Miasto zaginionych dzieci

Zawsze, gdy premiery kinowe do siebie w ogóle mnie nie przyciągają, mam wielki dylemat, jaką też produkcję powinienem zrecenzować na blogu. Staram się znaleźć zawsze coś mniej typowego, często niszowego i nieznanego. Takie poszukiwania wielokrotnie zajmowały mi dobre kilkadziesiąt minut. Tym razem było podobnie, ale trafiłem ostatecznie na tytuł, przy którym w myślach od razu pojawiło mi się: "biorę to!".


Dziś nie będzie o filmie indie, wielkim blockbusterze czy czymkolwiek takim. Wyłamałem się także ze swego pragnienia do sprawdzania produkcji jak najnowszych. Dałem się zaciągnąć w rejony, do których do tej pory rzadko zaglądałem. Dotarłem tym samym do pochodzącej z połowy lat dziewięćdziesiątych, zapomnianej, zdaje się, przez widzów produkcji, zatytułowanej "Miasto zaginionych dzieci".

Po pierwszych parunastu minutach filmu, wciąż ciężko jest powiedzieć, o czym on tak naprawdę jest. Dopiero po jakimś czasie wszystko się przed widzem krystalizuje i normuje. Jest to tym samym opowieść o dziwnej krainie, nad którą pewnego rodzaju władzę sprawują, zamieszkali na umieszczonej na wodzie wieży, osobnicy, w pewnym stopniu jednak zwykłych ludzi nieprzypominający. Ich historia wiąże się z niejakim One (Ron Perlman). Wyrusza on w podróż za swym, porwanym przez oddziały swoistej policji, "braciszkiem". Trop prowadzi zaś właśnie do wspomnianej wieży.

Od razu rzuca się w przypadku "Miasta zaginionych dzieci" jedna rzecz - ten film jest cholernie dziwny. Przeniesieni zostajemy do strasznie nietypowego świata, a na dodatek główni bohaterowie są w większości przykładami równie mocno pokręconych osobników. To twór totalnie surrealistyczny, pełen niesamowitych zdarzeń i "stworów". Nie jest to jednak horror, a produkcja umiejscowiona gdzieś na pograniczu fantasy i science-fiction.

Co jednak zdecydowanie najciekawsze - "Miasto zaginionych dzieci" ogromnie przypomina kultową już grę wideo, "Bioshock". Pomijam sam steam-punkowy klimat, bo jest on tylko podstawą podobieństw. Są poza tym porywane dzieci, jest w pewnym sensie podwodny świat, jest koleś w old-schoolowym stroju nurka, jest i motyw, który można by porównać do relacji między Tatuśkami a Little Sisters w "Bioshocku". Jestem wręcz pewien, że twórcy gry musieli się inspirować "Miastem zaginionych dzieci". Dla fanów "Bioshocka" film ten jest ewidentnym must-watchem.

Jest tylko jeden istotny minus recenzowanego dziś filmu - czasem historia płynie tu zbyt szybko. Wydaje się wtedy, jakbyśmy nie dostawali jej w pełni, a jedynie jako pewnego rodzaju streszczenie. Wyglądało mi to trochę, jakby film był ekranizacją bardzo rozległej i dokładnej książki, ale żadnej tego typu informacji w sieci nie znalazłem. Jest to tym samym jeden z nielicznych przykładów filmu, który moim zdaniem powinien trwać dłużej.

Mimo tego małego uszczerbku, "Miasto zaginionych ludzi" i tak na długo zapadnie mi w pamięć. Powiedzieć o tej produkcji, że jest ona "nietypowa", to zdecydowanie za mało. Jeśli lubicie motywy surrealistyczne, będące w dużej mierze bardzo "creepy", koniecznie sprawdźcie ten francuskojęzyczny twór. Zdecydowanie polecam.

Jeśli chcesz być na bieżąco z resztą postów na blogu, polub jego facebookowy fanpage i dołącz do subskrypcji mailowej :)

5 komentarzy:

  1. Szczerze powiedziawszy obejrzałam ten film od razu, jak zobaczyłam, że napisałeś gdzieś na fejsie, bodajże, że to coś dla fanów Bioshocka, nie czytając nawet recenzji. No i to jest klimat! Takie filmy zawsze na plus. ;) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo! Mam już na oku kilka innych filmów w podobnych klimatach, z których BioShock podobno też czerpał, więc obejrzę i zrecenzuję je w wolnej chwili :)

      Usuń
    2. A to ja czekam! Chyba, że chcesz rzucić tytułem. ;)
      W ogóle to pszypadeg, ale dzień po obejrzeniu 'miasta..' chciałam zobaczyć jakiś tam inny film, nie pamiętam jaki, a po wpisaniu paru liter wyskoczyło mi 'delicatessen'. Totalnie nie wiedziałam co to jest, ale widziałam tylko, że post-apo i czarna komedia to z miejsca zaczęłam oglądać. A tu się okazuje, że to film tych samych twórców. :o Przy okazji bardzo spoko, nie wiem czy widziałeś, polecam. ;)

      Usuń
    3. Na IGN jest fajna lista - http://uk.ign.com/articles/2010/02/11/if-you-like-bioshock
      Mnie najbardziej "Dark City" z tego interesuje.
      Co do "Delicatessen", to też mam dopisane do listy filmów do obejrzenia, właśnie dlatego, że zrobili go kolesie od "Miasta zaginionych dzieci" :D

      Usuń
    4. Oo dzięki, skorzystam. A Dark City jak najbardziej polecam. ;)

      Usuń