Jestem w Krakowie na stałe dopiero jakieś pół miesiąca, a miasto to zdążyło mnie mnie już zadziwić multum razy. Choć w większości przypadków nie chodzi może o samo miasto, a ludzi go zamieszkujących. Czy by spotkać tu dziwnych osobników trzeba zapuścić się w jakieś tajemne rejony lub najpierw upić się do granicy przytomności? Nie, w Krakowie wystarczy wejść do tramwaju.
Na fanpage'u bloga wspominałem swego czasu, że byłem już świadkiem bójki w tym środku publicznego transportu. W sumie mogłem się tego spodziewać jeszcze przed rozpoczęciem batalii, bo widok dwóch dresów wtaczających się chwiejnym krokiem do tramwaju nie napawał optymizmem. Podobnie zresztą jak dziwny zapach unoszący się z ich strony, będący kombinacją woni taniego alkoholu, brudu, moczu i wymiocin. Tak - tu nadchodzący sparing było czuć w powietrzu od samego początku.
To było jednak ponad tydzień temu, więc ostatnio z wielkim zaciekawieniem zacząłem oczekiwać kolejnych tramwajowych dziwactw. Chyba trochę za bardzo tego pragnąłem, bo ostatnio nietypowych ludzi spotykam nieprzerwanie od trzech dni. Czy tylko podczas wieczornych powrotów do mieszkania? Nah, Kraków potrafi uraczyć nietypowymi atrakcjami również i w samym środku dnia.
Najpierw jednak była niedzielna noc. Zmęczony pociągową podróżą, wskoczyłem do tramwaju, a tuż za mną weszli i bohaterowie tej historii. Pan typu "dres bez dresu" i jego niewiasta, nota bene wcale nieprzypominająca klasycznej blachary. Na początku podróż przebiegała bezstresowo, oczywiście nie licząc ogromnego ścisku. W pewnym momencie jednak nasz bohater postanowił zacząć się śmiać. Nie wiem z czego, ale robił to strasznie głośno. Odwróciłem głowę do tyłu - facet zwijał się ze śmiechu. Dosłownie.
Przez resztę drogi mi i reszcie pasażerów towarzyszyły nieustanne suchary. Ot, dla przykładu, w pewnym momencie tramwaj zatrzymał się na światłach. Nie umknęło to naszemu bohaterowi, który sytuację skwitował tekstem: "Czemu się, kurwa, zatrzymaliśmy? Pewnie, kurwa, ktoś szyny podpierdolił". Całość zakończona została rechotem, który fonetycznie można zapisać jako "EHEHEHEHEHEHE". Z Caps Lockiem, a jakże.
Bramka numer dwa to wieczór dnia wczorajszego. Tym razem nie zapomniałem o słuchawkach, które miały zagłuszyć ewentualne rozmowy krakowskiej społeczności. Jak się jednak okazało - nie byłem przygotowany na każdą okoliczność. Słuchawki okazały się bowiem niewystarczającym zagłuszaczem, gdy do akcji wkroczył mężczyzna leżący wręcz w fotelu i ciorający na komórce z ery gier Java w wyścigi samochodowe. Z głośnikami ustawionymi na maksymalną głośność.
Ostatnia przygoda miała miejsce raptem parę godzin temu, choć na początku nic nie zapowiadało zburzenia mej spokojnej podróży. Na jednym z przystanków do tramwaju wtoczyły się jednak dwie dziwne nastolatki. Na początku pomyślałem, że muszą być one chore psychiczne, potem jednak stwierdziłem, że bliżej im do bycia na haju. Jedna z dziewczyn wydawała się w ogóle nie mieć kontaktu ze światem, natomiast druga co chwilę ją zagadywała i wykrzykiwała przy tym "HIEHIE".
Wiarę w ludzkość odzyskałem, gdy wyciągnęły one parę słuchawek, po czym każda włożyła sobie jedną do ucha i zaczęły słuchać muzyki. Byłem zszokowany, że nie postanowiły pochwalić się soundtrackiem swego życia z resztą pasażerów, puszczając całość z głośników. Nie wiem jak to możliwe, ale nie ma co narzekać - należy się z tego jedynie cieszyć.
Szczerze się zastanawiam, czy ci nietypowi osobnicy to jedynie kolejny urok Krakowa, sławnego ostatnio z maczetników, nożowników i fanów dziecięcego manicure, czy też jest to rzecz typowa dla dużych miast. Jak na razie czuję, że już po pół roku będę miał dzięki tramwajom historię na kilkusetstronicową książkę. A jak to jest w Waszych miastach? Też spotykacie takich dziwaków w komunikacji miejskiej?
![]() |
Taki widok jest zaś w Krakowie dość normalny. Źródło: Flickr.com |
Znajdziesz mnie na: