Pokazywanie postów oznaczonych etykietą egzystencja. Pokaż wszystkie posty

Fuck Christopher Columbus


Jakiś czas temu w sieci znalazł się filmik*, na którym nagrano reakcje Indian (choć w USA to określenie jest niepoprawne politycznie) na hasło "Krzysztof Kolumb". Były one dość jednoznaczne, choć "hardkorowość" wypowiedzi się wahała. Od "zagubiony", przez "fałszywy", kończąc na "jebać go". A przecież w szkołach (także amerykańskich) uczy się, że to taki wielki odkrywca!

Nie ma się co dziwić rdzennym Amerykanom, że nie lubią (delikatnie mówiąc) Kolumba. To nie on pierwszy wylądował na nowym kontynencie, ale to on rzeczywiście odkrył go dla oczu Europejczyków. Nam przyniosło to radochę, prestiż i masę pieniędzy. Native'ów (jak ja lubię nazywać w "pongliszu" Indian) spotkały jednak z tego powodu praktycznie same problemy.

Można próbować bronić Kolumba. Że, okej, on otworzył Amerykę dla Europejczyków, ale to dopiero jego następcy zrobili prawdziwą rzeź na Nowym Lądzie. No dobra - pewnie sprowadził też jakieś choroby, na które Indianie nie byli odporni. Ale przecież nie zrobił tego umyślnie! (Nie)stety, w pewnym momencie dalsza obrona "wielkiego odkrywcy" nie ma po prostu sensu.

Kolumb był złym człowiekiem. Już po pierwszym spotkaniu Indian zaznaczył, że są to ludzie idealnie nadający się na niewolników. W późniejszym czasie potwierdził swoje słowa, zniewalając niejednego napotkanego autochtona. Poniżania rdzennych Amerykanów jest jednak ciąg dalszy. Kolumb nakazywał zabijać Indian, abgwałty na "czerwonoskórych" kobietach traktował jako nic wielkiego. Z jego dzienników i innych relacji ma się wręcz wrażenie, że mówił on do swoich ludzi coś w rodzaju "róbta co chceta". Z nimi - z innymi ludźmi.

Czy reakcje współczesnych Indian są przesadzone? Pewnie trochę tak. Szczególnie, gdy widzi się stawianie Kolumba na tym samym poziomie co Hitler albo sugerowanie, że nasz drogi Krzysztof zabił osobiście... 100 milionów ludzi. Ale oburzenie rdzennych Amerykanów nie bierze się znikąd.

Po pierwsze - Kolumb ciągle pokazywany jest w wielu szkołach jako po prostu "odkrywca Ameryki". W Polsce też tak jest. Good Guy Krzysztof. Co prawda pamiętam, że w późniejszych etapach nauki ktoś tam napomykał z nauczycieli, że odkrycie Kolumba nie było wcale takie cudowne dla Indian, ale nie było mowy o dokładnym wytłumaczeniu, jak bardzo złym kolesiem on był.

Po drugie - Amerykanie obchodzą oficjalnie Dzień Kolumba. Dwunastego października odbywają się imprezy, oficjalne uroczystości, wszelkiego rodzaju świętowanie. W niektórych regionach podobno zmienia się nazwę tego święta, by była ona bardziej neutralna. Np. w tym roku w Południowej Dakocie Native American Day wypadł dokładnie tego samego dnia co Dzień Kolumba.

Słynny Krzysztof na pewno nie jest idealnym symbolem "Wielkich odkrywców". I nie - tu nie chodzi o jakąś wielką poprawność polityczną. Należy zwyczajnie dać do powszechnego zrozumienia, że Kolumb nie był wcale aniołkiem, który zbawił świat. W tym, co zrobił i co zapoczątkował, więcej jest tak naprawdę złego niż dobrego. Należy więc po prostu powiedzieć o tym od czasu do czasu wprost. Dlatego robię to dziś i ja.

* Obejrzycie go TUTAJ.

Nie piję kawy, wszyscy mnie nienawidzą


"KAWYYY!" - oto okrzyk wojenny, który codziennie przewija się przez rozmaite miejsca pracy czy uczelnie. Ostatnio ponoć nawet zwykłe szkoły, jak licea czy gimnazja, w których po słynnym "banie na drożdżówki" pojawiły się apele o postawienie na korytarzach automatów z kawą. Wychodzi więc na to, że dziś, by usłyszeć wygłodniały tłum kawoszy nie trzeba nawet wybierać się do męczącego swych pracowników korpo - wystarczy po prostu wyjść z domu.

W różnych miejscach ludzie pytają mnie czasem, czy chcę, by zrobili mi kawę. Otóż nie chcę. A oni często proponują tylko to. Ja się im właściwie nie dziwię. Bo wszyscy wokół piją kawę i zawsze mają na nią ochotę. Dlaczego więc ja odmawiam sobie tej "przyjemności"? Cóż - bynajmniej nie dlatego, by pokazać, jaki to alternatywny nie jestem.

Znalazłem ostatnio angielski artykuł, zatytułowany "Why I Quit Coffee" ("Dlaczego przestałem pić kawę"). Znajdziecie go TUTAJ, ale nie musicie go czytać. Ja sam bowiem poprzestałem na jednym zdaniu, które otwiera cały tekst. A brzmi ono: "I can't believe I did it" ("Nie wierzę, że mi się to udało").

Myślę, że każdy z nas jest od czegoś uzależniony. To trochę zabawne, bo różne ośrodki naukowe, zapraszające często do udziału w ich badaniach, zaznaczają, że ochotnicy nie mogą mieć nałogów, bo to negatywnie wpływa na rezultaty eksperymentu. Oczywiście, wszyscy wiemy, o jakie nałogi najpewniej chodzi. Te mocne, jak alkohol, narkotyki, pewnie też papierosy. Ale w zasadzie uzależnieniem może być każda mała pierdoła.

Mało kto z nas przyzna się, że jest uzależniony od telefonu albo internetu, bo wielu nie doświadczyło jeszcze naprawdę mocnego odcięcia od tych rzeczy. Nie odczuło technologicznej delirki. Mimo tego, czasem potrafimy zakrzyknąć z wkurzenia "znowu ten internet nie działa!", "znów mi się telefon zacina!". Z kawą jest tak samo. Ludzie wołają: "muszę iść po kawę!". I za chwilę rzeczywiście ją wypiją, dokarmiając nałóg, by na chwilę zamilkł i uciął sobie drzemkę.

Nie chcę być jedną z takich osób. Nie chcę być w jakiś sposób zależny od tego, czy wypiję kawę, czy jej nie wypiję. Bo standardowo człowiekowi wcale nie jest ona potrzebna do życia. Staje się ona taka dopiero wtedy, gdy przez jakiś czas będzie niewinnie popijać filiżankę czy dwie dziennie, by wreszcie wkurzać się za każdym razem, gdy uzależnienie da o sobie znać.

Unikam picia kawy jak ognia. Nie, nie z powodu tego, że ona może doprowadzić do jakichś problemów zdrowotnych, tylko po prostu - z przekory. Chociaż czasem jestem śpiący, bo ostatnio na sen poświęcam tylko po około sześć godzin dziennie, po kawę ciągle nie sięgnąłem. I czasem udaje mi się tę senność odpędzić. Bo wielu z nas zapomina, że lekarstwem na nią nie zawsze musi być kofeina.

Spytacie więc: "CO W TAKIM RAZIE?!". Jedno jest pewne - woda. Byłem jakieś pół roku temu u lekarza i powiedział mi on, że piję za mało płynów. Pytam się: "Jak to?! Przecież dziennie łykam to zalecane 1,5 litra wody!". A tu się okazuje, że czasem to może być za mało.

Staram się więc teraz pić wodę, kiedy tylko się da. Niekoniecznie, gdy jestem spragniony. Bo okazuje się, że odwodnienie może nas dosięgnąć każdego dnia. I to ono powoduje, że na zajęciach ziewamy, w pracy opadamy twarzą na klawiaturę, a po powrocie do domu o 17 rzucamy się od razu na łóżko. Więc może czasem zamiast kawy wystarczy postawić właśnie po prostu na wodę?

Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Wam do głowy rzucić kawę, warto też zaopatrzyć się w zieloną herbatę i magnez. Trudno mi stwierdzić, czy cokolwiek z tego daje rzeczywiście jakąś pokaźną siłę na cały dzień, wydaje mi się jednak, że trochę to pobudza, a jednocześnie nie dostarcza "zjazdu", którego łatwo uświadczyć po kawie. A jak będziecie potrzebować sił na nocną naukę - pijcie yerbę (pisałem o niej TUTAJ). Na tym cholerstwie można spokojnie przeciągnąć studiowanie notatek do czwartej czy piątej nad ranem.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Nagłówek na podstawie zdjęcia z Gratisography.com

Będziemy mieli przejebane


Będziemy mieli przejebane. Dlaczego tym razem? Cóż, znów winny jest nasz dobry przyjaciel - internet.

Moje pokolenie, czyli – jak mi się wydaje – pokolenie nas wszystkich, czekać będzie istna katorga, jeśli postanowimy rządzić krajem czy sprawować jakieś inne ważne funkcje publiczne. Żyjemy internetem, publikując tam wszystko, co tylko się da. Głupie foty po pijaku, które u znajomych powodują śmiech, a u przypadkowych osób żenadę. Filmiki, ośmieszające znane, lubiane przez wielu postaci. Stawiamy „XD” w komentarzach pod postami na najbardziej ociekających czarnym humorem fanpage’ach.

Wszystko to może w pewnym momencie Waszego życia ktoś wyciągnąć i wrzucić do mediów. Jeśli tylko będziecie znanymi osobami – cały Wasz internetowy świat obróci się przeciwko Wam. Będziecie mówili w wywiadach, że to przecież błędy młodości, że teraz już dojrzeliście. Ale kogo to będzie obchodziło? Gdy jest ofiara dla mediów, trzeba z tej ofiary skorzystać.

Internet nie zapomina, z internetu nic nie da się usunąć. To nie zawsze prawdziwe frazy, ale coś w nich jest. Kiedy potrzeba znaleźć brud na kogoś, dziś wybieramy się do sieci. Kiedy nastolatki plotkują między sobą, obgadując innych, coraz częściej opierają się na informacjach z sieci. Wyśmiewają zdjęcia wrzucone do netu, zmianę statusu na Facebooku, kiepski gust muzyczny wywnioskowany z zalinkowania kawałka disco polo.

A może nowi „starzy” ludzie będą wyrozumiali? Może pokolenia internetowe się zrozumieją i wyrzucą z debaty publicznej cały syf, który zrobiło się w sieci? Odetną świat cyfrowy od realnego? Szczerze mówiąc – nie sądzę. Bo gdy jest powód do śmiania się i obsmarowywania kogoś gównem – lud to wykorzystuje.

Nie głoszę Wam nauki, byście nagle się nawrócili i całkowicie wycofali się z internetowego życia dla dobra swojej przyszłej kariery. Uważam wręcz, że powinniśmy dalej być tacy, jacy jesteśmy, nie tworząc sztucznego siebie. Pewna rada i tak się jednak pojawia: bądźcie przygotowani. Że jeśli zamarzy Wam się praca w polityce czy bycie po prostu znaną osobistością – internet szybko obróci się przeciwko Wam. Dziś do zniszczenia człowieka naprawdę nie trzeba już sekstaśm. Wystarczy lajk pod nieodpowiednim memem.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Nagłówek postu powstał na bazie zdjęcia z serwisu Gratisography.com

In vitro jest spoko, no ale bez przesady


Czy jestem za in vitro? Oczywiście! Rodzice nie mogący mieć z jakiegoś powodu dzieci nagle je dostają. Hura! Jakkolwiek walkę z aborcją potrafię jeszcze w jakimś stopniu zrozumieć, tak walka z in vitro jest dla mnie absurdem. Że plemniki są zamrożone? Cholera - więcej plemników jest codziennie spuszczanych w ubikacji w chusteczkach niż jest ich w lodówkach na całym świecie!

Wczoraj PiS zamknął refundację in vitro. Wielu może być zdziwionych, ale popieram tę decyzję. To znaczy - logiczne dla mnie jest, że PiS zrobił to raczej ze swoich głupkowatych poglądów moralnych, których nie popieram. Ale w przypadku samego zniesienia refundacji jestem już jak najbardziej za. Głównie z dwóch powodów.

Po pierwsze - nie jestem zwolennikiem rozdawania ludziom pieniędzy za byle co. A dziś "byle co" oznacza praktycznie wszystko. Ludziom finansuje się to, to i jeszcze tamto. Od lat dla mnie największym absurdem są pijacy, którzy zamiast iść do pracy żyją sobie z zasiłku dla bezrobotnych. Do pracy nie pójdą, bo więcej kasy dostają od rządu. Do dziś nikt z tym nic nie zrobił.

Po drugie - in vitro reklamuje się jako "leczenie niepłodności". Cóż za bullshit! Co to za leczenie niepłodności, kiedy kobietę sztucznie się zapłodni, bo facet nie może zrobić tego samemu? Dziecko z tego będzie, okej, ale ojciec i tak pozostanie bezpłodny. Jeśli będzie chciał zrobić sobie kolejnego potomka, ponownie będzie musiał skusić się na in vitro. Dlaczego? Bo nie został wcale wyleczony!

Na co mogłyby iść wszystkie światowe refundacje in vitro? Na badania nad prawdziwym leczeniem niepłodności. Żeby facet z nie do końca sprawnym penisem mógł sobie iść do lekarza, a ten strzeliłby mu jakąś operację lub podał leki. Następnego dnia ten sam mężczyzna pobaraszkowałby ze swoją niewiastą w łóżku, a po paru kolejnych dniach okazałoby się, że hura, jest sukces - dziewczyna jest w ciąży!

Feministki spytają mnie: "co z kobietami, ty szowinisto?!". Odpowiadam więc pytaniem: "a czy in vitro je leczy?". Czy kobieta, której komórka jajowa jest zapładniana sztucznie poza jej organizmem, jest zdrowa? Nie sądzę. Może urodzić w pełni zdrowego dzieciaka, pewnie. Ale czy potem będzie mogła już normalnie zajść w ciążę? Cóż - odpowiedź zostawiam do rozważenia Wam.

Podsumowując więc - TAK dla in vitro, NIE dla refundacji in vitro.

I to tyle, bo zaczynam brzmieć jak polityk.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Nagłówek postu na podstawie zdjęcia z serwisu Flickr.com

Październik w 31 zdjęciach


Za oknem taki mróz, że szkoda z ciepłego mieszkania wychodzić, a to oznacza jedno - powoli kończy się jesienna, listopadowa atmosfera. Już za chwilę rozpocznie się zimowy grudzień, pora więc ponownie cofnąć się do choćby odrobinę cieplejszego okresu tego roku. Jak się prezentuje październik w ujęciu mojego projektu "365 zdjęć w 365 dni"? Właśnie tak.

Dla przypomnienia, moje wszystkie pozostałe relacje z projektu "365 zdjęć w 365 dni" znajdziecie kolejno: TU (styczeń), TU (luty), TU (marzec), TU (kwiecień), TU (maj) TU (czerwiec), TU (lipiec), TU (sierpień) i TU (wrzesień). Jestem też na Snapchacie, pod nickiem "majkonmajk".

274/365
(1/31)

Miesiąc rozpocząłem od dobrej książki, która podbijała wówczas listy bestsellerów księgarni wszelakich. Nowy Houellebecq naprawdę daje radę i jest chyba moją ulubioną książką tego autora spośród tych, które do tej pory przeczytałem. Po więcej informacji na jej temat udajcie się do mojej RECENZJI.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


275/365
(2/31)

A tak na moim wydziale przywitano w pierwszy dzień nauki świeżo upieczonych studentów. Ileż prawdy przekazuje ten prosty mem!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


276/365
(3/31)

Urodzinowe imprezy nie mogą obyć się bez selfie w ilościach zatrważających. Na Instagramie jednak jedno foto wystarczy.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


277/365
(4/31)

Nocne selfie, pełne dramatyzmu i miny z cyklu "zaraz znowu poniedziałek...". Dołączam się do żądań przedłużenia weekendu o choćby jeden dzień.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

278/365
(5/31)

Ostatnio co chwilę przeskakuję do kolejnych premier growych, nie mając ani chwili czasu wrócić do jakichś starszych, jeszcze nawet nie odpalonych tytułów. No ale co zrobić, skoro wszystkie te nowości tak zachęcają i w ostatecznym rozrachunku okazują się lepsze niż się przypuszczało?! Nowy Batman "daje rady"? Nope - on wymiata!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


279/365
(6/31)

Nowy rok akademicki to także nowy sezon w radiu. Tym razem możecie mnie słuchać we wtorki o 20, kiedy to prowadzę audycję o grach Vice City FM (KLIK), a także w czwartki od 17 do 19, gdy puszczam muzykę i opowiadam różne pierdoły, a ostatnio dość często także miewam różnych, naprawdę interesujących gości. Zapraszam do słuchania!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


280/365
(7/31)

Przy nowym mieszkaniu znalazłem napis niewątpliwie nawiązujący do jednego z najdziwniejszych zespołów, które są ostatnie modne w pewnych kręgach. O Death Grips więcej poczytacie o TUTAJ.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


281/365
(8/31)

Prawie wszystkie moje ulubione seriale wróciły już na antenę, więc od przełomu września i października oglądam je regularnie, co tydzień. Wśród moich prywatnych hitów jest "Brooklyn Nine-Nine". Więcej o tej przezabawnej komedii poczytacie TU.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


282/365
(9/31)

Światowy Dzień Poczty i Znaczka Pocztowego? Yup, takie coś naprawdę istnieje. I można ten dzień naprawdę przyjemnie pocelebrować, niekoniecznie za pomocą wypicia duszkiem pół litra wódy.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


283/365
(10/31)

Zimowe zakupy zacząłem wyjątkowo wcześnie. I dobrze, bo nowa kurtka uratowała mi już niejednokrotnie tyłek, gdy pogoda na dworze sięgała jakichś absurdalnych dla mnie, człeka ciepłolubnego, temperatur.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


284/365
(11/31)

Ale czy trzeba urodzin do spotkania się i zrobienia paru łyków tego i owego? Otóż nie. Tak samo więc z byle okazji można strzelić sobie wspólne, radosne zdjęcie.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


285/365
(12/31)

Śnieg w Krakowie spadł w połowie października, zaskakując wszystkich, ale niekoniecznie wszystkich ciesząc. Złota rada na najbliższe dni - jeśli smuci Cię biały puch padający z nieba, odpal sobie dla klimatu "kolędy" Franka Sinatry. Poprawiony humor gwarantowany!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


286/365
(13/31)

Bardzo fajny ostatnio trend wchodzi do Polski, polegający na namawianiu ludzi do strzelania sobie fot w lustrze w różnych, konkretnych miejscówkach. Przykład? Krakowski Bobby Burger przy Rynku Głównym.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


287/365
(14/31)

Depresyjno-zabawny cytat, jak to zwykle u Korczaka bywa. O książce "Kiedy znów będę mały" więcej poczytacie o TUTAJ.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


288/365
(15/31)

Obok mojego nowego mieszkania znajduje się istny raj, czyli sklep z tzw. "piwami rzemieślniczymi". A że ja uwielbiam browar Pinta, pijam ostatnio od nich wszystko, czego jeszcze nie próbowałem. Na początku wróciłem do wspomnień ostatniego lata.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


289/365
(16/31)

Na tegorocznym Unsound Festival zaliczyłem tylko jeden koncert, ale za to całkiem zacny. HEALTH dało radę, publika trochę mniej.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


290/365
(17/31)

Zaskakująco dobry film o Korwinie okazał się całkiem przyjemnym sposobem na spędzenie sobotniego wieczoru. Więcej o tej produkcji poczytacie o TUTAJ.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


291/365
(18/31)

Przygotowania do nowego filmu z gwiezdnowojennej sagi rozpocząłem od przeczytania pierwszej książki z Nowego Kanonu tejże serii. Przyjemny tytuł później oczywiście stosownie ZRECENZOWAŁEM.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


292/365
(19/31)

Kupowanie biletów do kina na dwa miesiące przed premierą filmu? Gdy chodzi o "Star Wars", nie wydaje się to niczym dziwnym.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


293/365
(20/31)

"Piwne przygody Majka", odcinek drugi. Tym razem w klimatach kolaboracji polsko-japońskiej.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


294/365
(21/31)

Nietypowa, darmowa (!) książka zainfekowała mój czytnik, po czym przebrnąłem przez nią w dwa dni. Relacja? O TUTAJ.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


295/365
(22/31)

Płaczę za latem, dobijając się zdjęciami z tego pięknego okresu. I gdzie Wy niby macie to swoje ocieplenie klimatu?!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


296/365
(23/31)

Październik to także dla mnie odkrycie kolejnej fajnej miejscówki piwnej na terenie Krakowa. Tym razem polecam Multi Qlti - świetny tap bar z jakimiś dwudziestoma kranami piwnymi i mnóstwem butelkowych dobroci na półkach. Pycha!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


297/365
(24/31)

Mało książkowych premier? No to jeszcze jedna, znów hitowa. Murakami wraca do akcji, tym razem z kolejnym zbiorem opowiadań. Byłem trochę sceptycznie nastawiony - okazało się, że niepotrzebnie. Dalej lubię Japończyka i pozostaję jego wiernym fanem. O "Mężczyznach bez kobiet" więcej poczytacie TU.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


298/365
(25/31)

Zaliczyłem ostatnio jakieś trzy weekendy pod rząd w IMAX-ie. Jeśli macie okazję iść w swoim mieście do takiego kina - koniecznie do zróbcie. Serio, nie ma lepszego miejsca do oglądania filmów.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


299/365
(26/31)

Zachwycony trzecim growym "Wiedźminem", od razu po skończeniu "Batmana" rzuciłem się na dodatek do przygód Geralta. Tak powinny wyglądać wszystkie DLC wypuszczane w dzisiejszych czasach. Klasa.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


300/365
(27/31)

Trzysetne zdjęcie na Instagramie w tym roku? W takim razie rozpocznijmy świętowanie! Znów z Pintą, tym razem wyjątkowo pasującą tematycznie do okresu roku. Halloweenowy browar z dynią to coś, co zdecydowanie warto wypić - niekoniecznie wtedy, gdy wszyscy przebierają się za straszydła i krzyczą coś o cukierkach i psikusach.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


301/365
(28/31)

Jeden z najfajniejszych tekstów reklamowych księgarń, z jakim się spotkałem. Kraków, ulica Szewska.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


302/365
(29/31)

Szukacie spokojnego miejsca w Krakowie do pokontemplowania nad piwem czy smacznym grzańcem? Macie dość dziwnych ludzi i blachar rzucających się od kąta do kąta? Cóż - wpadajcie do Piwnicy pod Baranami albo znajdującej się tuż obok Pracowni. Obie miejscówki są moimi stałymi punktami na mapie Grodu Kraka.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


303/365
(30/31)

Jeszcze raz z Baranów, bo ciekawostka warta uwagi. Jeszcze niedawno można tam było znaleźć kupkę starych "Przekrojów" do dowolnego przeglądania i zachwycania się nad starą, polską prasą. Czad.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)


301/365
(31/31)

Powrót do domu = powrót na łono natury. Są miejsca, które zachwycają we wszystkie pory roku. Oto jedno z nich.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

Chcemy tylko jednego


Są tacy, którzy blogują. Dzień w dzień lub raz na tydzień czy miesiąc. Piszą krótko lub długo. O swoim życiu lub o życiu wszystkich innych, tylko nie swoim. Ambitnie lub dla tych mało wymagających. Dla kilku, kilkudziesięciu albo tysięcy osób.

Są tacy, którzy piszą inaczej. Jedni do gazet, dzieląc się z ludźmi swoimi poglądami lub tworząc reportaże, dostarczające czytelnikom informacji. Inni tworzą książki długie lub krótkie, powieści lub opowiadania, fikcję lub prawdę. Jeszcze inni sklecają wiersze. Po kilka, kilkanaście albo kilkadziesiąt wersów każdy. Z rymami lub bez.

Jeszcze inni stoją po drugiej stronie barykady. Są przestępcami - kradną, biją, a czasem nawet zabijają. Walczą z nimi kolejni, ci stojący po stronie prawa. Zamykają złych ludzi, pomagają tym dobrym. Następni służą społeczeństwu w inny sposób. Przybywając po rannych, gasząc ogień.

Jedni siedzą w domu i rozmawiają z ludźmi wpatrzeni w wirtualny karabin na ekranie. Drudzy wychodzą do klubu - tańczą, piją, pieprzą się nawzajem. Gdy część osób stara się zachować wieczną powagę i unikać "prymitywów", inni specjalnie robią z siebie idiotów. Czasem dlatego, bo to lubią, a czasem dlatego, że to się sprzedaje.

Skąd się bierze ten miszmasz totalny? Bywają powody zależne od sytuacji. Czasem chodzi o chęć zdobycia pieniędzy, czasem zwykłą dobroć lub "złość" serca. Mam jednak wrażenie, że w sporej liczbie przypadków wszystko to łączy się i wyrasta z jednej ludzkiej potrzeby - nie chcemy być zapomniani.

