Szóstka Weidera - sześciopak w 42 dni?

Ile razy podchodziłem do słynnego już planu treningowego, zwanego "Szóstką Weidera"? Szczerze przyznam, że nie pamiętam. Nie jestem na pewno rekordzistą w tej dziedzinie, kilka jednak razy przegrywałem z kretesem w walce z ćwiczeniami brzucha. Raz czy dwa dotarłem do połowy, zdarzyło mi się też poddać wcześniej. Tym razem batalię jednak wygrałem.

Czterdzieści dwa dni pełne ćwiczeń za mną. Pomimo wielu przeciwności i jednego przerwania ćwiczeń na trzy dni z powodu wyjazdu, udało mi się dotrwać do końca. Bywało, że "Szóstka" była jedyną poważną rzeczą zrobioną przeze mnie w mieszkaniu danego dnia. Bywało, że od razu po zrobieniu jej i umyciu się, wychodziłem w noc miasta. Zwyciężyłem, choć nie było łatwo. Pytanie jednak - czy aby na pewno było warto?

Jeśli jakimś cudem jeszcze nie wiecie, czym jest "Szóstka Weidera" - spieszę z wyjaśnieniami. To specjalny plan treningowy, po którego całkowitym zaliczeniu, powinniście móc paradować z pięknym (bo płaskim) brzuchem po plaży. Składa się on z sześciu różnych ćwiczeń, których liczba powtórzeń wzrasta z kolejnymi dniami. Całość rozłożona została dokładnie na czterdzieści dwa podejścia i przewiduje codzienne zajęcie człowiekowi maksymalnie 30-40 minut. Plan ten znajdziecie chociażby TUTAJ.

Na początku jest łatwo. Pewnie, w pierwszy czy nawet drugi dzień, brzuch dopiero przyzwyczaja się do takiego wysiłku, potem jest już jednak w miarę z górki. W początkowych dobach wymagane jest jedynie sześciokrotne powtórzenie danego ćwiczenia w maksymalnie trzech seriach, co jest naprawdę prostotą. Przynajmniej patrząc na ostatnie dni, które zapowiadają prawdziwy hardkor.

Gdy liczba powtórzeń dobija do dwudziestu, może to przerazić niejednego. Wielu powie, że nie da rady i podda się już po kilku pierwszych dniach. Takie działanie jest jednak zdecydowanie niesłuszne. Bo rzeczywiście - z każdym dniem jest coraz trudniej. Warto jednak zauważyć, że istnieje ogromna różnica pomiędzy zrobieniem trzykrotnego zrobienia dwudziestu czterech powtórzeń każdego ćwiczenia po przebyciu całego wcześniejszego zaplanowanego treningu, a podejściu do ostatniej fazy "Szóstki" z rozbiegu, nie licząc się z dniami poprzednimi.

Każde kolejne podejście do tych ćwiczeń naprawdę wzmacnia mięśnie brzucha. Oczywiście, wciąż trzeba włożyć trochę wysiłku we wszystkie kolejne fazy "Szóstki", nie jest to jednak wcale tak trudne, jak może wydawać się na początku. Jedynym, co tak naprawdę może przeszkodzić w ukończeniu słynnego planu treningowego, jest nie zmęczenie i brak sił, a znużenie z powodu konieczności robienia tych samych ćwiczeń przez pół godziny. Dlatego mała rada, jeśli jakimś cudem nie przyszło Wam to jeszcze do głowy - nie ma mowy o podjęciu się "Szóstki" bez dobrej muzyki. Moja seria postów "Soundtrack to my run" nadaje się ku temu wyśmienicie.

Wróćmy jednak do pytania z początku - czy było warto? Odpowiem entuzjastycznie: jak najbardziej! Niech Was jednak nie zmyli tytuł dzisiejszego postu i setki ludzi przeceniających wartość "Szóstki Weidera". Nie macie co liczyć na sześciopak, nawet po przetrwaniu uciążliwych czterdziestu dwóch dni.  No i nie myślcie, że od tego schudniecie - są to ćwiczenia na wyrobienie mięśni, nie spalenie tłuszczu. Są jednak inne efekty. 

Jeśli jesteście w miarę szczupli, brzuch rzeczywiście stanie się płaski! Ba, zaczną nawet być widoczne jego mięśnie, które może wspomnianym sześciopakiem nie są, aczkolwiek mogą się stać dobrą podstawą do jego stworzenia. Największa satysfakcja nastąpi jednak, gdy zobaczycie, jak twardy brzuch staje się dzięki "Szóstce". Jeśli tej zajawki nie rozumiecie - serio, po prostu spróbujcie przez parę dni robić ten plan. Poczujecie naprawdę sporą różnice. 

Jest jeszcze jedna kwestia, która często pojawia się w temacie "Szóstki Weidera", a rzadko jest sensownie tłumaczona. Mowa o bólach kręgosłupa, występujących ponoć często. Moja sytuacja wygląda tak: gdy kiedyś robiłem "Szóstkę", miałem problemy z plecami, gdyż te zwyczajnie mnie często bolały. Ostatnio właściwie mi to przeszło, trochę się bałem jednak, że po ponownej próbie podjęcia się planu Weidera, ból może powrócić. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i tylko dosłownie w ostatnich z czterdziestu dwóch dni, czułem w czasie trzeciej serii pewną "niekomfortowość" w okolicach karku. Wniosek jest więc jeden: jeśli bolą Cię plecy w zwyczajnych sytuacjach, lepiej nie podejmuj się "Szóstki". Gdy natomiast nie masz takowych problemów w ciągu dnia, te maksymalnie 30-40 minut dziennie ćwiczeń nie powinno Ci przeszkodzić.

