do samego "wolne?". Wypada go jednak powiedzieć, nie ważne w jakiej formie.

Po co? No jasne, na pierwszy rzut oka po to, by sprawdzić, czy rzeczywiście dane miejsce nie jest zajęte dla kogoś innego. Gdy jednak takie pytanie zadamy już kilka razy w życiu, zorientujemy się, że zadawanie go jest właściwie trochę głupie - miejsce bowiem wolne jest prawie zawsze. Ale to "przepraszam - wolne?", jest też po prostu wykazem naszej własnej kultury osobistej. Prostym, ogólnodostępnym i przez to wykorzystywanym nawet przez ludzi, których o jakiekolwiek miłe zachowanie byśmy nie posądzali.

Ja sam zwrotu tego używam i wobec mnie bywa on często używany. To w końcu takie hasło jak "dziękuję", w przypadku pomocy drugiej osobie. Dziś zostałem jednak zaskoczony. Oto bowiem do mojego zestawu siedzeń nagle przysiadła się para mniej więcej trzydziestolatków. Przeszli przez korytarz, zarzucili torby na półkę nad siedzeniami i usiedli. Pytania o wolne miejsce nie uświadczono. Świat stanął do góry nogami.

Czyżbym był w takiej sytuacji oburzony? Nie, w końcu nikomu miejsca nie zajmowałem, więc istotnie siedziska wybrane przez tę parę były wolne. Byłem jednak po prostu zdziwiony. Zdziwienie to zostało spotęgowane przez fakt, że na pytanie "przepraszam - wolne?", zdążyłem już tego dnia z uśmiechem na twarzy odpowiedzieć "tak" paru innym osobom. Tymczasem dwójka ta postanowiła schemat ten złamać.

Czy więc byli oni po prostu osobami mniej kulturalnymi, czy może swego rodzaju hipsterami? Na tych drugich nie wyglądali, ale kto to wie? Może oni specjalnie łamią podstawowe zasady narzuconej im kultury, by okazać swą odmienność? Gdybać tak jednak można bez końca, prawdziwsza jednak wydaje się teza zakładająca po prostu bycie przez nich niezbyt kulturalnym. Wnioskuję to w szczególności z twarzy tej dwójki, mówiących mniej więcej "omójbożealetenświatjestzłydajciemisięzabić".

Wniosek wydaje się więc prosty - utrzymywać zwyczaj pytania o wolne miejsce zdecydowanie warto. Po pierwsze, by po prostu być choć trochę miłym dla innych ludzi. Po drugie zaś, by ustrzec się przed ewentualnością natrafienia na wścibskiego blogera, który każde Wasze potknięcie skomentuje na swojej internetowej ścianie płaczu. Powtarzajcie więc za mną: "przepraszam - wolne?".

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

0 komentarze: