Wciąż słyszy się wiele biadolenia o tym, jak to faceci w Polsce źle wyglądają w porównaniu do swoich rówieśników z Zachodu. A to bardzo duża przesada, bo od kilku lat panuje prawdziwie duży trend na chęć prezentowania się dobrze przez facetów w nadwiślańskim kraju. Ubieramy dobre ciuchy, wybieramy tylko te naprawdę fajne trendy oraz dbamy o siebie także poza sferą ubraniową. Ostatnio na przykład pojawia się powoli zajawka nadzwyczaj ciekawa - moda na fryzury stylizowane w rasowych barber shopach.
Czymże są te ostatnie? Odpowiedź znają prawdopodobnie wszyscy faceci, którzy mieli jakikolwiek kontakt z kulturą amerykańską. Barber shopy to zwyczajnie swoiści "męscy fryzjerzy" (acz wielu z pracujących tam barberów pojęcia "fryzjer" nie lubi). Przybytki te Polacy mogli do tej pory znać z amerykańskich filmów czy gier ("San Andreas"!). Ostatnio jednak trend ten trafił i do naszego kraju, przez co zaczynają się również i u nas pojawiać tego rodzaju miejsca.
Co niezwykle fajne dla mnie - jeden z pierwszych polskich barber shopów pojawił się w Krakowie! Butter CUT to miejsce, które w pełni oficjalnie ruszyło niecały miesiąc temu, bo drugiego czerwca. Już jednak od tamtego czasu, Delma, czyli tamtejszy barber, ma ręce pełne roboty i terminy zajęte na dwa tygodnie do przodu. Miałem więc tym samym ogromne szczęście, że dzięki kumplowi (dzięki jeszcze raz, Robert!) udało mi się wbić na strzyżenie jeszcze przed swoim krótkim wyjazdem z Krakowa.
Nie ukrywam jednak, iż przed pójściem tam, trochę nerwy mną szarpały. Pożegnanie ze swoją typową fryzurą, którą miałem na głowie od jakichś trzech lat, napawało mnie trochę smutkiem. Jak to jednak staropolskie przysłowie rzecze: "raz kozie śmierć". Wbiłem więc do krakowskiego barbera, rzekłem parę słów i oddałem swą fryzurę z wyrazem twarzy "a rób se z tym co chcesz". I jak wyszło?
Delma powiedział, że dobrze widzi, iż gdy wychodzi od niego którykolwiek klient, to przegląda się on w pobliskich witrynach sklepów i szybach samochodów, uśmiechając się od ucha do ucha. Z barber shopu wychodzisz zmieniony jak z "Domu nie do poznania" i radosny jak nigdy w historii swoich pobytów u fryzjera. Patrząc w lustro masz ochotę zmienić orientację i się sobie oświadczyć. A wszystkie spotkane po drodze niewiasty oglądają się za Tobą aż nie znikniesz im z oczu.
Wniosek jest jeden: jeśli mieszkasz w Krakowie i chcesz wyglądać jak prawdziwy dżentelmen - musisz zawitać na ulicę Szlak, gdzie znajduje się Butter CUT. Pod numerem 11, poza świetnym barberem, znajdziesz miejsce z wyjątkowym klimatem, świetną, ostrą muzyką płynącą z głośników oraz licznymi specyfikami do włosów, które możesz dodatkowo zakupić. Cenowo jest naprawdę bardzo spoko - trzydzieści złociszy (od lipca podskakuje do czterdziestu). Jest to oczywiście więcej niż kosztuje usługa osiedlowej fryzjerki, Pani Jadzi, ale mniej od wielu innych wielkomiejskich przybytków.
Jeśli nie jesteście przekonani samym moim hurraoptymistycznym opisem, zajrzyjcie koniecznie na "maślany" Facebook oraz Instagram, gdzie znajdziecie sporo fotek obstrzyżonych przez Delmę facetów. Poniżej zaś fotka mojej głowy tuż po stylizacyjnej operacji.
hm właśnie przeglądam fotografie i wybacz, ale wszyscy mają prawie te same fryzury nie wiem czy to obecny trend i każdy tak chce czy może po prostu taki mają styl i żadnej innej fryzury nie zrobią, nie wiem może się mylę, ale i tak świetnie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony to obecny trend, nawiązujący do mody na fryzury sprzed kilkudziesięciu lat. Z drugiej jednak, tak naprawdę każda z tych fryzur jest w jakiś sposób wyjątkowa. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale dobry barber dokładnie dopasuje wszystko do Twojej twarzy. Różne są podcięcia, różne wielkości czy kierunki przedziałka, różne stylizacje przystrzyżonych włosów.
UsuńNo i dziękuję niezmiernie za komplement na końcu :)