"Szóstka Weidera" spodobała mi jednak nie tylko z powodu swych całkiem niezłych, jak na włożony wysiłek, efektów, ale i samego wyzwania, jakim ona jest. Teraz robię sobie przerwę od tego typu czasowych batalii, wkrótce jednak mam zamiar podjąć się czegoś podobnego. Niekoniecznie chodzi o kolejne polepszanie sylwetki, ale jakiekolwiek inne nietypowe wyzwania, które wymagają codziennego zaangażowania przez jakiś czas. Słyszałem o braniu lodowatego prysznica przez trzydzieści dni - może to będzie okej?

Dlatego jeśli znacie jakieś intrygujące wyzwania tego typu lub po prostu macie pytania dotyczące "Szóstki Weidera" - piszcie w komentarzach! Za te pierwsze chętnie podziękuję, na drugie natomiast postaram się udzielić sensownej odpowiedzi :)

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

Brzuch nie mój - mój jest bardziej owłosiony, więc nie będę go tu wklejał.
Źródło: Flickr.com

10 komentarzy:

  1. dobry artykuł :) Jeżeli mogę jedno słowo. Same ćwiczenia brzucha jak już wspomniałeś nie wyrobią 6-ścio paku, ale na pewno wzmocnią te właśnie partie mięśni. Polecam do tego dorzucić dietę poniżej zapotrzebowania kalorycznego, i jakieś aeroby (bieganie, jazda na rowerze) + DUUUŻO białka, żeby nie mieć ubytków tkanki mięśniowej. Napisałem żeby może pomóc komuś :) Zachęcam do zrobienia całości szóstki Weidera :) Jest ogień. Jeszcze raz gratuluje i Pozdrawiam T.Tomek :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mi przesadnie nie zależy na tym słynnym sześciopaku, mimo wszystko zrobiłem A6W po prostu dla sprawdzenia się. Chętnie wyskoczyłbym czasem na siłownię, ale bieganie kilka razy w tygodniu zabiera mi już sporo czasu i energii, a jednak jest dla mnie to ważniejsze (i przyjemniejsze) niż budowanie rzeźby. Dzięki wielki i również pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Odnajdujesz się może w temacie abs'u2? Wykonywalem ten program przez pewien okres i pomimo długiej przerwy i drugiego poziomu, który udało mi się uzyskać nadal czuje na brzuchu pewien zarys mięśni, który już teraz niestety przykrył tłuszcz^^ Dlatego staram się wrócić do ćwiczeń żeby złapać formę i tu pojawia się pytanie a6w czy abs2. Ponoć ten pierwszy jest na rzeźbę a drugi na rozbudowanie mięśni. Za a6w przemawia to że poświęcamy mniej czasu i ćwiczenia są zdecydowanie łatwiejsze m.in nie wymagają drążku, i nie jest tu aż tak ważna technika jak w abs2. A nie ukrywam zacierał mnie artykuł dlatego równie jestem ciekaw twojego zdania. ^

    PS ponoć aktorzy występujący w "300" pół roku przez filmem wykonywali abs2 i efekty każdy widział. Ale tu już dochodzi własny trener i dieta:d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś coś czytałem o tym programie, ale nie miałem okazji go testować. Ja wybrałem A6W właśnie z uwagi na prostotę i określoną z góry liczbę dni, które trzeba poświęcić na wykonanie tego planu :)

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o te plecy to ćwiczenia na mięśnie brzuch muszą być połączone z ćwiczeniami na plecy, bo można mieć niezłe problemy :) 6 to w sumie mało efektywne ćwiczenia, które ponadto są cholernie obciążające i nudne, a tyle dni ćwiczeń prowadzi do przetrenowania nawet przy odpowiednio zbilansowanej diecie (btw. żeby schudnąć nie powinno się stosować diety poniżej zapotrzebowania kalorycznego :O tak można sobie tylko zrobić krzywdę), organizm nie ma czasu ba regenerację :) w internetach można znaleźć dużo planów treningowych, które są bardziej wyważone i w połączeniu z bieganiem czy pływaniem i dietą dadzą dużo więcej w takim samym czasie, 6 nadaje się bardziej na ćwiczenie silnej woli :D z takich wyzwań można jeszcze spróbować ćwiczeń które pozwolą np. na bezproblemowe zrobienie 100 pompek ;) a 6 tak jak np. treningu z Chodakowską nie polecałabym ze względu na duże obciążenia, które są po prostu niezdrowe, lepiej odpalić xbox'a z "nike+ training" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś na Xboksie próbowałem swych sił w "Your Shape Fitness Evolved", ale w tamtych czasach nie miałem jeszcze takiej siły woli i dość szybko odpadłem :(

      Usuń
  4. Branie prysznica polecam. Kiedyś to przerobiłem w pewne lato, bardziej zmusiła mnie sytuacja, niż własne chęci, ale efekt był taki, że przez następny rok nie zachorowałem ani razu, choć z natury jestem osobą ze słabą odpornością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi zdrowie umocniło bieganie, ale ponoć taki lodowaty prysznic bardzo mocno pobudza i dodaje mnóstwa energii na cały dzień. Może sprawdzę, jeśli nie zamarznę w pierwszym dniu :)

      Usuń
  5. Co to bóli kręgosłupa to jest w większości wina słabych mięśni brzucha albo niewłaściwie wykonywanych ćwiczeń. Jeśli już od początku czuje się dyskomfort w plecach to można niektóre ćwiczenia zmodyfikować. Dla kręgosłupowców świetne jest np. utrzymywanie podporu. Szacun za 6, Miki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uf, wychodzi więc na to, że i moje mięśnie brzucha do najsłabszych nie należą, i ćwiczenia wykonywałem dobrze :)
      Dzięki, Bita Śmietano!

      Usuń