Choć obecnie czekam na święta z jakąś kompletnie niezrozumiałą niecierpliwością, przyznać muszę, iż mimo wszystko najlepszy klimat Boże Narodzenie miało w dzieciństwie. Już pomijam fakt pojawiania się wówczas większej ilości śniegu, ale i same zwyczaje były wtedy diametralnie różne. Dostawanie drobiazgów na Mikołajki w świątecznych skarpetkach, wyczekiwanie na prezenty wigilijne z myślą: "ciekawe co to będzie tym razem?". Cały ten okres podjudzała zaś drobna, lecz niezwykle ciesząca człowieka rzecz - kalendarz adwentowy.
Ostatni raz bawiłem się w tę zabawę dobre kilka lat temu. W tym roku postanowiłem jednak, że powrócę do swojej dawnej tradycji i postanowiłem skoczyć do sklepu specjalnie po taki kalendarz. Było ich zdecydowanie mniej niż w latach mojego dzieciństwa, ale coś się mimo wszystko znalazło. Wychodzi więc na to, iż nie tylko ja postanowiłem kontynuować tę słodką (dosłownie!) tradycję.
Zdaje się jednak, że kalendarze adwentowe rzeczywiście odchodzą w sporej mierze do lamusa. Nie mówię tu o grupie osób w wieku podobnym do mojego, bo wśród nich jestem pewnie wyjątkiem, kupując taki świąteczny gadżet. Ale również i dzieciaki w dzisiejszych czasach są chyba jakoś mniej zainteresowane tego typu popierdółkami. Oni mają nowy swój nowy, bardziej nowoczesny świat.
Mój mały brat chociażby, z tego co wiem, dostał kalendarz adwentowy LEGO. Tak, dobrze myślicie - zamiast czekoladek znajdują się w nim figurki i pojedyncze elementy słynnych klocków. Ci bardziej dojrzali też mają zresztą coś dla siebie. Są przecież wirtualne kalendarze adwentowe z darmowymi aplikacjami na smartfony, są i sklepy, codziennie proponujące klientom w okresie przedświątecznym inny, wyjątkowy deal.
Wszystkie te opcje brzmią dla mnie całkiem ciekawie. W tym roku postanowiłem jednak dorzucić do nich coś naprawdę klasycznego i tradycyjnego. Ktoś się zaśmieje z tego? Trudno. Najważniejsze dla mnie jest, że sam potrafię wyciągnąć z takiej małej popierdółki sporą ilość radości, powiązanej z tak lubianym przeze mnie okresem świąt.
Wydałem na swój kalendarz adwentowy jakieś cztery złote. Dla niektórych będą to więc cztery złote wyrzucone w błoto. Dla innych paczka głupich czekoladek nie najlepszej jakości. Jeszcze inni pomyślą sobie, że to idiotyczny pomysł zdziecinniałego dorosłego. Dla mnie to natomiast paczka mocno sentymentalna, przypominająca dzieciństwo i dodająca świątecznego klimatu.
Mi to wystarcza.
Głupie? Mikołaju, to akurat ostatnie słowo jakim nazwałabym kupowanie kalendarza adwentowego :) Ja lubię tę tradycję, lubię tę dziecięcość, która przebija się z symbolicznego każdego dnia, w którym można zjeść tę malutką czekoladkę i widzieć jak upływa czas. Kupiłam bliskim na Mikołajki, oni też lubią poczuć się jak dawniej. Myślę, że wiele osób lubi i chciałoby, a może o tym zapomina :) Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńO, czyli widzę, że jednak nie jestem jedynym, który lubi tego typu nutkę nostalgii. Miło to słyszeć :) Również pozdrawiam!
UsuńJa bez tego "głupiego" zwyczaju nie wyobrażam sobie grudnia :D
OdpowiedzUsuńI prawidłowo! :D
UsuńAle śliczny, nostalgiczno-świąteczny artykuł. I choć kalendarza nie mam, popieram :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że się podoba :) Choć aż się zdziwiłem, że mnie taka nostalgia złapała :D
Usuń