Któż, ach któż podjąłby się napisania krótkiej powieści w trzy dni i trzy noce, jeśli nie jeden z beatników? Beat Generation było awangardowym ruchem literackim, działającym szczególnie w latach 50. ubiegłego wieku. Niechlujni, uwielbiający narkotyki i alkohol, a jednocześnie maltretujący się kolejnymi różnorodnymi filozofiami i wrodzy wobec konsumpcyjnego (czyli praktycznie całego) społeczeństwa. Swoiści prekursorzy hippisów, pełni indywidualizmu i zamiłowania do wolności twórczej.
O beatnikach raczej nie usłyszysz na lekcjach języka polskiego, ale wgłębiając się w literaturę, wreszcie natkniesz się gdzieś na tę grupę. Ja też to przeżyłem, chociaż początkowo, mimo zaintrygowania tematem, nie sięgnąłem po żadną z powieści Beat Generation. Ze wstydem przyznaję, że nawet kultowego poematu "Skowyt" Allena Ginsbera nie przeczytałem nigdy w całości. Nadarzyła się jednak ostatnio okazja, by sięgnąć po coś od beatników i spróbować swych sił w walce z ich literaturą.
Dlatego dziś poznacie moje wrażenia z "Podziemnych" Jacka Kerouaca. Krótkiej powiastki napisanej podobno w trzy dni i trzy noce.
Miłość - oto sedno "Podziemnych". Cała krótka książka to historia równie krótkiego związku Kerouaca z czarnoskórą kobietą, Mardou Fox (w rzeczywistości nazywała się ona Alene Lee). Krótkiego, acz jednocześnie pełnego zarówno ewidentnej, wzajemnej miłości, jak i licznych konfliktów, rozsadzających romans od środka.
Jedno muszę przyznać Kerouacowi - czuć w tej mini-powieści uczucie. Nie jest to błahe romansidło, jakich na rynku pełno, ale podejście do tematu w zupełnie inny, nieoczekiwany sposób. Opowieść prawdziwa, bo epatująca konfliktami, brakiem happy-endu i wzajemnym niezrozumieniem wielu swoich potrzeb. Ta mikstura uniesień i upadków w związku jest po prostu... wiarygodna.
Jest też klimat. Bardzo beatnikowy, old-schoolowy. Czuć San Francisco lat 50., przepełnione dymem z jointów i śmierdzące alkoholem. Jeszcze nie typowo hippisowska wolna miłość, ale seks wypełniający sporą część życia buntowniczej części społeczeństwa. Nieważne, czy dokonywany w czystym czy wypełnionym brudem miejscu.
![]() |
Na zdjęciu obok Alene Lee inny znany beatnik, William S. Burroughs. Zdjęcio zrobiono na dachu mieszkania Allena Ginsberga. |
Mimo tego, nie wspominam czytania "Podziemnych" przesadnie dobrze. Cała książka napisana jest bowiem charakterystycznym, beatnikowym stylem. Co to znaczy? Przygotujcie się na niesamowity chaos, mieszanie różnych wątków i zdania złożone, rozciągające się czasem nawet na... całą stronę. Interpunkcja czasem jest, a czasem autor ma ją gdzieś tak bardzo, że właściwie nie wiadomo, czy błąd popełniono przy redakcji powieści, czy po prostu sprawę zlał Kerouac.
Rozumiem i w jakiś sposób szanuję tego typu nowatorstwo w literaturze. Ale gdy przeszkadza ono w czytaniu i zaburza fabułę powieści - jestem na nie. Styl Kerouaca może i jest oryginalny oraz intrygujący, ale przy normalnym czytaniu książki sprawdza się po prostu o wiele gorzej niż "normalne" pisadło. Tak można pisać poezję, bo w jej przypadku by się to sprawdziło. "Podziemni" natomiast zbytnio przypominają zwykłą powieść, żeby przy poznawaniu fabuły męczyć się z czymś, co można by nazwać po prostu "beatnikowym niechlujstwem".
Muszę przyznać, że trochę zraziłem się do twórczości Kerouaca i całej Beat Generation. "Podziemni" są dobrą opowieścią, ale zdecydowanie źle ubraną. Przynajmniej według mnie. Wielu osobom powiastka ta się mimo wszystko podoba, więc kto wie - może i Ty znajdziesz się wśród nich? Ja jednak do "Podziemnych" raczej już nie wrócę, bo więcej miałem przy nich zmęczenia niż radości. Mimo tego, inne książki Kerouaca chętnie jeszcze sprawdzę.
A mje właśnie te wady najbardziej się ppdobają
OdpowiedzUsuńW sumie to zazdroszczę.
Usuń