Mieć fryzurę jak Cristiano Ronaldo


Mam wrażenie, że ostatnie piłkarskie Mistrzostwa Świata bardziej niż kiedykolwiek wcześniej stały pod znakiem dobrego wyglądu piłkarzy na boisku. Wszyscy chcieli wyglądać olśniewająco, nowocześnie i męsko. Nie tylko na każdym meczu mieli świeże, walące po oczach kolorami buty, ale przede wszystkim wielu z piłkarzy przykładało ogromną wagę do swych... fryzur.

Pomimo dziewięćdziesięciu (a czasem i więcej) minut gry, ich włosy pozostawały wręcz w perfekcyjnym stanie. Nie zmieniały położenia pomimo upału i potu. Oczywiście niezaprzeczalnie od lat największym symbolem takiej dbałości o fryzury w piłkarskim świecie jest Cristiano Ronaldo, co zresztą nie raz było tematem żartów. Dziś jednak nie jest on jedynym, dla którego takie rzeczy mają znaczenie na boisku.

Część z Was mogła się zastanawiać, skąd piłkarze biorą tak wytrzymałe specyfiki, utrzymujące ich fryzury w nienagannym stanie nawet pomimo ogromu wysiłku. W naszym kraju zwykle układanie włosów kojarzy się ze "stawianiem włosów na żel", za pomocą różnorodnych substancji z sieciówek. Są wspomniane żele, są jakieś lakiery w sprayu, są gumy. Tego typu rzeczy zaś nie zawsze wyglądają zbyt estetycznie na głowie, a do tego ich wytrzymałość w wielu przypadkach - delikatnie mówiąc - nie jest idealna.

Jakiś czas temu opisywałem na blogu, jak to wybrałem się do "pierwszego polskiego barber shopu", który - na moje szczęście - otwarty został w Krakowie. Tam poddałem swoją fryzurę totalnej zmianie, jakiej chyba nigdy wcześniej nie dokonałem na takim poziomie. Jak pamiętają stali Czytelnicy, byłem wówczas szczerze zachwycony. Wiedziałem jednak jedno - jeśli będę chciał ciągle utrzymywać taką właśnie fryzurę, nie wystarczy mi tylko regularne odwiedzanie barbera. Potrzebowałem także jeszcze jednej istotnej rzeczy - pomady, pozwalającej na dowolną stylizację włosów.

Właściwie od początku wiedziałem, że nie mam zamiaru iść na łatwiznę i od razu chcę nabyć coś naprawdę dobrego. Nie było mowy o inwestowaniu w jakieś niskiej jakości specyfiki z marketów. Od razu zainteresowała mnie natomiast mocno hype'owana marka Uppercut Deluxe, zajmująca się wyłącznie męskimi fryzurami i brodami. Nabyłem więc to ciekawe cudo i już następnego dnia postanowiłem wypróbować je własnoręcznie.


Szczerze mówiąc, byłem trochę niepewny całego procesu. Nigdy w żaden konkretny sposób swoich włosów nie układałem i nie byłem pewien, czy nie wyjdzie z tego totalna kupa, którą będę musiał od razu zmywać. Krakowski barber po strzyżeniu nałożył mi sam pomadę, którą zakupiłem oraz wytłumaczył zasadę jej działania, jednak wciąż nie byłem pewny czy moje nikłe zdolności manualne sobie z tym zadaniem poradzą.

Pewnie dobre dziesięć minut dokonywałem kolejnych poprawek, wreszcie jednak udało się osiągnąć zadowalający mnie efekt. Nie było idealnie, ale i tak byłem z siebie totalnie dumny. Cała robota okazała się o wiele łatwiejsza niż przypuszczałem i z każdą kolejną próbą idzie mi coraz lepiej i - przede wszystkim - szybciej. Nauka czyni mistrzem!

Jedną rzecz już tym samym potwierdziłem - po paru próbach nabiera się wprawy i nakładanie Uppercuta okazuje się wręcz pestką i czynnością samą w sobie całkiem przyjemną i relaksującą. Jak sytuacja wygląda dalej? Cóż, jest jeszcze więcej plusów niż można to sobie wyobrazić!

