Mama miała rację

Jakimś cudem zdecydowana większość mam w Polsce ma parę powiedzonek, których używa nagminnie w stosunku do swoich dzieci. I to nie jest wcale tak, że one się czymś różnią - te ich motta brzmią dokładnie tak samo! Kiedyś nawet powstał fanpage przytaczający te teksty. To było bodajże coś w rodzaju "Typowa Mama".

I tam się wszyscy w komentarzach z tego śmiali, wspominając te klasyczne slogany. Ot, na przykład taki, iście kultowy dialog:

- Mamo, kiedy będzie obiad?
- Jak ugotują się ziemniaki!

Już wiecie o co chodzi? Założę się, że większość z Was niejeden raz miała okazję usłyszeć tę legendarną odpowiedź, która w żaden sposób nie wyjaśniała dziecięcego problemu. Był jeszcze wśród tych tekstów jeden taki, co to najbardziej zapadł mi w pamięć. Był on niejeden raz przytaczany na przerwach w podstawówce, gimnazjum czy liceum. Ba - nawet na studiach zdarzało się o nim poplotkować.

O co dokładnie chodzi? Przytoczmy przykładową sytuację:

- I co tam, synku, dostałeś z tego sprawdzianu z matematyki?
- Tróję.
- A Antek co dostał?
- No czwórkę...
- No i widać, że on się uczył, nie to, co Ty!

Znacie? No to weźmy jeszcze jedną, podobną, choć jednocześnie w sporym stopniu inną, wersję tego zdarzenia:

- I co tam, synku, dostałeś z tego sprawdzianu z matematyki?
- Tróję. Ale Antek dostał tylko dwójkę!
- Ty nie patrz się na innych, tylko się ucz!

Paradoks totalny. Ale ileż to razy go się w życiu przeżywało! I potem zawsze następowała ta zagwozdka: dlaczego rodzicielka raz bierze pod uwagę ocenę Antka, a za innym razem takie podejście uznaje za głupotę? Jak wielu mi podobnych - często po takiej rozmowie byłem przez kilka sekund naburmuszony i otępiały ze zdziwienia.

Przez długi czas ta sytuacja wydawała mi się kompletną głupotą i bezsensowną gadaniną. Ale w pewnym momencie dostrzegłem, że z tych maminych dogadywań można wyciągnąć przydatną prawdę życiową. Czy była ona tam zawarta specjalnie? Nie - myślę wręcz, że mało która mama zdaje sobie z tego sprawę. Ale prawda ta potrafi się naprawdę w życiu przydać.

Jak więc ona brzmi? Nie porównuj się do gorszych. To nie ma zupełnie sensu. Czego Cię to nauczy? Jakie wnioski z tego wyciągniesz? Antek dostał dwójkę, a ja trójkę - to żaden wyczyn. Może lepiej spojrzeć na Tolę, na której sprawdzianie widniała zamaszysta szóstka? Janek jeździ Polonezem, a ja mam piętnastoletniego Golfa. Nie lepiej zwrócić uwagę na to, że Jurek właśnie nabył nowego Merca prosto z salonu i to nie dlatego, że - jak rozgłasza upierdliwy sąsiad obok - jest on złodziejem? Andrzej waży sto kilo, a ja tylko dziewięćdziesiąt. Nie ma co głosić tryumfu, skoro obok przebiega wysportowany Roman z sześciopakiem - bynajmniej nie piwa. 

Spoglądanie na gorszych od nas służy tylko podbudowywaniu naszego kiepskiego ego. Chociaż przez chwilę możemy się od kogoś poczuć lepsi, to tylko chwilowe złudzenie. Dostaniemy bowiem kopa w tyłek od razu, gdy przesuniemy głowę o kilka stopni w lewo i zobaczymy kogoś radzącego sobie w życiu lepiej niż my.

Może więc zamiast zawiści, poczuć do niego respekt? Może lepiej postawić sobie zadanie: "chcę wziąć z niego przykład i zajść tak daleko jak on"? Może mama miała rację i należało patrzeć w szkole tylko na tych, którzy mają lepsze oceny od nas? 

Nie warto spoglądać się za siebie. Lepiej ruszyć z impetem do przodu.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Źródło: Flickr.com

2 komentarze:

  1. Puenty Twoich wypowiedzi sa proste, madre i konkretne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli moje puenty spełniają trzy najważniejsze kryteria! Dzięki, miło mi! :)

      Usuń