"Into the Mind" to jeden z tych filmów, po których zobaczeniu trailera nie myślisz sobie: "o rany, muszę to obejrzeć!". Nie - w tym przypadku do głowy przychodzi Ci jedynie: "o kurwa, muszę to obejrzeć teraz!". Ja zakochałem się w tym filmie może nie od pierwszych sekund zwiastuna, ale po zobaczeniu prawie czterominutowej zajawki byłem już totalnie nakręcony. Tym samym i Wam, przed zapoznaniem się z dalszą częścią tej recenzji, polecam zwyczajnie odpalić poniższy materiał w jak najlepszej jakości i rozkoszować się tym, co jest tam zaprezentowane.
Przyznać trzeba to od razu - "Into the Mind" nie jest zwyczajnym filmem, takim, na który zazwyczaj idzie się do kina. Nazwałbym ten projekt raczej czymś w rodzaju "widowiska", bo właśnie tego typu "widowiskowe" wrażenia produkcja ta ma w Widzu wywołać. To naprawdę nietypowy pokaz akrobacji narciarzy i snowboardzistów po wielu różnorodnych lokacjach. Całość zaś oprawiona jest niekończącą się feerią efektów.
Co ciekawe, mimo tego kolejne sceny "Into the Mind" łączone są przez coś w rodzaju szczątkowej fabuły. W każdym "rozdziale" tegoż filmu dostajemy bowiem zawsze dwie różne płaszczyzny. Jedna z nich to zwyczajny pokaz akrobacji różnych ludzi z całego świata. Druga natomiast to historia próby "zdobycia góry" przez pewnego zapalonego narciarza. Poprowadzona praktycznie bez dialogów, ale mimo wszystko jakoś intrygująca Widza.
Punktami, których podczas recenzji tego widowiska nie mógłbym pominąć, są na pewno zdjęcia i soundtrack. Te pierwsza są naprawdę fenomenalne, stojące na najwyższym poziomie i jestem pewien, że każdy narciarz czy snowboardzista chciałby zostać uwieczniony w tego typu sposób. Muzyka jest zresztą również istotnym elementem całości, bo potrafi wkręcić w tę produkcję człowieka nawet zupełnie nie zainteresowanego taką tematyką. Zawiodłem się trochę co prawda na tym, że najlepszym kawałkiem z OST okazał się ten występujący w trailerze (czyż nie jest on jednak fenomenalny?), ale pojawia się tu też wiele innych przyjemnych utworów, jak choćby te od Justice, Woodkida czy Kodaline, zespole, o którym ostatnio napisałem oddzielny post.
Niesamowicie ważne jest tu także łączenie tych dwóch istotnych elementów, czyli ujęć i muzyki. Nie w każdym przypadku wyszły one twórcom perfekcyjnie, jest jednak wystarczająco wiele scen, by być tym wystarczająco mocno zaintrygowanym. Fantastyczny jest fakt, że udało się dopasować w naprawdę niezłym stopniu do tego typu akrobacji nie tylko kawałki z dużą dozą basu i elektroniki, ale też utwory spokojniejsze - rockowe czy folkowe.
Wspomniałem wcześniej o dużej liczbie efektów, jakie są tu dostarczane co chwilę. Trzeba przyznać, że niektóre zdecydowanie robią wrażenie i dodają wiele efektywności całemu show. Jest jednak niestety garść i takich, które rażą swoją sztucznością. Choć może to ja za dużo wymagam - w końcu twórcy na pewno nie mieli budżetu godnego którejkolwiek części "Star Wars" i innych efektownych hitów kinowych.
Trzeba być też przygotowanym przed seansem na jedną rzecz - film ten to trochę ponad godzinna porcja skoków i różnorodnych akrobacji w wykonaniu narciarzy oraz snowboardzistów. Może i dla ludzi z tego otoczenia będzie to projekt, od którego nie będą mogli oderwać wzroku. Mi jednak, jako zwykłemu laikowi, trudno zaprzeczyć, że czasem "Into the Mind" zwyczajnie mnie nudziło. Twórcy na szczęście ciągle walczyli o utrzymanie mej uwagi różnorodnością dostarczonych tu scen, przez co chwile zwątpienia były raczej krótkie. Mimo to, muszę odnotować ich pojawienie się podczas seansu.
"Into the Mind" jest jednak zdecydowanie projektem wartym sprawdzenia. To coś nietypowego w zalewie wszelkich innych produkcji filmowych, nawet tych naprawdę nieszablonowych. Mi na pewno w głowie zostanie on na bardzo długo, chociażby dzięki bardzo dobremu soundtrackowi. Czy obejrzałbym to jeszcze raz? Pewnie nie. Ale pierwszy seans zdecydowanie warty był zachodu. Polecam, choć należy przed obejrzeniem pamiętać, z czym mamy tu do czynienia.
Trailer, wciąż szukam szczęki która opadła na podłogę
OdpowiedzUsuńMiałem to samo, a widziałem go w kinie, więc musiałem szybko szczękę odnaleźć, bo zaraz po nim zaczynał się wówczas puszczany film :D
Usuńznalazłeś go gdzieś w kinie, czy mały ekran? :D
OdpowiedzUsuńdla fanów narciarstwa/snowboardu - pozycja obowiązkowa, ale rzeczywiście film jest na tyle spektakularny i przemyślany, że do mniej "siedzących w temacie" widzów też może trafić. no i genialny soundtrack - mnie zwłaszcza zapadł w pamięć kawałek A Tribe Called Red - Electric Pow Wow Drum #polecam
W kwestii kin, jedynym mi znanym, który puszczał ten film, były krakowskie Barany. Wątpię by "Into the Mind" trafiło do dużych, "normalnych" sal, ale pewnie jeszcze jakieś polskie niszowe kina przyjmą ten tytuł pod swoje strzechy. W innym wypadku - tak jak mówisz - zostaje "mały ekran" :)
Usuńza to światowa premiera filmu była w krakowie - kino kijów ;)
UsuńO, a swoją drogą jeszcze ani razu w Kijowie nie byłem - muszę to wreszcie nadrobić :)
Usuń