Gdy mniej więcej w grudniu zorientowałem się, że w sklepach pojawił się "Drugi dziennik" Jerzego Pilcha, zrozumiałem, iż wciąż nie dane mi było sprawdzić pierwszego. Na szczęście pojawiła się ku temu świetna okazja, oto bowiem jedna z e-bookowych księgarni dostarczyła świetną promocję z poszukiwanym przeze mnie tytułem. Tak też stałem się nabywcą kolejnej książki autora "Pod Mocnym Aniołem" i "Wielu demonów". Byłem pewien, że pozycja ta będzie dobra. Pytanie tylko - jak dobra?
Tytuł nie jest tu bynajmniej nadto metaforyczny - książka to bowiem istotnie dziennik polskiego pisarza. Aktualizowany może nie codziennie, ale bardzo często, prowadzony od 21 grudnia 2009 do 21 listopada 2011. Okres czasu jest więc całkiem spory, tym samym Pilch miał zdecydowanie o czym pisać. A ostatecznie dostaliśmy naprawdę wszystko, na co człowiek może wpaść.
Pilch znalazł miejsce w swym "Dzienniku" na prawdziwy ogrom tematów, często z kompletnie różnych kategorii. Raz pojawiają się przemyślenia autora na temat życia, raz jego wspomnienia z przeszłości, jeszcze kiedy indziej zdarza mu się komentować współczesne mu wówczas wydarzenia. Te zaś kategorie można zresztą podzielić jeszcze bardziej, oto bowiem czasem pisarz wspomina o ukochanej przez niego piłce nożnej, czasem o swoich przyjaciołach, czasem o nielubianych politykach. I nigdy nie oszczędza w słowach.
Jest więc zabawnie, ale i prawdziwie - tym samym, można rzec, brutalnie. Jednak, co najważniejsze, zawsze wciągająco. Nawet, gdy Pilch pisze o rzeczach, które w jakiś sposób są dla Czytelnika obce, dostarczony tekst wciąż absorbuje. Bo czyta się to po prostu fantastycznie. Tym bardziej, że - jak to zwykle u Pilcha - całość napisana jest naprawdę cudownym językiem, którego dziś trudno szukać gdziekolwiek indziej.
Mam jeszcze jedną porcję przemyśleń na temat tego tytułu - powinien go przeczytać każdy bloger. Serio. "Dziennik" nie tylko bowiem w tej kwestii mocno inspiruje, ale też i uczy. Uczy tego, że można pisać dosłownie o wszystkim i zawsze da się to zrobić w sposób ciekawy. Utyskiwania Pilcha na swoją ukochaną Cracovię czy jego polemika z nieznanym Czytelnikowi tekstowi, wciągają mimo ewentualnej nieznajomości tematu. Gdyby autor był blogerem, stawiałbym na jego ogromny sukces również i w tej dziedzinie pisarstwa.
Obok "Dzienników" przejść obojętnie nie można. Koniec, kropka. Nawet jeśli nie zna się reszty prozy Pilcha, tytuł ten wciąż będzie się czytać fantastycznie. Ba, jestem skłonny stwierdzić, że fantastycznie będzie się go czytało nawet tym, którzy z książkami mają do czynienia raz na parę miesięcy. Wam "Dziennik" więc zdecydowanie polecam, a sam powoli przymierzam się już do kupna jego drugiej odsłony.
0 komentarze: