Podejmuję się dziś ciężkiego tematu. Ciężkiego, bo stoję pomiędzy wieloma grupami, które mają zupełnie różne podejście do chyba najbardziej kontrowersyjnego człowieka polskiej polityki, czyli Janusza Korwin-Mikkego. Bo to wcale nie jest tak, że istnieją jedynie jego zwolennicy i przeciwnicy. Zarówno ci pierwsi, jak i drudzy, nie są bowiem jednolitymi grupami. W obu przypadkach mamy zarówno ekstremistów oraz ludzi z bardziej pobłażliwymi, "lekkimi" poglądami.
Do kogo jest jednak skierowany dzisiejszy post? W szczególności do tych największych, bezkrytycznych zwolenników Pana Korwin-Mikkego. Nie będzie to jednak wypowiedź w żaden sposób hejterska, a zwyczajnie próba spojrzenia jak najbardziej racjonalnie na pytanie: "dlaczego Korwin nigdy nie uzyska sensownego wyniku w wyborach?".
Wiem, że wielu wystarczyłoby napisanie: "Hitler, zawsze się troszkę gwałci, itepe, itede". Zostawienie tego w ten sposób jest jednak błędem. Dlaczego? Bo druga strona od razu odpowie równie stanowczym tonem: "wyrwane z kontekstu, należy patrzeć wyłącznie na program gospodarczy Korwina". I tu od razu muszę zaznaczyć - takie zachowanie również jest błędem.
Przede wszystkim, Korwin-Mikke ma pewne poglądy, z którymi zgodzić się można. To znaczy - ja się z częścią nich zgadzam. Podobnie myśli paru moich znajomych. Nikt z nas nie głosuje jednak na Pana Janusza. Nie głosuje również na niego cała masa innych ludzi, którym jeszcze bliżej jest do poglądów liberalnych/nowoprawicowych.
Tak - problemem jest "Hitler nie wiedział o Holokauście", heilowanie w Europarlamencie i "zawsze się troszkę gwałci". Z każdym rokiem Korwin coraz bardziej wychodzi ze swoimi turboradykalnymi poglądami, które media podłapują z uśmiechem na twarzy. Z każdym rokiem coraz więcej zwolenników Pana Janusza odchodzi od niego. Dlaczego? Bo ma dość. Dość gadania głupot, zamiast skupienia się na planach politycznych, na których jeszcze niedawno tak bardzo ich idolowi zależało.
Nawet gdyby Korwin miał plan (potwierdzony tysiącami argumentów i opinii specjalistów), który zrobiłby z Polski mocarstwo w dziesięć lat, dalej wielu na niego by nie zagłosowało. Bo nie chcieliby, by jego kraj reprezentował facet heilujący w Europarlamencie i robiący całą masę innych dziwnych rzeczy. Pewnie wielu zaraz oburzy się za to porównanie, ale to jest ten dokładnie ten sam poziom, co Palikot przynoszący dildo czy świński łeb na konferencję prasową. Takie rzeczy to wyłącznie kabaret, służący jednemu - śmianiu się z niego. A zadaniem polityka naprawdę nie jest śmieszkowanie. Tym bardziej w taki sposób.
Panu Januszowi Korwin-Mikkemu w pewnym momencie naprawdę nieźle szło zbieranie poparcia. Działo się to wtedy, gdy mówił rzeczywiście o swoim programie wyborczym, o sensownych argumentach, które miały znaleźć mu nowych zwolenników. Potem jednak polityk ten ponownie wpadł w swój szał śmieszkowania gdzie tylko się da. I tak - wiem, że często jego żarty stanowiły 1/20 czy 1/30 całego wywiadu czy wystąpienia. Ale media zawsze podłapią te najgłupsze rzeczy, bo one będą zdecydowanie ciekawsze dla przeciętnego widza od całej reszty.
Korwin-Mikke potrzebowałby ogarnięcia podobnego do tego, jakie zaserwowano ostatnio w Prawie i Sprawiedliwości. Oczywiście, dalej wiemy, że za wszystkim stoi Jarosław Kaczyński, ale w mediach jest go o wiele mniej niż dawniej. Smoleńsk, ojca Rydzyka i całą resztę zastąpił młody, energiczny Andrzej Duda. Pewnie, ciągle coś tam się jeszcze pojawia o tych wyśmiewanych przez wielu tematach, ale jest tego zdecydowanie, zdecydowanie mniej.
Kaczyński dał się namówić na odejście w cień i zostanie cichym marionetkarzem. Może więc współpracownicy Korwina mogliby podobnie zadziałać w jego sprawie? Odsunąć ekstremizm na bok i zająć się polityką naprawdę na poważnie? Jeśli się tak nie stanie i śmieszkowanie nie zostanie porzucone, Korwin prawdopodobnie nigdy nie uzyska sensownego wyniku w wyborach.
No, chyba że, jak głosi wielu internautów, jest on w rzeczywistości nieśmiertelnym cyborgiem. Wtedy może uda mu się przetrwać do końca naszej cywilizacji i zostać jedynym osobnikiem na tej planecie, jednocześnie stając się jej samozwańczym "krulem".
Gdyby JKM, od czasu do czasu nie powiedział czegoś durnego to 95% nigdy by o nim nie usłyszało, ani nie dowiedziało się jak działa wolny rynek. Niestety jego poglądy , nigdy dla mediów nie będą do zaakceptowania i taka "podmianka w stylu Kaczyńskiego" by nie wyszła, bo media w taki sam sposób niszczyłby tą osobę, która miałaby go zastąpić.
OdpowiedzUsuń