Najpierw jednak rozwiążmy sprawę jakże istotną - cenę. Pomada Uppercut na pierwszy rzut oka nie należy do tanich rzeczy. Jedno opakowanie kosztuje aż siedemdziesiąt złotych, co - przyznajmy szczerze - nie jest zdecydowanie kwotą małą. Dopiero w praniu jednak okazuje się, że całość warta jest swojej ceny. Nie tylko przez swoje właściwości, ale i fakt, że jedno małe opakowania starcze na naprawdę długo! Ja sam w ciągu miesiąca użytkowania wykorzystałem mniej więcej raptem jedną czwartą całości.

Podstawą przy korzystaniu z Uppercuta jest bowiem nakładanie małej ilości pomady na włosy. Na jeden palec nabiera się naprawdę niedużą ilość specyfiku, po czym rozsmarowuje się go na dłoniach. Dalej oczywiście zaczyna się układanie włosów rękami. Po kilku machnięciach można sobie pomóc grzebieniem (efekty są, moim zdaniem, lepsze), ale nie jest to konieczne.

Zapytacie może jednak: "czy rzeczywiście tak mała ilość cokolwiek daje?". Odpowiadam więc: oczywiście, że tak! I to nie "cokolwiek", a naprawdę dużo! Fryzura utrzymuje cały czas jednakowy wygląd i nie ma mowy o jej popsuciu "ot tak". Nawet, gdy nosi się czapkę, po jej ściągnięciu wystarczy trochę przeczesać włosy i wszystko wraca na swoje miejsce.

Zbyt mało dowodów? Okej, więc mam dla Was jeszcze trochę przykładów. Po pierwsze - podczas mycia włosów, Uppercut nie zniknie po jednym czy dwóch machnięciach ręką. To nie jest tak, że wejdziesz sobie pod wodę, nałożysz szampon na głowę i wszystko zniknie. By całkowicie zmyć Uppercuta zwykle aż dwa razy wcieram szampon we włosy - najpierw przed wejściem pod prysznic, a następnie pod sam koniec mycia. Dopiero po sporym szorowaniu pomada traci swą siłę i włosy znów stają się wolne.

Kilka razy, gdy potraktowałem mycie się po macoszemu, Uppercut ciągle działał. Wystarczyło przeczesać włosy grzebieniem i fryzura wracała w bardzo podobnym stanie, w jakim ją zostawiliśmy podczas układania. Przy takim podejściu Uppercut dawać się może we znaki nawet przez dobre kilka dni.

Pot zresztą również przesadnie nie działa na pomadę. Godzinny bieg czy rowerowa wycieczka nie robią Uppercutowi praktycznie nic. Po obudzeniu się rano teoretycznie również można zwyczajnie wziąć grzebień w rękę i popracować nad fryzurą. Cóż - ja jednak wolę być czysty i się porządnie z rana umyć. Ale hej - jak kto woli!

Jeszcze jedna kwestia - pomada od Uppercut dostępna jest w czterech wariantach. Ja wybrałem opcję Matt Clay, zapewniającą mocną trwałość (którą udowodniłem przed chwilą) oraz matowość włosów. Miałem również na głowie Deluxe Pomade, zapewniającą większy połysk fryzury. To także bardzo ciekawa opcja, w którą prawdopodobnie zainwestuję następnym razem. Poza tym mamy trochę słabszą od Matt Claya opcję Featherweight, również stawiającą na matowość oraz wersję "Monster", według producenta zapewniającą "extra strong hold", czego tłumaczyć raczej nie muszę.


Podsumowanie może być tym samym jedno - pomady od Uppercut to naprawdę świetna opcja dla tych, którzy chcą utrzymywać swoją fryzurę ciągle w idealnym stanie. To idealna propozycja także dla ludzi aktywnych, nie zdziwiłbym się więc, gdyby rzeczywiście część piłkarzy korzystała właśnie z tego specyfiku.

Na koniec zaś akapit dla tych, którzy poczuli się tym ciekawym specyfikiem najbardziej zainteresowani. Gdzie to cudo można w ogóle w Polsce dostać? Poza krakowskim barberem można także zamówić sobie Uppercuta przez internet, korzystając z usług takich sklepów jak The Avenue czy warszawski Veteran. Ten pierwszy ma u siebie trochę więcej "bajerów", takich jak markowe grzebienie, szampony czy kremy po goleniu. Do wyboru, do koloru. Enjoy!

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)
Wszystkie wykorzystane w tym poście zdjęcia pochodzą z oficjalnego fanpage'a marki Uppercut Deluxe. 

0 komentarze: