Prawdziwe męstwo, czyli jak robić dziś westerny

Po obejrzeniu świetnego w mej opinii „To nie jest kraj dla starych ludzi” postanowiłem dalej dążyć w filmografię Coenów. Pierwszy wybór padł na „Prawdziwe męstwo”, western nominowany do Oscara w roku 2011. Nie mogłem tu liczyć na pełną dowolność braci Joela i Ethana, ponieważ film bazuje na książce oraz 40-letniej już, oryginalnej jej adaptacji. Ślady po działaniach słynnej dwójki reżyserów jednak są i wyczuje je intuicyjnie każdy kto widział choć ich jedno dzieło.

Fabuła umiejscowiona jest gdzieś w czasach oraz terenach Dzikiego Zachodu i opowiada o losach niezwykle wygadanej nastolatki Mattie Ross. Po zabójstwie jej ojca z rąk niejakiego Toma Chaneya ucieka z domu i pragnie doprowadzić oprycha przed wymiar sprawiedliwości. W tym celu odszukuje ponoć najbardziej bezwzględnego szeryfa w okolicy – Roostera Cogbourna. Dołącza do nich teksański strażnik LeBoeuf, który idzie tropem Chaneya w związku z jego poprzednimi zbrodniami.

Cała trójka została świetnie nakreślona. Dziewczynka oddaje się całkowicie swojemu celowi i uparcie chce dopilnować, by wszystko poszło tak jak należy. Szeryf jest z kolei wiecznie zatracony w sobie, a jego życiorys opiera się o liczne bezprawne czyny i pijaństwo. Pomimo tego jednak traci część swojej dumy i zżywa się z młodą towarzyszką, a w pewnym sensie nawet i z LeBoeufem. Ten z kolei jest klasycznym reprezentantem swojego pokolenia. Rusza za bandytami, niekoniecznie nawet dla pieniędzy, lecz również własnej satysfakcji.

Nie zawodzi strona artystyczna. Począwszy od świetnych kostiumów, przez dobrze dobraną i nagraną scenerię, po aktorów, wśród których mamy przecież Jeffa Bridgesa i Matta Damona. Coenowie pamiętając dobry odbiór „To nie jest kraj dla starych ludzi” ponownie obsadzili w ważnej roli Josha Brolina (tu gra Toma Chaneya, tam świetnie wcielił się w głównego bohatera – Llewyna Mossa). Świetnie sprawdził się on w obu filmach i mam nadzieję, że trafi mu się jeszcze kilka dobrych posad. Muzyka została potraktowana w „Prawdziwym męstwie” raczej skromnie, nie czuję jednak jakiejś pustki po braku pompatycznej i zapadającej w pamięć ścieżki dźwiękowej.

Twór Joela i Ethana Coenów to film w mej opinii zdecydowanie wart obejrzenia. Pomimo nawiązania do klasyki gatunku westernów czuć tu też powiew świeżości i nowoczesności. Niektóre fragmenty bywały może lekko nudnawe, jednak uczucie to niweluje dawka ciekawych smaczków (tajemniczy, ludowy lekarz) i szczypty czarnego humoru. Polecam, choć jeśli miałbym wybierać pomiędzy „Prawdziwym męstwem” a  „To nie jest kraj dla starych ludzi” – postawiłbym na numer dwa.
(kliknij na zdjęcie, by zobaczyć je w oryginalnym rozmiarze)

0 komentarze: