Ogłoszenie nominacji do tegorocznych Oscarów coraz bliżej. Już w najbliższym czasie możecie się więc spodziewać moich licznych recenzji, traktujących właśnie o produkcjach nominowanych do tych prestiżowych nagród. Ja powoli się już do tego szykuję i postanowiłem ostatnio sprawdzić film, który może nie jest stuprocentowym pewniakiem do nominacji, ma jednak na takową sporą szansę. "Kamerdyner" wciąż pokazywany jest w polskich kinach - czy więc warto na niego pójść?
Nowy film Lee Danielsa to historia tytułowego, czarnoskórego kamerdynera, pracującego w Białym Domu. Otrzymuje on taką właśnie posadę w jeszcze dość młodym wieku, co zapewnia mu poznanie licznych prezydentów Stanów Zjednoczonych. Usługuje zarówno zwolennikom zniesienia segregacji rasowej, jak i przeciwnikom i tępicielom protestów Afroamerykanów. Zawsze jednak pozostaje oddany swoim pracodawcom.
Historia Cecila Gainesa (Forest Whitaker) jest główny motywem całej produkcji, zostawia jednak sporo miejsca dla przedstawienia całego tła tych wydarzeń. Jest więc dużo o ogólnym problemie segregacji rasowej, wielu cierpieniach doznanych przez Afroamerykanów. Wiele czasu poświęcono walce z nierównościami społecznymi, pojawiają się więc takie postaci jak Malcolm X czy Martin Luther King. Okazało się to wystarczającym powodem, by wiele osób nazwało "Kamerdynera" pejoratywnym określeniem "propagandowy".
Moim zdaniem jest to jednak bardzo przesadzone. Ja bowiem odebrałem tę historią, jako po prostu opowieść smutną i w jakimś stopniu wzruszającą. Naprawdę, wiele jest tu momentów, które zapadają w pamięć i wręcz wywołują szklenie się oczu. Część związana jest w szczególności z historią samego Cecila, część natomiast to wynik przedstawiania problemu segregacji w Stanach. Serio, to jeden z nielicznych filmów ostatnimi czasy, przy którym szczerze mogę przyznać, że w jakiś sposób się wzruszyłem.
Myślę, iż ważnym aspektem, o którym powinienem wspomnieć, jest klimat "Kamerdynera". Bo, co ciekawe, moim zdaniem sam film zbyt wiele jakiejś wyjątkowej atmosfery nie posiada i wypada w tej kwestii po prostu jako "zwyczajna" produkcja. Wszystko zmienia jednak filtr kamery, który zdaje się nawiązywać do tego sprzed wielu lat. Można go zresztą zauważyć już w zwiastunie filmu.
Nie byłem przekonany do obejrzenia "Kamerdynera". Naprawdę, wiele elementów zaprezentowanych w trailerze mnie odrzucało. W tym, właśnie ta wspomniana w poprzednim akapicie "old schoolowość". Tymczasem okazało się ostatecznie, że to produkcja naprawdę bardzo dobra! Zdecydowanie inna niż większość obecnej kinematografii, ale przez to podkreślająca temat w niej zaprezentowany.
Warto obejrzeć, nawet jeśli Wam również po obejrzeniu zwiastuna pozostanie na twarzy tylko grymas niechęci. "Kamerdyner" jako całość wypada bowiem znacznie, znacznie lepiej.
0 komentarze: