Pierwszy odcinek "Knajpingu" w nowym roku dopiero w lutym - lepiej jednak późno niż później. Tym razem, trochę podobnie jak w drugim poście z tej serii, przygotowałem dla Was recenzję nie całej konkretnej knajpki, ale konkretnego produktu dostępnego w popularnej sieciówce. Po starbucksowych napojach przyszła pora na zawalczenie z jedzeniem z Subwaya. Konkretniej - z nowym rodzajem pieczywa tam dostępnym.
Jeśli jakimś cudem nie wiecie, o czym mowa, krótki wstęp. Subway to (zdaje się) najpopularniejsza na świecie sieć restauracji sprzedających kanapki. Tak naprawdę to ona w dużej mierze wpłynęła na zmianę podejścia do fast-foodów i zrobienia z nich opcji bardziej "zdrowych". W Subwayu możemy więc swobodnie dobierać sobie wszelakie elementy kanapek, od mięsa i wędlin, przez warzywne dodatki, na sosach i ewentualnych przyprawach kończąc. Kombinacji jest naprawdę sporo i sam nie spróbowałem ich chyba nawet połowy.
Do tej pory w polskich Subwayach dostępne były cztery rodzaje pieczywa: jasne, ciemne, parmezan/oregano oraz miodowa posypka. Ostatnio jednak pojawił się jeszcze jeden typ - flatbread. To całkiem ciekawa odmiana dla typowych sandwiczy ze słynnej sieci, nie mamy bowiem do czynienia ze zwyczajną bułką. Zamiast niej dostajemy coś w rodzaju spłaszczonego placka, w który dodatki bardziej się zawija aniżeli zwyczajnie "ściska" za pomocą dwóch połówek pieczywa.
Flatbread miałem okazję do tej pory testować dwa razy: raz w połączeniu z moim ulubionym kurczakiem teriyaki, potem w wersji z kurczakiem pizziola. W obu przypadkach postawiłem na standardowe dodatki, które ZAWSZE dorzucam do klasycznych kanapek. Była więc sałata, pomidor, cebula oraz papryka zwyczajna i ostra. Jak się okazało - podszedłem do tematu w nie do końca dobry sposób.
Dla flatbread taka ilość dodatków okazała się bowiem zbyt duża. Sprzedawcy próbowali jak najlepiej logicznie ścisnąć je w ten nietypowy placek, ale ostatecznie i tak nie do końca to wypaliło. Podczas jedzenia sporo rzeczy wylatuje z niedomkniętego pieczywa, co sprawia, że łatwo się po prostu ubrudzić. Co niestety raz mi się już zdarzyło.
Nowe pieczywo Subwaya wydaje się jednak perfekcyjne do kompozycji składających się z małej ilości elementów. Przypieczony ser wystarczająco potrafi przytrzymać mięso, by to nie wypadało z kanapki, a do tego można dorzucić jeszcze pomidora czy cebulę. Wydaje mi się także, że flatbread jest fantastycznym wyborem dla ludzi, którzy preferują mniej kaloryczne zestawy, składające się raczej z szynki niż smażonego mięsa.
Poza tym, nowe pieczywo świetnie podkreśla smak środka kanapki. Nie ma go tyle, co normalnych bułek, a do tego jest zdecydowanie delikatniejsze i mniej wyraziste. Czuć bardziej wybrany przez nasz "farsz", bo flatbread nie jest tak bardzo "zapychający" jak bułki. Jeśli komuś właśnie tego brakowało w kanapkach z Subwaya, zdecydowanie powinien spróbować tej nowej propozycji.
Wydając więc ostateczny werdykt: flatbread jest okej, jeśli się do niego odpowiednio podejdzie. Zdecydowanie trzeba się w jego przypadku powstrzymać z ogromną ilością warzyw. Nie ma mowy o powiedzeniu "proszę wszystko" i bezstresowym zjedzeniu kanapki, z której wszystkich stron wylatuje jej środek. Warto więc postawić na prostą kombinację, z jednym składnikiem głównym i maksymalnie dwoma dodatkami.
Jeśli jednak wolicie standardowe podejście do subwayowych kanapek - pozostańcie raczej przy starych i sprawdzonych bułach.
Źródło: Flickr.com; następnym razem postaram się już o własne zdjęcie, serio. |
0 komentarze: