Gdy piszę te słowa jest niedzielny wieczór, a ja wróciłem już jakiś czas temu ze swoistego "spaceru" ku centrum Krakowa. Cel mej podróży był w szczególności jeden - zobaczyć, jak działa tutaj WOŚP. Ot, taka przyziemna potrzeba, powodowana chęcią wyrwania się z mieszkaniowego letargu. Potrzeba spełniona została, a ja powróciłem z podróży z przekonaniem: "veni, vidi, vici".
"Vici", bo zwyciężyłem, znajdując sobie temat na post na bloga. Zabrzmiało może trochę egoistycznie, ale cieszcie się - Wy teraz macie bowiem co czytać. Nie będzie tu jednak o tym, jakie wrażenia wywarło na mnie to, co Wielka Orkiestra przygotowała w centrum Krakowa. Zdecydowanie więcej przekazali mi bowiem zwykli ludzie. Choć nie zamieniłem z nimi choćby jednego słowa.
Wychodzę z tramwaju przy Galerii Krakowskiej i od razu zalewa mnie fala ludzi z czerwonymi serduszkami na piersi, twarzy czy czapce. Mało kto idzie bez tego charakterystycznego znaku WOŚP. Nawet ludzie z zagranicy przyczepiają sobie czerwone nalepki gdzie popadnie. I wszyscy jacyś tacy inni - więcej z nich niż w normalny dzień się uśmiecha, płynie od nich jakaś pozytywna energia.
Pierwsze, co pomyślałem to: "wow". Serio. Tyle uśmiechniętych twarzy widuje się zazwyczaj na imprezach, gdy wszyscy już się nieźle nawalili, ale niewystarczająco, by puścić pawia. Bije od tego tłumu energia i widać, że cieszą się oni z samego faktu możliwości pomocy komuś, poprzez wrzucenie tych kilku złotych do tekturowej puszki. Tym samym, jeszcze raz - wow.
Mówi się, że Polaków jednoczyła katastrofa smoleńska i śmierć Papieża. Jednoczyły nas te sprawy, to prawda. Mam jednak wrażenie, iż mało kto zwraca uwagę, że co rok mamy o wiele lepszą "inicjatywę zjednoczeniową". Gdy zginęła para prezydencka czy Jan Paweł II, wszyscy łączyliśmy się w smutku. Podczas WOŚP natomiast jednoczenie jest lepsze - bo pojawia się dzięki wspólnej radości. Wystarczy przykleić sobie głupią naklejkę na ubranie, by poczuć się częścią tego pozytywnie reagującego tłumu. Poczuć, że i Ty możesz komuś pomóc.
W takich chwilach można mieć głęboko gdzieś tych, którzy przy każdej okazji wyzywają, że Orkiestra jest zła. Bo Woodstock, bo brudasy, narkomany i pedały, bo Jurek Owsiak, lewak i zdrajca narodu, bo można tę samą kwotę dać przecież na organizację pomagającą mrówkom w Puszczy Białowieskiej. Gdy patrzę na te tłumy ludzi chętnych do pomocy w czasie Finału Orkiestry, nie mogę sobie wyobrazić, by w takiej chwili być po stronie tych narzekających. Możesz też gdakać pod nosem jak oni albo przykleić sobie czerwone serce i cieszyć się z innymi. Że pomogłeś. Dla mnie wybór jest oczywisty.
0 komentarze: