Słyszysz gdzieś przestrzeni ksywkę "Mrozu" - o czym myślisz w tej chwili? Oboje dobrze wiemy, że pierwsze, co przychodzi Ci do głowy, to kawałek "Miliony monet". "O rany, to ten kiepski grajek" myślisz w duchu, jednocześnie już sobie podśpiewując "świecisz jak miliony monet". Chcesz zacząć zająć się czymś innym, ale mózg już Ci śpiewająco podpowiedział "spłoniesz nim odpalę lont".
"Miliony monet" to był taki rasowy hicior polskiego mainstreamu. Jedni jarali się nim jak najbardziej na serio, inni strasznie hejtowali, a i tak znali refren na pamięć. Na imprezach po kilku głębszych śpiewały go obie grupy - trudno nawet powiedzieć, czy ta druga po tylu kieliszkach wciąż robiła to tylko dla beki. "Ja mam ten idealny plan, Ty masz ten idealny stan".
Mrozu był stricte mainstreamową gwiazdą - taką jaką uwielbiają Polacy. Spokojnie można by postawić go obok Dody, Ewy Farny, Dawida Kwiatkowskiego i kogo tam jeszcze kojarzycie ze światka polskich piosenkarzy. Jest jednak w tym miejscu to magiczne "ALE". Jak się bowiem okazuje, Mrozu wciąż istnieje. I - uwaga, uwaga - nagrywa teraz naprawdę niezłą muzykę!
Dla niektórych szok zapewne to jest ogromny, ale istotnie sprawa ma się właśnie tak. Mrozu już nie jest tym śmieszkiem śpiewającym o milionach monet, femme fatale i idealnych planach podczas idealnych stanów. Teraz czas na tezę jeszcze bardziej kontrowersyjną: ten koleś to teraz trochę taki polski Timberlake. Oni obaj zaczęli robić kawałki mainstreamowe, w których skład wchodzą elementy zdecydowanie mniej popowe.
Może część z Was zastanawia się, co w ogóle zmotywowało mnie do napisania takiego postu. Dziś swą premierę miał bowiem teledysk do najnowszego singla z ostatniego krążka Mroza. Na link do "Nic do stracenia" kliknąłem właściwie przypadkowo, licząc na to, że będzie to kawałek, który wyłączę po kilku pierwszych sekundach. Okazało się jednak, iż jest to cholernie pozytywny track, zdecydowanie robiący mi dzień!
Przypomniało mi się przy okazji, że wcześniej, jeszcze w ubiegłym roku, miałem okazję sprawdzić inny kawałek z najnowszej płyty Mroza. "Jak nie my to kto" z gościnnym udziałem Tomsona również wówczas spodobało mi się i wkręciło na jakiś czas. Byłem jednak przekonany, że jest to jednorazowy "wybryk" i nie ma co liczyć na więcej tego typu materiału. A tu proszę - okazuje się, że kolejny singiel jest właściwie jeszcze lepszy! Aż chyba w ciągu najbliższych dni sprawdzę cały krążek "Rollercoaster", bo zapowiada się on na naprawdę spory kawałek przyjemnej muzyki na lato.
Naprawdę fajnie, że facet, który kiedyś tworzył muzykę pokroju "Milionów monet" teraz idzie w tak przyjemną dla ucha słuchaczy wszelakich stronę. Bo choć jest to wciąż raczej muzyka mainstreamowa, tak nie rani ona uszu bardziej ambitnych fanów muzyki, jak kolejne popisy innych polskich gwiazdek piosenki. No chyba, że jesteście prawilniakami w dresach, zatwardziałymi metalami albo gimnazjalistami, którzy pragną podkreślić swoją wyjątkowość słuchając wyłącznie zespołów grających niezrozumiały, rzekomo "ambitny" bełkot. Wtedy zrozumiem, że przesłuchanie nawet i współczesnego Mroza może być dla Was prawdziwym piekłem. Inni natomiast będą sobie podśpiewywali radośnie nowe tracki tegoż artysty, a po pijaku wciąż wykrzykiwali "Miliony monet".
Źródło: fanpage Mroza |
Brodka też tak zaczynała. Tyle,że "Ten" czy "Znam Cię Na Pamieć" to całkiem dobry mainstream swego czasu i nie poziom "Milionów Monet"
OdpowiedzUsuńTo prawda, że Brodka od zawsze prezentowała wyższy poziom od "Milionów monet", aczkolwiek ja i tak przekonałem się do niej dopiero przy "Grandzie". Skok jakościowy w przypadku tej płyty był naprawdę ogromny.
Usuń