Silicon Valley - serial dla prawdziwych geeków

Na początku krótki test na to, czy "Dolina Krzemowa" jest serialem dla Ciebie. Podobało Ci się "Big Bang Theory"? Wiesz, co znaczy tak popularne w obecnych czasach określenie "start-up"? Lubisz grać w gry wideo i jarasz się nowościami technologicznymi? Twoim guru jest Steve Jobs? Nazwy pokroju TechCrunch, TED czy Gizmodo nie są Ci obce?

Jeśli na powyższe pytania odpowiedziałeś "tak", "Silicon Valley" ewidentnie jest tworem dla Ciebie! Takie osoby mogą z miejsca zabrać się do oglądania całości. Co mają natomiast zrobić Ci, którym quiz "nie wyszedł"? Powinni przejść oni do dalszej części dzisiejszego tekstu, bo - kto wie - może jednak "Dolina Krzemowa" również im się spodoba!


Richard jest jednym z tych młodych, ambitnych informatyków, liczących na wielką karierę w branży komputerowej. Razem z czwórką podobnych mu ludzi mieszka w parterowym domu, umiejscowionym w tytułowej Dolinie Krzemowej. Ostatnimi czasy udało mu się stworzyć aplikację, która przydatna wydaje się tylko jemu. Nie dostrzega jednak, że jego "Pied Piper" zawiera algorytm, mogący zmienić całą branżę.

Tak zaczyna się droga Richarda i jego zespołu na szczyt. Jak można się domyślać, patrząc na tego niepewnego siebie, zestresowanego człowieka - droga ta pełna będzie licznych potknięć, które widza mają... rozbawić. "Dolina Krzemowa" jest bowiem tworem stricte komediowym, naśmiewającym się co chwilę z branży, o jakiej opowiada.

Gdy pierwszy raz usłyszałem o tym serialu, wiedziałem, że po prostu będę musiał go zobaczyć. Jeszcze przed rozpoczęciem pierwszego odcinka, miałem nieukrywaną przyjemność zobaczyć jeden z fragmentów całości, wyśmiewający typowe, branżowe konferencje. Przyznaję się bez bicia - płakałem ze śmiechu przed komputerem. Wy również możecie sprawdzić wspomniany fragment TUTAJ. Jeśli Wam również się spodoba, będzie to kolejne potwierdzenie tego, że musicie i Wy ten twór obejrzeć w całości.

Śmiechu tu bowiem co nie miara - twórcy co chwilę zaskakują kolejnymi, często absurdalnymi pomysłami na żarty. Dochodzą do tego świetnie rozplanowane osobowości bohaterów, dodatkowo bardzo dobrze zagranych. Zdecydowanie nie byłbym zdziwiony, gdyby okazało się, że także w swym prawdziwym życiu są oni typowymi geekami.

Ważna kwestia - pierwszy sezon "Silicon Valley" ma tylko osiem odcinków. Czy to dobrze? W pewnym sensie tak, bo mała ilość odcinków, na dodatek trwających dość krótko (trochę dłużej niż klasyczny sitcom, ale i mniej niż standardowy serial, bo około pół godziny), namówić może niezdecydowanych, mających na dodatek ciągły niedobór wolnego czasu, na sprawdzenie tegoż tworu. Gdy jednak człowiek się już wkręci, te osiem odcinków wydaje się być zdecydowanie zbyt małą ilością. Na dodatek cała fabuła popędziła przez to - moim zdaniem - trochę jednak zbyt szybko, przez co wiele wątków pozostało potraktowanych po macoszemu.

Jest na szczęście dobra wiadomość - serial dostanie kolejny sezon. Kiedy? Tego nie wiadomo, ale biorąc pod uwagę, iż twór ten zadebiutował raptem parę miesięcy temu, nie spodziewałbym się jego kolejnej części jeszcze w tym roku. Wiem jednak, że gdy tylko drugi sezon się pojawi, będę go śledził regularnie. "Silicon Valley" okazał się bowiem serialem zdecydowanie podpadającym pod moje zajawki. Polecam!

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Typowi informatycy z Palo Alto.

0 komentarze: