Tydzień temu, przy okazji odcinka z Ładzikiem, wspominałem, iż raper tamten należy obecnie do grupy NPS (NierównoPodSufitem). Dzisiejszym gościem czytelniczej akcji jest natomiast inny członek tejże ekipy - Wiciu! To zawodnik nagrywający już od paru dobrych lat, co ostatnio zostało docenione przez serwis Popkiller, który przyjął go do swych Młodych Wilków. Po licznych bitwach freestylowych i kilku dłuższych materiałach, Wiciu pracuje aktualnie nad wspólnym projektem z Karwanem i niuskulowym producentem SecreRankiem. Zapowiada się to na naprawdę ciekawy materiał.
Co natomiast dzisiejszy gość ma do powiedzenia na temat książek?
Witam, moi Drodzy!
Molem książkowym nigdy nie byłem, nie jestem, ani pewnie nigdy nie będę, chociaż kij tam wie - może na starość mi odbije i zacznę nadrabiać zaległości. Dość długo opierałem się, ażeby napisać te parę zdań na temat mojego obycia z książkami, bo prawdę mówiąc nie mam za dużo do powiedzenia w tej kwestii, nigdy nie miałem zbyt dużej zajawki na książki, nie wiedzieć czemu. Rodzice mi nie zaszczepili? Obrzydziła mi je szkoła poprzez nakaz czytania sterty niepotrzebnych lektur (i tak żadnej nie przeczytałem! Poza "Świętoszkiem" i "Szkicami węglem" czy coś takiego, bo były super cienkie :))? A może jestem po prostu głupi i nie czuję tego klimatu? Nie wiem, nie wnikam.
Do rzeczy: w wieku lat 19 odkryłem, że książki to nie tylko zło i przykry obowiązek, i zacząłem powolutku nadrabiać zaległości - a może nie tyle nadrabiać, co po prostu czytać z przyjemnością. Nie popiszę się tutaj znajomością wyszukanych autorów tudzież tytułów, które zna 5 osób na krzyż, z czego 4 to rodzina autora. Z mojego własnego doświadczenia polecić mogę (pewnie 3/4 raperów przede mną poleciło to samo co ja, nie wiem - nomen omen nie czytałem ich wypocin) trzy książki Stasia Grzesiuka: "Boso", "5 lat kacetu" i "Na marginesie życia". Choć ta trzecia to już trochę flaki z olejem. Świetnie opisane lata przedwojenne, sama wojna i czasy po niej przez gościa, który dziś pewnie wydawałby w PROSTO i miał trzyliterowy skrót po ksywce.
Trzymając się starowarszawskiego klimatu polecić chciałbym również Małola... Łysiaka (żart, hehe) i jego "Dobrego", a także podzielić się zdaniem na temat Tyrmanda, który według mnie jest strasznym nudziarzem (zaczynałem zabawę ze "Złym" i "Dziennikiem 1954", i obie wywaliłem w kąt w okolicach połowy lektury) - ostro przehajpowany gostek jak dla mnie.
Co jeszcze? Na pewno klasyka w postaci Orwella ("1984", "Folwark"). Teraz czytam coś podobnego, czyli "Nowy wspaniały świat" Huxleya. Jestem w mniej więcej połowie i, jak to mówi dzisiejsza młodzież, POLECANKO. Lubię także Wojtka Cejrowskiego. W jeden wieczór łyknąłem "Gringo wśród dzikich plemion" oraz jego biografię. Fajnie napisane, miło się czyta, z humorkiem (pozdro Tiger & Kobra) i bez owijania w bawełnę - to lubię.
Jak chcecie się wzruszyć, polecam biografię Franka McCourta, "Popiół i Żar". Powiem krótko - nie ryczałem tak od czasów "Króla Lwa" i "La Bamby". Jak już wasze poliki spłyną potokiem słonych łez, dla poprawienia nastroju polecić mógłbym "Zapiski oficera Armii Czerwonej" napisane przez Sergiusza Piaseckiego i biografię Szamotulskiego - jaja jak berety, śmiechu co niemiara, boki zrywać, itd.
Przeczytałem jeszcze kilkanaście innych pozycji, ale albo to kaszana niewarta zdania, albo książki na tyle "ciekawe", że już ich nawet nie pamiętam. Tyle chyba! Pozdrówki dla wszystkich, dużo czytajcie smyki, bo czytanie rozwija mózg i poprawia słownictwo, i ogólnie człowiek staje się lepszy!
Mikołaju, spójrz na zdjęcie Wicia, które wstawiłeś. Wiciu nie ma oczu - czyta książki pisane Braillem?
OdpowiedzUsuńChyba należy samego Wicia o to zapytać :)
Usuń