Brakuje Ci 13 posterunku? Sprawdź Brooklyn 9-9!


Wiele było polskich seriali, które w dzieciństwie oglądało się z ciągłym bananem na twarzy. Mieliśmy swoją wersję "Miodowych lat", "Rodzinę zastępczą" czy nawet i taki "Świat według Kiepskich", który dziś - przyznaję - niezbyt już trawię. Był też jednak pewien sitcom, który (co ciekawe) okazał się pierwszym tego typu tworem nakręconym w pełni w naszym pięknym kraju. O czym mowa? Jak już zauważyliście w tytule - mówimy o "13 posterunku"!

Któż z nas nie pamięta tego kultowego polskiego sitcomu? Któż z nas nie śmiał się z kolejnych wyczynów Cezarego Cezarego i reszty szalonych policjantów? Serial ten miał przede wszystkim bardzo charakterystyczne klimat i fabułę, nieprzerabiane potem setki razy w innych tworach polskich telewizji (jak to dziś często bywa).

I to właśnie wspomnienie tego legendarnego tworu namówiło mnie ostatecznie do sięgnięcia po "Brooklyn Nine-Nine". Sitcom pachnący jeszcze świeżością, mający na koncie raptem jeden sezon i drugi w drodze (premiera - jak to standardowo bywa - we wrześniu). Oczekiwałem od niego przyzwoitego poziomu, który zapewniłby chwilowy odpoczynek od seriali, w których każdy odcinek trwa po godzinie. A co dostałem ostatecznie? Serial jeszcze lepszy niż się spodziewałem!


"Brooklyn Nine-Nine" to opowieść o grupce policjantów z tytułowego 99. posterunku w Nowym Jorku. Ich kolejne dni w pracy przebiegają nie tylko na rozwiązywaniu kolejnych spraw, ale - czy to intencjonalnie, czy też nie - jednocześnie wprowadzaniu do tych historii mnóstwa zabawnych sytuacji. Trudno się jednak dziwić, że te występują, gdy cała grupka okazuje się tak szalona.

W pewnym sensie głównym bohaterem serialu i jego twarzą jest detektyw Jake Peralta, typowy śmieszek, który uwielbia wszystko obracać w żart. To trochę taki "klasowy błazen", do wszystkiego i wszystkich (nawet przełożonych) podchodzący lekceważąco i z humorem. Czy to oznacza jednak, że jest on złym gliną? Nic bardziej mylnego - jest najlepszy w całym wydziale!

Reszta bohaterów również dotrzymuje mu kroku: jest umięśniony sierżant Terry, ciamajdowaty Boyle, seksowna Amy Santiago, lodowata Rosa Diaz, a także opryskliwa asystentka Gina. Charakterystyczną dwójką są również dwaj starsi policjanci, totalne łamagi, nieogarniające zupełnie rzeczywistości wokół nich - Scully i Hitchcock. Ach, no i mamy także kapitana Raymonda Holta, który dopiero co został przydzielony do 99. posterunku i ma w planach zdyscyplinowanie reszty załogi, w szczególności zaś Peraltę. Czy mu się to uda? Cóż - to już warto sprawdzić samemu.

A obiecuję Wam: gdy tylko obejrzycie pierwszy odcinek, reszta sezonu zleci jak z bicza strzelił. Przygody szalonej grupki z 99. posterunku niesamowicie wciągają, a przede wszystkim potężnie bawią. Nie raz i nie dwa dane mi było zaśmiać się na głos... podczas jednego odcinka. Moich wszystkich wybuchów śmiechu w ciągu całego sezonu trudno byłoby zliczyć. To humor w dużej mierze prosty, ale jednocześnie bardzo dosłownie przyjemny dla każdego.


We wciąganiu przez serial pomaga również jego umiejętne prowadzenie fabuły. Teoretycznie każdy odcinek ma inny motyw przewodni (zwykle nawet i kilka!), ale jednocześnie wszystkie je łączy jakaś wspólna historia. Wiecie - jak to w klasycznym sitcomie. Zdumiony jednak jestem, jak z taką ilością głównych postaci udało się twórcom każdej z nich przypisać konkretną historię, również odkrywaną w kolejnych odcinkach. Oczywiście ciągle najważniejszym bohaterem jest Peralta, ale i reszta ma tu sporo do powiedzenia i łatwo zapada w pamięć.

Ja polubiłem automatycznie wszystkich bez wyjątku. Zapamiętałem od razu ich imiona, podłapałem wzajemne relacje. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że każda z tych postaci już na początku swojego wystąpienia zdołała mnie rozbawić. Każda z nich jest charakterystyczna i mam problem jedynie z rozgryzieniem Scully'ego i Hitchcocka. To znaczy - nie potrafię określić, który z nich jest głupszy.

Mi cały sezon "Brooklyn Nine-Nine" mignął w mgnieniu oka i z niecierpliwością czekam na kolejny sezon. Dawno się tak porządnie nie ubawiłem przy sitcomie - serio! Gdy wiele z największych hitów zmienia się trochę bardziej w twory obyczajowe, "Brooklyn 9-9" ciągle potrafi bawić do łez. Polecam zdecydowanie każdemu fanowi porządnych gagów i prześmiesznych historii.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

0 komentarze: