Od wczoraj w Krakowie panuje prawie nieustanna ulewa. Wczoraj podobno reszta Polski miała pogodę ładniejszą, ale słyszę już głosy, że teraz równie nieprzyjemnie zaczyna się także i na północy. Ponoć istnieją ludzie, którzy deszczową pogodę uwielbiają, ja niestety raczej nie jestem jej przesadnym zwolennikiem. Wydaje mi się jednak, że ostatnio coraz mniej narzekam na ewentualne opady.
Do tej pory w sporej mierze nienawidziłem deszczu dlatego, że krzyżował mi plany biegania. Byłem wśród tych, którzy na widok ulewy myślą sobie: "o nie, dziś siedzę cały dzień w domu na tyłku i nic nie robię". Pewnego razu jednak stwierdziłem, że pieprzę to wszystko i wyskakuję pobiegać w środku ulewy. Okazało się, iż wcale nie jest to taka zła rzecz i teraz jedyne co mnie interesuje przed biegiem, to temperatura na zewnątrz, by wiedzieć jak ciepło się ubrać.
Podczas takich tras w deszczu, regularnie powraca do mnie jedno naprawdę świetne wspomnienie. Wiedzieć musicie na wstępie, że nie jestem człowiekiem, który boi się burzy. Nie rozmyślam nad tym, czy trafić może mnie jakiś piorun, bo biorę to zwyczajnie za pogodowy urok. Raz jednak w życiu zdarzyło mi się, że burza spowodowała u mnie przyspieszenie bicia serca.
Było to w ubiegłe wakacje, gdy kończyłem właśnie swoją wieczorną rundę biegową. Było koło dwudziestej pierwszej, a ja do mety miałem jeszcze jakieś półtora kilometra. Pogoda do biegania była przez większość trasy świetna. Do czasu jednak - w jednej chwili, zamiast muzyki ze słuchawek, usłyszałem bowiem cholernie głośny grzmot i zauważyłem ogromną błyskawicę na niebie.
Ostrzega się ludzi, że podczas burzy nie powinno znajdować się pod drzewami. Cóż, w tym przypadku miałem problemy z zastosowaniem się do tej rady, bowiem przed sobą miałem kilkusetmetrowy odcinek drogi, z obu stron otoczony gęstym lasem. Pioruny trzaskały co chwilę i zaczynałem być wręcz pewien, że zaraz zaczną one uderzać w ziemie obok mnie, jak na jakimś apokaliptycznym filmie.
To jednak nie ostatni element klimatu, jaki wówczas zapanował. Jednocześnie z początkiem burzy, w moich słuchawkach zaczęło bowiem grać "All Of The Lights" Kanye Westa. Poczułem się totalnie, jakbym był właśnie aktorem w jakimś filmie akcji. Taka "Wojna Światów" pasowała idealnie. I choć jednocześnie byłem w jakiś sposób przestraszony całą sytuacją, to jednocześnie wiedziałem, że będzie to jeden z najlepiej zapadających mi w pamięć biegów mojego życia. Istotnie więc tak chyba jest, skoro wciąż go wspominam, choć od tamtego czasu minął już prawie rok.
A sponsorem dzisiejszego wpisu - poza "All Of The Lights", oczywiście - jest utwór "Burza" TrooMa i ka-meala.
Źródło: Flickr.com |
Też kiedyś zaliczyłam takie bieganie podczas burzy. Co prawda, nie było aż tak klimatyczne, ponieważ biegłam wtedy z dość dużą grupą i nikomu nie przyszło do głowy, by się bać :)
OdpowiedzUsuńJestem zdziwiona tymi informacjami, z których wynika, że ten tydzień powinien być strasznie deszczowy - na zachodzie lało prawie co dziennie przez miesiąc, a teraz mamy 19 stopni i słoneczko
Jak ostatnio sprawdzałem, to trafiłem na informację, że tak deszczowo ma być jeszcze tylko dzisiejszej nocy. Mam nadzieję, że to się spełni!
UsuńHeh, jak znam życie, to u mnie po jutrzejszej nocy się rozpada!
UsuńŻyczę, żeby nie!
Usuńhaha, ja dziś pół dnia czekałem na chwilę ładnej pogody, a i tak zaczęło padać kilka minut po tym, jak wybiegłem :D
OdpowiedzUsuńnajwiększy problem mam zawsze z tym, żeby się zebrać i wyjść przy takiej pogodzie. ukryte lenistwo się odzywa, z taką wymówką pod ręką. a samo bieganie w deszczu jest rzeczywiście zaskakująco przyjemne. orzeźwiające. no i to uczucie wolności i własnej wyjątkowości przy mijaniu ostrożnie człapiących między kałużami, ukrytych pod kurtkami i parasolami przechodniów :D
Ja właśnie czasem wręcz mam ochotę biegać specjalnie w deszczu, bo to takie dość nietypowe w stosunku do zwykłych warunków, w jakich zwykle ruszam tyłek :D
UsuńZ przechodniami problemów zwykle nie mam, chyba, że mają właśnie te nieszczęsne parasole. Bardziej uważam natomiast na same kałuże, bo wdepnięcie w takie powoduje zwykle automatyczne zmoczenie się całej stopy.
Podczas burzy znajdowanie się pod POJEDYNCZYM drzewem jest niebezpieczne, las jest w miarę bezpieczny. Ech, czego to ludzie nie przeinaczą.
OdpowiedzUsuńCóż, mnie zawsze ostrzegano przed lasem podczas burzy w ogóle. Raz była to nawet rada leśnika, a myślę, że on wie, co mówi :)
Usuń