Chcemy, by ktoś nas pamiętał - ktokolwiek. Kilka, kilkanaście albo tysiące. Za kilka lub miliony rzeczy. Za nasze dobre albo złe czyny. Za bycie kimś mądrym albo za bycie totalnym idiotą. Za rozśmieszanie ludzi albo doprowadzanie ich do łez. Często sposób, w jaki staniemy się zapamiętani nie jest ważny.

Chcemy tylko, by ktoś nas zapamiętał.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

Nie oceniaj dresa po łysej glacy


Tuż po tym, gdy przeżyłem tę sytuację, pomyślałem: "muszę o tym napisać na blogu!". I chociaż od całej akcji minęło już kilka miesięcy, ciągle post na ten temat się nie pojawiał. A teraz, zupełnie przypadkowo, wszystko do mnie nagle wróciło. Pora więc nadrobić blogową lukę.

Wracałem w nocy do mieszkania z drugiego końca Krakowa. Tramwaj zatrzymał się na moim przystanku i wyszedłem z niego dziarskim krokiem. Na drugich pasach zatrzymało mnie czerwone światło. O tej godzinie nikt już tą drogą praktycznie nie jeździ, ale mi się nie spieszyło, więc postanowiłem spokojnie przeczekać te kilkanaście sekund. Do przodu wyskoczył jednak jakiś barczysty koleś, pokazując mi, bym za nim szedł.

Wyglądał trochę jak taki "dres bez dresu". Kraków jest zasadniczo niesamowicie bezpiecznym miastem (chociaż media mówią coś innego #maczety), jeśli tylko trzyma się z dala od kłopotów. Postanowiłem więc nie reagować w jakikolwiek sposób na gestykulację tego dziwnego gościa. Gdy zielone światło się zapaliło, ruszyłem przed siebie. Na drugim końcu przejścia czekał na mnie ten sam mężczyzna.

Zaczął coś do mnie mówić. Nie miałem wyjścia - ściągnąłem słuchawki i jak najbardziej uprzejmie rzuciłem: "Taaak?". Odpowiedziało mi pytanie: 

E, stary. Ty jesteś stąd? Jesteś z Krakowa?

W tym momencie byłem już pewien, że czeka mnie to kultowe pytanie "za kim jesteś? Wisła czy Cracovia?". Zachowując jednak zimną krew, na razie po prostu lekko kiwnąłem. I nagle - JEBS.

Źródło: Flickr.com
Nie, nie dostałem w ryja. Rozpoczęło się za to całkowite wywrócenie mojego myślenia i spotkanie z przypadkiem potwierdzającym kultowe "nie oceniaj książki po okładce".

Facet nie chciał mnie sprać. Miał problem - musiał wrócić do Warszawy. Stamtąd pochodził, a do Grodu Kraka przyjechał na odbywającą się tu wówczas pierwszą polską galę UFC. Pokłócił się z kumplem i został postawiony sam przeciwko nieznanemu miastu. Chciał po prostu, by podpowiedzieć mu, jak ma wrócić do stolicy.

Chciałem mu krótko pokazać: "słuchaj, stary - tam masz przystanek, wsiadasz do tramwaju X, wysiadasz na przystanku Y". Jemu to nie wystarczyło. "Słuchaj, poczekałbyś za mną na ten tramwaj? Bo ja tu nic nie ogarniam". Itepe, itede. Postanowiłem poczekać. Ale facet zdecydował, że przed podróżą skoczy sobie jeszcze po browara.

Z pobliskiego sklepu wyszedł z dwoma puszkami. Jedną dał mnie - odmowy usłyszeć nie chciał. Podobnie było z papierosem. Co chwilę dziękował i mówił, że "kurde, stary, spoko kolo z Ciebie". Zdobyłem szacun warszawskich dzielni - czułem się zwycięzcą życia.

Staliśmy na przystanku i piliśmy browary. Na pożegnanie zbiliśmy pionę. 

Jeszcze kilkanaście minut wcześniej byłem pewien, że skończę uciekając przed jakimś podejrzanym typem. Ostatecznie okazało się, iż facet nie tylko po prostu potrzebował pomocy, ale na dodatek za głupi podróżniczy hint potrafił odpłacić się browarkiem i fajną, luzacką rozmową. 

Pewnie nigdy się już nie spotkamy, ale still - piona, stary!

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Nagłówek postu powstał na podstawie zdjęcia z serwisu Flickr.com

Wrzesień w 30 zdjęciach


Wrzesień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata. Niby to nie ten miesiąc występuje w klasycznym przysłowiu, ale i w mojej wersji jest sporo prawdy. Tak się bowiem w tym roku złożyło, że wrzesień czasem bywał cholernie gorący, a czasem wręcz przeciwnie - wyjątkowo mroźny.

Czy widać to na moich instagramowych zdjęciach, publikowanych codziennie? Trochę tak. Wypady na miasto przeplatają tu się bowiem (niczym zima i lato) z odpoczywaniem w ciepłych czterech kątach. Różnych czterech kątach, warto nadmienić, bo końcówka września to dla mnie przede wszystkim przeprowadzka do nowego mieszkania.

Dla przypomnienia, moje wszystkie pozostałe relacje z projektu "365 zdjęć w 365 dni" znajdziecie kolejno: TU (styczeń), TU (luty), TU (marzec), TU (kwiecień), TU (maj) TU (czerwiec), TU (lipiec). i TU (sierpień). Jestem też na Snapchacie, pod nickiem "majkonmajk".



244/365
(1/30)

Jedni rozpoczynają wrzesień od ponownego pójścia do szkoły, ja natomiast postawiłem na... planowanie kolejnych wakacji. Będąc bardzo zadowolonym z tegorocznego Open'era, postanowiłem od razu kupić bilet na jego następną edycję. Na początku września był on sporo tańszy niż będzie później, a ja jestem już wystarczająco pewny swojego udziału w festiwalu w roku 2016, by bez wahania nabyć karnet już teraz. No to z kim się widzę w Gdyni?

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

245/365
(2/31)

Mój pierwszy wrześniowy wypad do kina był dość nietypowy. Wybrałem się bowiem na film "Wizyta", odpowiadający na pytanie: "Jakby to było, gdyby na Ziemi wylądowali kosmici?". Co najciekawsze, po seansie miała miejsce transmisja na żywo z dyskusji prowadzonej z reżyserem tej produkcji i dwójką innych ekspertów. Film wyświetlano w tym samym czasie w kilkunastu (kilkudziesięciu?) krajach na całym świecie, dzięki czemu wszyscy chętni mogli dodawać własne pytania do dyskusji, wrzucając je na Twittera czy Facebooka. Sama "Wizyta" niezbyt mi się spodobała (pisałem o tym więcej TU), ale inicjatywa sama w sobie jest naprawdę zacna. 

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

246/365
(3/30)

W moim nowym miejscu pracy już na wejściu wiadomo, o co chodzi. Szanuję. 

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

247/365
(4/30)

Bardzo lubię zdjęcia ludzi robiących sobie zdjęcia. Wreszcie udało mi się uchwycić jedno z nich.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

248/365
(5/30)

Tak, tak - znowu wylądowałem w kinie. Tym razem na filmie, który u niejednej osoby powodował zdziwienie, szok, a czasem nawet zniesmaczenie. O "dwugodzinnym artystycznym pornosie", zatytułowanym po prostu "Love", pisałem TUTAJ.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

249/365
(6/30)

Od początku wiedziałem, że referendum będzie totalną porażką, ale i tak na nie poszedłem. I trochę mimo wszystko wstyd mi za tych, którzy nie oddali swojego głosu tylko z tego powodu, iż im się zwyczajnie nie chciało.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

250/365
(7/30)

Na krakowskich Plantach można oglądać sobie za pomocą specjalnych maszyn "Papieża w 3D". Nie pytajcie o szczegóły - to trzeba przeżyć samemu.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

251/365
(8/30)

Jeśli chodzi o komiksy, to we wrześniu czytałem praktycznie wyłącznie te związane ze Spider-Manem. I w sumie się z tego cieszę, bo dzięki temu ogromnie polubiłem Pająka. Między innymi za takie teksty, jak ten ze zdjęcia.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

252/365
(9/30)

W celu rozszerzenia swych kulturalnych horyzontów, postanowiłem na próbę wrócić do anime. Zacząłem więc we wrześniu oglądać chyba jedną z najbardziej kultowych japońskich animacji - "Neon Genesis Evangelion". Gdy tylko połknę całość, na pewno napiszę więcej na ten temat na blogu.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

253/365
(10/30)

"Straight Outta Compton" to jeden z tych filmów, po którego obejrzeniu przez parę dni nie możesz oderwać się od jego ścieżki dźwiękowej. Pomimo upływu lat, N.W.A dalej słucha się świetnie i czuć w tej muzyce niesamowitą energię. O samym filmie pisałem z kolei TUTAJ.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

254/365
(11/30)

Na urodziny kupiłem sobie okolicznościową czapkę. Będę ją nosił już do końca życia, żeby zawsze pozostać młodym.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

255/365
(12/30)

Oto prawdopodobnie najbardziej odpicowana wersja ruskiego szampana ever. Podobno sprowadzony specjalnie z Watykanu. Dzięki jeszcze raz za prezent, Przyjaciele! <3

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

256/365
(13/30)

Na urodziny przyjechali do mnie znajomi i za ich namową odkopałem swój dawno nieużywany sprzęt do "DJ Hero", gry pozwalającej wcielić się (tak jakby) w Mistrza Imprezy, rozgrzewającego klub do czerwoności. Tak się w to cholerstwo znów wciągnąłem, że regularne partyjki rozgrywam do teraz.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

257/365
(14/30)

Nie tylko konsoleta do "DJ Hero" doczekała się wyciągnięcia z głębin szafy. Podobnie stało się z plastikową gitarą, na której regularnie grywam w "Guitar Hero" i "Rock Band". Gdyby ktoś kiedyś nagrał, jak się w to wczuwam, prawdopodobnie takie wideo wylądowałoby w top 10 najśmieszniejszych materiałów na YouTube.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

258/365
(15/30)

Poszedłem do kina na 22 po nieprzespanej nocy. By nie zasnąć na seansie, kupiłem sobie energetyka. Było warto, bo "Karbala" okazała się produkcją naprawdę wartą uwagi. Więcej pisałem o niej TUTAJ.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

259/365
(16/30)

Najbardziej lajkowane zdjęcie na moim Instagramie we wrześniu. Winne tej sytuacji prawdopodobnie są nogi. Pytanie tylko - czyje?

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

260/365
(17/30)

W sierpniu zacząłem czytać "Wiedźmina" i pierwszy tom, "Ostatnie życzenie" (RECENZJA) przeczytałem w dwa czy trzy dni. Nie wytrzymałem długo bez Geralta i ekipy - za "Miecz przeznaczenia" zabrałem się niecały miesiąc po naszym pierwszym książkowym spotkaniu. Sapkowski stworzył naprawdę cholernie dobrą opowieść! Więcej o niej na blogu opowiem już wkrótce.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

261/365
(18/30)

Ach, życie. Jednego dnia piszesz sobie spokojnie tekst na bloga, drugiego lądujesz w polskim oddziale Philip Morris, czyli tych kolesi od Marlboro i całej rzeszy innych fajek. Zdradzę Wam sekret - mają tam bolid Formuły 1 Ferrari!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

262/365
(19/30)

Chyba się jeszcze tu nie chwaliłem, że wprost uwielbiam najnowszy projekt Krzyśka Gonciarza, czyli "The Uwaga Pies". Rany, jeśli jeszcze tego nie znacie, nadróbcie wszystkie dotychczasowe odcinki czym prędzej!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

263/365
(20/30)

Przeprowadzka z jednego mieszkania do drugiego wiąże się między innymi z tym, że trzeba wcześniej poprzednie lokum doprowadzić do porządku. Starałem się ukryć przed wszędobylskimi babciami, by nie odkryły, że grzeszę, myjąc okna w niedzielę. Żadna nie ustrzeliła mnie ze swojej różańcowej snajperki, więc chyba dobrze mi idzie kamuflowanie się.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

264/365
(21/30)

Nietypowe są te cytaty w "Wiedźminie". To nie takie typowe złote myśli, ale mimo wszystko są tu teksty, które naprawdę rzucają się w oczy i są godne podzielenia się nimi z innymi. Tak było i w tym przypadku.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

265/365
(22/30)

AXN uderzyło jedną z najlepszych akcji reklamowych w polskich miastach. Nawiązując do zbliżających się wyborów parlamentarnych, stworzyli plakaty i bilboardy z bohaterami "Gwiezdnych Wojen" i ich hasłami wyborczymi. Udało mi się uwiecznić Stormtroopera ze świetnym "Rozumiem potrzeby zwykłych szturmowców", ale widziałem też w Krakowie Yodę i Vadera. A wszystko to z okazji emisji na AXN wszystkich dotychczasowych części sagi "Star Wars".

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

266/365
(23/30)

We wrześniu znów wylądowałem w Warszawie, tym razem (wreszcie!) w kultowym Mordorze na Domaniewskiej. Jeśli nie wiecie, o co chodzi, koniecznie nadróbcie TEN fanpage.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

267/365
(24/30)

A z Warszawy wracałem z taką torbą pełną nietypowych prezentów. Ten Mordor wcale nie jest taki zły, jakim go malują.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

268/365
(25/30)

Zdążyłem też we wrześniu wpaść do rodzinnego domu i dać sportretować się młodszemu bratu. Nawet podobny mu wyszedł, tylko jakiś taki przystojniejszy niż ja w rzeczywistości.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

269/365
(26/30)

Mój brat ma też (poza talentem plastycznym) kozacki żel pod prysznic. Nie chciał mi go oddać, ale udało mi się zamówić sobie takie samo cudo. Wolałbym figurkę jakiejś Supergirl albo Catwoman, ale Hulkiem w ostateczności też nie pogardzę.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

270/365
(27/30)

Wreszcie - przeprowadzka. Wspominając poprzednią i fakt, że niektóre kartony leżały u mnie w pokoju nierozpakowane przez tydzień, wziąłem się w garść i od razu po przewiezieniu rzeczy na nowe mieszkanie wszystko skrupulatnie powkładałem na swoje nowe miejsce. Polecam i Wam to zrobić, jeśli będziecie się w najbliższym czasie przeprowadzać! Trochę czasu to zajmuje, ale potem ma się już błogi spokój.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

271/365
(28/30)

Pierwsza nocka w nowym miejscu zawsze jest trochę dziwna. Mieszkanie jednak okazało się właściwie jeszcze lepsze niż myślałem, więc ostatecznie zadomowiłem się tu dość szybko. Nie pozostaje więc nic innego, jak uśmiechnąć się z zadowolenia do zdjęcia. Cheese!

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

272/365
(29/30)

Paczkę z taką zawartością znalazłem w skrzynce po nocnym powrocie do mieszkania. Mój wywiad z autorem tego tomiku, Mateuszem Sidorkiem, znajdziecie TUTAJ.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)

273/365
(30/30)

A na sam koniec miesiąca mała próbka poezji właśnie od Mateusza.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika miki77pl (@miki77pl)