Ja wiem - miało być pozytywniej. Mieliście po przeczytaniu moich tekstów za każdym razem pozytywnie stawać przed oknem i uśmiechać się do świata. Mieliśmy razem tańczyć pod (płonącą) tęczą. Już nawet przygotowałem na dziś inspirujący tekst, który miał dodać Wam motywacji na całą resztę tygodnia. Trafił się jednak taki temat, że publikację wspomnianego wpisu musiałem przełożyć.
Nie codziennie zdarza się bowiem takie odkrycie, jakiego dokonałem wczoraj. Oto bowiem znalazłem wreszcie serię najgorszych filmików na YouTube. For real, to nie żadna ironia. Co więcej, nie mówię tu ani o cukierkowych vlogach czternastolatek, ani video tutorialach malowania powiek, ani nawet gameplayach z "Minecrafta". Mówię serio - największy internetowy serwis z głupimi filmikami ma na swoich serwerach coś jeszcze gorszego.
Jaki był wczoraj prawdopodobnie najważniejszy temat dla większości internautów? Rozdanie nagród Grammy. Czy tego chcecie, czy nie, w sieci zawrzało ogromnie na ten temat, a gala zrzuciła na chwilę na bok wydarzenia na Ukrainie i rosyjskie przygotowania do Olimpiady w Soczi. Czy Macklemore został słusznie nagrodzony? Czy Justin Timberlake powinien dostać więcej statuetek? Nie zebraliśmy tu dziś po to, by o takich błahostkach dyskutować.
Zafascynowany świetnym występem scenicznym kolaboracji Imagine Dragons x Kendrick Lamar, postanowiłem wczoraj z samego rana poszperać więcej i znaleźć inne materiały z gali rozdania nagród Grammy. Pierwsze kroki poczyniłem standardowo, ku serwisowi YouTube właśnie. Wpisałem, dajmy na to, hasło "grammy 2014 daft punk". Z wywieszonym jęzorem klikam na którykolwiek link z pierwszej strony. No i fun się skończył.
Choć miniaturka zapowiadała prawdziwe nagranie, nagle na ekranie pojawiła się mi się jakaś nieznana twarz. Nope, nie ma duetu Daft Punk w hełmach, nie ma Pharella, nie ma też Steviego Wondera, który z nimi wystąpił. Zamiast tego człek kompletnie mi nie znany, a z jego ust też raczej nie sączy się przyśpiewka "We're up all night to get lucky". Zastąpiona została czymś w rodzaju: "cześć, dzisiaj zrecenzuję występ Daft Punk na Grammy".
Ci ludzie mają pierwszorzędne mózgi trolli. Albo marketingowców. W tym przypadku to jedno i to samo. Podstawiają zamiast filmików interesujących cały internet swoje totalnie amatorskie wygłupy, nagrane kamerką o rozdzielczości 0,3 megapiksela. Kilka godzin później mają po kilkadziesiąt tysięcy odtworzeń.
Można powiedzieć, że to taki nowy rickrolling. No można, ale trochę mija się to z prawdą. Bowiem przynajmniej ja mam tak, że zostając wrobiony w słuchanie kultowego "Never Gonna Give You Up", mimo wszystko śmieję się z żartu. Filmiki recenzujące występy na wielkich galach są natomiast tylko i wyłącznie wkurzające. Nie ma nic fajnego w tym, że zamiast wypiętego tyłka Beyonce pojawia Ci się przed oczami pryszczaty nastolatek. Nic.
Zabawniejsze jest nawet nagrywanie telefonem telewizora, na którym puszczona jest gala. Naprawdę.
Źródło: Flickr.com |
0 komentarze: