niedziela, 28 października 2012

Sin City

Ostatnimi czasy mój weekendowy rytuał to obejrzenie przynajmniej jednego filmu. Czasem pada na jakiegoś znanego odmóżdżacza, czasem na coś bardziej ambitnego. Wczorajszej nocy odpaliłem Sin City. Po V jak Vendetta miałem ochotę na kolejny film na podstawie komiksu, a nieobejrzane dotąd przeze mnie Miasto Grzechu zaskakiwało mnie swoimi ciekawymi zdjęciami promocyjnymi i trailerami.

Film rozgrywa się w tytułowym Sin City i zawiera trzy, raczej odrębne historie, które jednak przeplatają się w kilku miejsach. Pierwsza opowieść dotyczy policjanta (Bruce Willis) chcącego uratować małą dziewczynkę przed gwałtem przez wysoko postawionego szaleńca, druga mówi o twardzielu Marvie (Mickey Rourke), który pragnie zemścić się na zabójcach kochanki - Goldie (Jaime King), zaś trzecia dotyczy w głównej mierze mordercy Dwighta (Clive Owen) i problemów w dzielnicy kontrolowanej przez prostytutki.

Jak już wspomniałem - film opiera się na komiksie o tym samym tytule autorstwa Franka Millera. Zajął się on również reżyserią razem z Robertem Rodriguezem i moim ulubieńcem - Quentinem Tarantino. Już te nazwiska mówią wprost, że Sin City to nie twór dla każdego. Nie tylko z powodu "przesadnej" i karykaturowanej brutalności. Całość bowiem jest utrzymana w klimacie klasyków kina noir. Otaczająca całość czerń i biel (z elementami czerwieni i kilku innych ważnych dla fabuły kolorów), charakterystyczne ujęcia, jak te w samochodach chociażby, czy oczywiście sam klimat. Na dodatek wszyscy aktorzy świetnie wpasowali się w całość. Całą układanka świetnie dobrana i wykończona.

Do Sin City podejść łatwo, dla niektórych pozostanie przy nim może być jednak trudne. To film charakterystyczny, łączący współczesną kinematografię z klasyką. Ach, ten klimat. Whiskey, noc, Sin City - dobre połączenie. Polecam.

(kliknij na zdjęcie, by zobaczyć je w oryginalnym rozmiarze)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz