Sytuacja, o której zaraz przeczytacie, zdarzyła się naprawdę. Ba, miała ona miejsce praktycznie niecałe dwadzieścia cztery godziny przed opublikowaniem tego postu. Miejsce akcji? Klub Prozak 2.0 w Krakowie. Powód mego zjawienia się w tym obiekcie? Razem ze znajomymi wybraliśmy się na koncert Izy Lach. I jakkolwiek samo show było naprawdę pozytywne i przyjemne, tak wszyscy zapamiętamy ten dzień z jeszcze innego powodu.
Koncert trwa już jakieś kilkadziesiąt minut. Ludzie bujają głowami, a Iza pozytywnie nawiązuje kontakt z całym tłumem. W ciągu przerw między kawałkami, artystka zagaduje publiczność, która zresztą chętnie jej odpowiada. Jeden z takich momentów zaowocował w kilka różnych okrzyków naraz, szczerze mówiąc, niezbyt dobrze przeze mnie wyłapanych. Któryś z nich został jednak usłyszany przez mojego znajomego, przez co ten, wczuty w klimat, określił część osób z sali "jebanymi Cebulakami".
O co dokładnie chodziło? Ciągle nie wiem. Wiem natomiast, że często ciche powiedzenie czegoś, może ostatecznie usłyszeć trochę więcej osób niż było to planowane. Tak było i tym razem. Ktoś zawtórował mojemu kumplowi okrzykiem "Polaki Biedaki Cebulaki". Ile osób tak naprawdę w ogóle te dwa zdania usłyszało? Trudno powiedzieć. Na pewno wyłapała je jednak pewna "dama", stojąca obok mego znajomego.
"To jest niemiłe" - tak właśnie postanowiła rozpocząć rozmowę ta "piękność", przypominająca raczej typową blacharę. Wszyscy spojrzeliśmy na nią ze zdziwieniem, obawiając się, że zaraz wybuchniemy śmiechem. Na szczęście zaczęła grać muzyka, co przyciągnęło nasz wzrok z powrotem w kierunku sceny. I tylko mój biedny znajomy musiał wysłuchiwać utyskiwań stojącej obok niego dziewoi.
Jak się okazało, kłótnia o "Cebulaków" była tylko pretekstem do zagajenia w ogóle. Choć sam stałem jakiś metr dalej, całkiem nieźle słyszałem dalszą część rozmowy. Wspomniana "piękność" szybko zarzuciła konwersację zdaniami, które równie dobrze można by przedstawić jako: "chodź ze mną do kibla, będziemy się ruchać". Wybaczcie za słownictwo, jednak staram się jak najmocniej zbliżyć do poziomu intelektualnego tej nietypowej dziewoi.
Niestety, jej plan zawiódł. Już od początku koncertu przeczesywała ona salę w poszukiwaniu ogiera do zerżnięcia, zatrzymując wzrok na każdym facecie, lecz ostatecznie wybrała cel zły. Po pierwsze, kumpel mój ma dziewczynę, której trzyma się wiernie (zgadza się - tutaj powinniście kilka razy zaklaskać przed komputerem). Drugi powód jest natomiast bardziej prozaiczny. Po zapytaniu: "ej, a masz może fajki?", "piękność" odpowiedziała niestety przecząco. No cóż, to ją skreśliło ostatecznie. Potem widzieliśmy ją jeszcze wychodzącą po koncercie z klubu z głową spuszczoną w dół. Mógłbym napisać, że jest mi jej szkoda, ale nie lubię kłamać.
Teraz najważniejsze - ta historyjka nie ma być tylko zabawna. Ma ona bowiem również morał! "Nieprawdopodobne", "nie wierzę", "no shit" - powiecie. Ja natomiast odpowiem z uśmiechem: "ależ mówię serio!". No to jaka jest ta cała puenta? Gdy chcesz poderwać kogoś w klubie, może wystarczyć zwrócenie na siebie uwagi. W jakikolwiek sposób. Możesz krzyknąć "jebane Cebulaki", "chuj Ci w dupę" albo cokolwiek innego. Jak widać, są osoby, które takie coś podnieca i chętnie dadzą się przelecieć w klubowej toalecie.
I w razie czego pamiętajcie, że ja napisałem o tym pierwszy. Za kilka miesięcy może się okazać, iż to najnowszy trend w podrywaniu.
Źródło: Flickr.com |
0 komentarze: