Lubię tego chińskiego Noblistę Mo Yana. Nigdy nie byłem jakoś totalnie zachwycony jego książkami, by polecać je każdemu możliwemu człowiekowi na świecie, ale najzwyczajniej mi się one po prostu spodobały. Zarówno z "Krainą wódki", "Obfitymi piersiami, pełnymi biodrami", jak i "Klanem czerwonego sorga" spędziłem miłe chwile. Toteż nie miałem ani krzty wątpliwości, by nabyć kolejną wypuszczoną w Polsce powieść tego autora - "Bum!".
Tytuł ten przedstawia zadziwiającą historię pewnego młodego Chińczyka. To postać nietypowa, bo chłopak w dzieciństwie uzależniony był od... mięsa. Jak sam zauważa, dodawało mu ono nie tylko siły witalnej, ale i wzmacniało jego inteligencję oraz pomysłowość, co obserwujemy przez cały czas trwania jego historii. Ją zaś główny bohater opowiada samemu, kierując swe słowa do starego mnicha, którego pomocnikiem chce w przyszłości zostać.
Podobnie jak w "Obfitych piersiach" czy "Klanie czerwonego sorga", sporo miejsca poświęcone jest także rodzinie głównej postaci. Matka, ojciec oraz przybrana siostra Luo Xiaotonga stanowią ważny element całej historii i w ważny sposób kreują tego najważniejszego bohatera. Podobnie zresztą bywa z pozostałymi postaciami występującymi w książce, będącymi zazwyczaj mieszkańcami tej samej wioski. Wśród nich zdecydowanie najważniejszy jest miejscowy bogacz, Lao Lan, który w różnych momentach powieści jest postrzegany przez głównego bohatera na różnorodne sposoby.
Teraz będę powtarzał to, co piszę przy okazji każdej innej książki Mo Yana, mowa jednak o elementach, których pominąć nie sposób. Po pierwsze, abstrakcja. W tym przypadku jednak zdecydowanie bliższa tej znanej z "Krainie wódki" niż tej z dwóch pozostałych powieści. Jest tu naprawdę wiele niesamowitych sytuacji, czasem szokujących, czasem zaś po prostu...
Rozśmieszających. Humor to bowiem kolejna cecha pisarstwa chińskiego Noblisty, która widoczna jest w każdym jego dziele. Przez śmiech Mo Yan nie tylko zwyczajnie wciąga Czytelnika w swój świat, ale i niesamowicie łagodzi sytuacje, które przedstawione w inny sposób potrafiłyby co najwyżej wprowadzić w depresję. Autor ponownie gra na emocjach i trudno się oprzeć tej rozpoczętej przez niego rozgrywce.
"Bum!" spodobało mi się wyjątkowo mocno. Jestem właściwie stuprocentowo pewien, że powieść ta przypadła mi do gustu bardziej niż "Obfite piersi, pełne biodra" i "Klan czerwonego sorga". Staje więc zdecydowanym krokiem do walki z "Krainą wódki", a to już coś znaczy. Świetnie opowiedziana historia, charakterystyczny dla Mo Yana humor i moc abstrakcji, to podstawowe cechy "Bum!". Zdecydowanie polecam na rozpoczęcie swej przygody z chińskim Noblistą.
0 komentarze: